Komisja Gier i Dyscypliny Małopolskiego Związku Piłki Ręcznej zawiesiła trenera na dwa lata. - Jesteśmy zszokowani tym, co się wydarzyło, bo Bommersbach jest jednym z najlepszych szkoleniowców. To człowiek, który całe życie poświęcił piłce ręcznej, i jeden incydent nie może przekreślić jego dorobku.
Przepraszamy drużynę z Radgoszczy. Jest nam niezmiernie przykro z powodu wydarzeń, jakie miały miejsce - tłumaczy Piotr Skrzyniarz, prezes Pałacu Młodzieży. Jak doszło do zdarzenia? Mecz zbliżał się do końca, wynik zmieniał się jak w kalejdoskopie. Pięć sekund przed końcem spotkania Radogoszcz prowadziła 29:28. Wtedy rozpętała się wielka awantura.
"Zdarzenia zostały zapoczątkowane przez faul taktyczny zawodnika gospodarzy" - wynika z zapisów w protokole sędziowskim. Dalej znajduje się opis wzajemnych przepychanek i bijatyki: "Trener gości uderzył w twarz zawodnika gospodarzy" - odnotowali sędziowie.
Józef Bommersbach tłumaczy, że wbiegł na boisko tylko po to, by rozdzielić graczy. Wtedy uderzył szczypiornistę, który nawet nie brał udziału w "zadymie". - W zamieszaniu musiałem przypadkowo trafić w twarz tego chłopca. Przeprosiłem go już. Wiem, że nie powinienem tam wbiegać.
Niestety, emocje wzięły górę. To był pierwszy i ostatni taki incydent - zapewnia trener, który wychował m. in. kilku reprezentantów Polski. Dodaje, że na jego niesportowe zachowanie wpłynął widok zakrwawionego syna. I nie ukrywa, że wymierzona mu kara jest bardzo surowa. Będzie się odwoływać, bo piłka ręczna to całe jego życie.
- Szkoleniowiec i klub mają możliwość złożenia odwołania, ewentualnego przedstawienia innych okoliczności zdarzenia i być może kara zostanie skrócona - mówi Wojciech Marcinek z KGiD. Po incydencie nie było już szans, by zakończyć spotkanie, sędziowie więc zdecydowali o ukaraniu obu zespołów walkowerem.