Losy prezydentury rozstrzygną się na dniach. Ale na horyzoncie majaczą już widma październikowych wyborów do Sejmu.
- Boję się, że z takim poparciem jak z wyborów prezydenckich, szczytem marzeń będą dla nas dwa mandaty - przyznaje członek Platformy zastrzegający swoją anonimowość. Teraz PO ma w okręgu trójkę posłów.
Na początku maja dziennik "Rzeczpospolita" doniósł, że do pierwszego miejsca listy kandydatów do Sejmu przymierzany jest w Tarnowie Michał Kamiński. Ponoć na polecenie samej premier Kopacz. Ministrowi z jej kancelarii niełatwo znaleźć w kraju jedynkę, bo były spin doktor PiS nie cieszy się uwielbieniem działaczy PO. - Nie ma takiego tematu w naszych strukturach - zaprzecza poseł Robert Wardzała, szef Platformy w Tarnowie.
O tym, że coś jest na rzeczy świadczyć mogło jednak niespodziewane pojawienie się Kamińskiego w Tarnowie pod koniec kwietnia. Minister w towarzystwie prezydenta Tarnowa Romana Ciepieli oraz startującego w powtórce wyborczej do rady miejskiej Bartłomieja Babuśki wizytował Strefę Aktywności Gospodarczej.
Przyjaciele ministra
Przypadek? Babuśka przyznaje, że z Kamińskim od lat łączą go przyjacielskie stosunki. - Informacje o jego starcie do Sejmu z Tarnowa są wyssane z palca - przekonuje radny Babuśka, który sporo znaczy w partii nie tylko w mieście.
Inna osoba kojarzona z Michałem Kamińskim to były poseł PiS, a potem PJN Jacek Pilch. Nie odmówiłby zorganizowania staremu kumplowi kampanii. Tak jak to robił na Lubelszczyźnie dokładnie rok temu, kiedy Kamiński walczył o mandat europosła. - Bez komentarza - ucina jednak pytania o polityczne plany przyjaciela.
Tymczasem już za niespełna miesiąc lokalne struktury PO mają wyłonić listę 18 kandydatów do Sejmu. Orzech do zgryzienia mają wyjątkowo twardy. Cztery lata temu lokomotywą listy był Aleksander Grad. W regionie uzyskał najlepszy wynik spośród wszystkich posłów. Tyle, że krótko potem wycofał się z polityki. I nic nie wskazuje na to, żeby z roli wiceprezesa Tauron S.A. do niej wracał.
Jeśli wariant z Kamińskim okaże się blefem, liderem pewnie zostanie ktoś z dwójki: Urszula Augustyn lub Robert Wardzała. Choć tego nie komentują, tajemnicą poliszynela jest, że wokół nich skupiają się dwie konkurujące frakcje PO. Obojętne która okaże się silniejsza, musi się liczyć z tym, że lokalne ustalenia może do góry nogami wywrócić władza krajowa partii. I zrzucić im kogoś "na spadochronie".
PiS chce więcej
W PiS też nie do końca idą ramię w ramię. Od dawna mówi się o rywalizacji o wpływy między posłami Edwardem Czesakiem i Włodzimierzem Bernackim. Górą jest na razie ten pierwszy, ale wybory prezydenckie mogą dużo zmienić.
Jeśli wygra je Duda, Czesak obejmie po nim mandat europosła. Bernacki miałby wówczas wolną drogę do szefowania regionowi. Jakby nie było, partii marzy się zwiększenie stanu posiadania z 5 do 6 miejsc w Sejmie z tarnowskiego okręgu.
- Nasze wyniki systematycznie się poprawiają - podkreśla Edward Czesak.
Mimo że w sondażach słabo wypada ostatnio PSL, w Tarnowskiem ma jeden mandat i łatwo go nie odda. Jako kandydat na "jedynkę" wymieniany jest minister pracy Władysław Kosiniak-Kamysz. Padają też nazwiska wicemarszałków Małopolski Stanisława Sorysa i Wojciecha Kozaka, czy posła Andrzeja Sztorca.