Teren pomiędzy ul. Czapskiego a ul. Piłsudskiego liczy blisko 9 hektarów. Znajdowała się tam strzelnica garnizonowa. Teraz jest to miejsce porośnięte roślinnością, w której żyje wiele zwierząt. Mieszkańcy ul. Czapskiego przekonują, że to również ostatni skrawek zieleni na ich osiedlu.
- Nie mamy żadnego placu zabaw, a powstają tu co chwilę kolejne budynki. Walczymy więc o te tereny zielone, żebyśmy po prostu nie zostali zabetonowani ze wszystkich stron - przekonuje Alicja Zygmunt, mieszkanka ulicy Czapskiego.
Zielone płuca miasta
Mieszkańcy są zbulwersowani tym, że tereny zielone koło ich domów mogą wkrótce zostać sprzedane deweloperom. Wiosną tego roku otrzymali informację, że tarnowski magistrat, do którego należy 9-hektarowa działka, złożył wniosek o wydanie warunków zabudowy na postawienie na niej 22 budynków mieszkalnych jednorodzinnych. Urzędnicy tłumaczą, że działają zgodnie z wytycznymi studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego przyjętego przez Radę Miasta w 2014 roku, które przeznacza ten teren pod zabudowę mieszkalną. Ludzie z Piaskówki chcą jednak zmian w studium i interweniują w magistracie.
- Składamy w tej sprawie wnioski i petycje. Próbujemy się też umówić z prezydentem miasta, ale do tej pory nie znalazł on dla nas czasu - rozkłada ręce Alicja Zygmunt.
Mieszkańcy Piaskówki przekonują, że tereny, które miasto chce przeznaczyć pod budownictwo, są cenne dla całego Tarnowa. - Przecież tuż obok, przy MPEC, planowana jest budowa spalarni odpadów. Stąd istniejące już tu tereny zielone mogą się okazać naturalną zaporą, która będzie oczyszczać powietrze. To takie zielone płuca dla miasta - zaznacza Krystyna Galas, kolejna z mieszkanek ul. Czapskiego.
Badania na własny koszt
Widząc brak reakcji ze strony władz miasta, społeczność Piaskówki w lipcu zleciła na własny koszt ekspertyzę biologiczną tych terenów. Małopolskie Towarzystwo Ornitologiczne, które przygotowało analizę terenów zielonych pomiędzy ul. Czapskiego a Piłsudskiego, wskazało, że zamieszkuje tu wiele gatunków zwierząt oraz cennych roślin. - To obszar bardzo atrakcyjny i ważny pod względem przyrodniczym, zatem powinien zostać zachowany jako teren zieleni - zaznacza Kazimierz Walasz, współautor analizy biologicznej.
Magistrat uważa jednak, że ta ekspertyza nie wpłynie na zmianę planów dotyczących zabudowy tego terenu.
- Do zawartych w niej informacji będzie się odnosił regionalny dyrektor ochrony środowiska, który na jej podstawie określi, jakie warunki ma spełnić inwestor, aby nie zaszkodzić roślinom i zwierzętom - podkreśla Lucyna Bielatowicz, zastępca dyrektora Wydziału Komunikacji Społecznej UMT.
Rozpoczęli wycinkę
W analizie biologicznej przyrodnicy wskazali również trzy drzewa, które zasługują na szczególną ochronę ze względu na swoje walory krajobrazowe i przyrodnicze. Dwa tygodnie temu mieszkańcy złożyli więc wniosek o ustanowienie pomnikiem przyrody jednej wierzby kruchej oraz dwóch topól czarnych. Ku ich zdziwieniu w czwartek miasto ścięło jednak dwie topole. Magistrat tłumaczy to tym, że drzewa zostały wycięte na prośbę działkowiczów, którzy przekonywali, że stanowią one zagrożenie podczas każdej burzy czy nawałnicy z silnym wiatrem. - Wskazane przez nich drzewa istotnie były w złym stanie - zaznacza Lucyna Bielatowicz. Dodaje, że drzewa zostały wycięte już po okresie lęgowym i nie było na nich gniazd ptaków chronionych. W zamian do 30 listopada przyszłego roku mają zostać tam posadzone dwa graby pospolite.
Działaniami miasta oburzeni są mieszkańcy. Uważają, że urzędnicy robią teraz wszystko, aby działki ostatecznie sprzedać deweloperom.
KONIECZNIE SPRAWDŹ:
FLESZ: Co dalej ze zmianą czasu?