Auto zapaliło się około godziny 8.40 na skrzyżowaniu ulic: Narutowicza i Najświętszej Marii Panny. Kierująca samochodem zdołała zjechać na pobocze i wyciągnąć z płonącego pojazdu podróżujące z nią dzieci w wieku 3 i 6 lat.
- Na pomoc w akcji gaszenia błyskawicznie pospieszyli inni kierowcy. Chwycili za gaśnice z własnych samochodów i przejeżdżającego akurat drogą autobusu. Próbowali stłumić pożar, ale bezskutecznie - relacjonuje Barbara Truty, która akurat w tym momencie razem z córką robiła zdjęcia pobliskiego kościółka.
Płomienie ognia wydostawały się spod maski silnika i szybko zajmowały kolejne części auta. Pożar udało się ugasić dopiero strażakom, którzy skierowali na płonący silnik mocny strumień wody. - Samochód był wyposażony w instalację gazową, stąd niezbędne okazało się również szybkie odłączenie butli, aby nie doszło do wybuchu - dodaje Piotr Latocha, dyżurny operacyjny PSP.
Straty spowodowane pożarem oszacowano wstępnie na 5 tysięcy złotych. Jego przyczyną było najprawdopodobniej zwarcie w komorze silnika.