Właściciele domów drenażu portfeli obawiać się jednak nie muszą. W ich przypadku stawka podatku rośnie symbolicznie, bo o 1 grosz. Prowadzący działalność gospodarczą za każdy metr kwadratowy płacić będą o blisko pół złotego więcej. Ale środowisko przedsiębiorców planowane stawki przyjęło spokojnie i nie protestowało.
Podwyżka, podobnie jak przed rokiem, podzieliła rajców na dwa obozy. Wspierająca prezydenta koalicja "Tarnowian" i PO optowała za jej uchwaleniem, a opozycja z PiS była temu przeciwna. Już w trakcie sesji, w kuluarach spekulowano, czy ten punkt obrad nie zniknie z porządku. Koalicjanci obawiali się, czy dysponować będą wymaganą większością głosów. Wiadomo było, że radni Prawa i Sprawiedliwości propozycje odrzucą. - Nie podnoszenie podatku od nieruchomości nie rozchwiałoby budżetu - wyjaśniała Anna Czech, kontrkandydatka Ścigały w walce o prezydencki fotel.
Wtórował jej szef klubu Jacek Łabno, wyliczając, że w trakcie obecnej kadencji podatek od nieruchomości dla prowadzących działalność gospodarczą wzrósł już o 45 procent. Ostatecznie punkt z programu sesji jednak nie zniknął i do głosowania doszło. - Z punktu widzenia urzędującego prezydenta najlepiej byłoby nie ruszać stawek - przyznawał prezydent Ryszard Ścigała, w kontekście czekającej go walki o reelekcję. - Swego czasu w mieście prowadzona była jednak polityka unikania podwyżek, w efekcie czego potem podnosiliśmy podatki ponad inflację. Wtedy właśnie publicznie deklarowałem, że należy spodziewać się kolejnych podwyżek, już w stopniu zgodnym z inflacją.
O nowych stawkach podatku od nieruchomości, które obowiązywać będą w przyszłym roku, zdecydował zaledwie jeden głos przewagi. 10 radnych poparło projekt uchwały, 9 było przeciwnego zdania. 2 kolejnych (w tym Jakub Kwaśny, kandydat SLD na prezydenta) wstrzymało się od głosu. W decydującej chwili na sali obrad 4 samorządowców było nieobecnych. Według zestawienia przygotowanego przez urzędników, podatki w Tarnowie porównywalne są do stawek w miastach podobnej wielkości. A prezydent Ścigała nie obawia się, że inwestorzy omijać będą Tarnów szerokim łukiem. - To nie podatki decydują o atrakcyjności miasta - komentuje.