Zajmujący się od wielu miesięcy sprawą ustalili, że szajka liczyła w sumie sześć osób. Ale tylko dwoje najwyżej stojących w hierarchii grupy, oskarżonych zostało o handel ludźmi. To 32-letnia kobieta i jej 38-letni partner w interesach. Oboje mieli na Ukrainie rekrutować kobiety w różnym wieku do pracy w Polsce w charakterze prostytutek. Za jedną płacili od 100 do 500 dolarów. Ukrainki przyjeżdżały do Polski legalnie. Zatrudniane były w firmie organizatorów procederu. Formalnie spółka oferowała noclegi oraz usługi porządkowe. W rzeczywistości jej profil działania był zupełnie inny. Chodziło o typową agencję towarzyską.
Całe śledztwo rozpoczęło się za wschodnią granicą Polski. Prokuratura okręgu lwowskiego zajmowała się kobietą podejrzaną o werbowanie kandydatek na prostytutki. Dalej tropy wiodły do Polski, a dokładniej do Tarnowa. Rozpracowaniem szajki po naszej stronie granicy zajęło się Centralne Biuro Śledcze. W marcu uzbrojeni po zęby funkcjonariusze wkroczyli do domu, w którym działała agencja. Prokuratura ma dowody, że nielegalny proceder trwał 10 lat. - Przez agencję przewinęło się co najmniej kilkadziesiąt kobiet zwerbowanych na Ukrainie - mówi Elżbieta Potoczek-Bara, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej.
Przesłuchać udało się ponad 20 z nich. Niektóre nie do końca zdawały sobie sprawę, czym miały się zajmować w Polsce. Inne przyjmowały do wiadomości, że będą świadczyć usługi seksualne. - Organizatorzy procederu wykorzystywali fakt, że znajdowały się one w krytycznej sytuacji finansowej - dodaje prokurator Potoczek-Bara.
W Polsce nie były więzione, jednakże nie miały również całkowitej swobody. Odbierano im paszporty, musiały otrzymywać zgodę na każde wyjście poza lokal agencji. Za przewinienia były karane finansowo. Znakomita część pieniędzy, jakie płacili im za usługi klienci, trafiała do kieszeni kierujących szajką tarnowian.
Czworo oskarżonych przyznało się do udziału w zorganizowanej grupie przestępczej. Chcą dobrowolnie poddać się karze. Ich mocodawcy wszystkiemu zaprzeczają. Dwojgu głównych oskarżonych grozi maksymalnie 15 lat więzienia.
Obnosili się ze swoim bogactwem
Z wyliczeń prokuratury wynika, że kierujący procederem mogli w ciągu 10 lat zarobić ponad 5,5 miliona złotych.
Śledczy podkreślają, że kobieta i mężczyzna żyli wystawnie. Jeździli drogimi limuzynami, kupowali luksusową odzież, inwestowali w nieruchomości. Urlopy spędzali natomiast na wycieczkach do egzotycznych krajów. CBŚ tuż po dokonanych zatrzymaniach zabezpieczyło na poczet kar majątek oskarżonych wart milion złotych.
Krakowski szybki tramwaj na pięciu nowych trasach - sprawdź!
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!