W powiecie tarnowskim jedyne targowisko w ramach unijnego programu "Mój Rynek" powstaje w Ryglicach. Gmina dostała na ten cel milion złotych. Prace są już mocno zaawansowane. Jest duża szansa na to, że handel w nowym miejscu ruszy na dobre za trzy miesiące. Na razie, podobnie jak w Tuchowie czy w Zakliczynie, odbywa się on na rynku.
- Kiedyś może tak, ale dziś już nie przystoi, aby handel kwitł w reprezentacyjnym miejscu miasta. Stragany rozstawiane są tymczasowo, tylko w piątki. Prezentują się niespecjalnie i chluby Ryglicom raczej nie przynoszą - mówi burmistrz Teresa Połoska.
Nowe targowisko powstaje ok. 300 metrów od rynku. Sprzedaż będzie się na nim odbywać stale, przez cały tydzień, a jedną z największych zalet tego rozwiązania jest to, że przyjeżdżający do Ryglic będą mogli kupić na targowisku m.in. płody ziemi bezpośrednio od rolników, z pominięciem pośredników.
- Sieci handlowe nie zawsze dopuszczają lokalnych producentów na swoje stoiska, oferując nam marchewkę z Niemiec, pomidory z Hiszpanii czy ziemniaki z Izraela lub Egiptu. Co istotne, te produkty wcale nie są lepsze i tańsze niż nasze, a na pewno nie są zdrowsze. Są konserwowane - po to, aby nie zepsuły się w drodze do Polski - zauważa Stanisław Sorys z zarządu województwa małopolskiego. Jego zdaniem, nowoczesne targowiska stałe z powodzeniem mogłyby powstać w każdej gminie i utrzymałyby się. - Zapotrzebowanie na zdrową, polską żywność stale bowiem rośnie, a targowiska doskonale wpisywałyby się w ten trend, wy- chodząc naprzeciw oczekiwaniom kupujących - przekonuje Sorys.
W ubiegłym roku do programu unijnego zgłosiły się trzy gminy z naszego terenu - poza Ryglicami także Szczurowa i Szczucin, a w tym dwie - Bochnia i Czchów. Oczekiwania były jednak dużo większe. - Targi odbywają się przecież w kilkunastu innych gminach. Cóż, najwyraźniej nie zależy im na tym, aby podnieść standardy handlowania i promować swoich rolników - dziwi się Stanisław Sorys.
Burmistrzowie Tuchowa i Zakliczyna winę zrzucają na brak odpowiedniego terenu pod budowę targowiska. - Obrzeża miasta nie wchodzą w grę, bo nikt by się tam nawet nie pofatygował - mówi Mariusz Ryś, burmistrz Tuchowa. Jedną z najlepszych lokalizacji pod tego typu działalność była działka w sąsiedztwie dworca kolejowego, ale PKP ostatecznie wybrały ofertę firmy skupującej złom.
Również w Zakliczynie mają problem z lokalizacją targowiska. - Z przyjemnością ustawiłbym estetyczne wiaty koło ratusza, ale konserwator na pewno się na to nie zgodzi. A przenoszenie handlu poza centrum niespecjalnie ma sens, bo może się okazać, że w ten sposób zniszczymy wielowiekową tradycję jarmarków, które przyciągają do Zakliczyna setki osób z regionu. Korzystają na tym nie tylko sprzedający na Rynku, ale też właściciele sklepów ulokowanych wokół niego - mówi burmistrz Jerzy Soska.
Do wyprowadzenia handlu z obskurnego placu na zapleczu budynku Urzędu Gminy przymierzały się także władze Wojnicza, ale w ich przypadku przeważył czynnik finansowy.
- Sama dotacja od marszałka na budowę targowiska stałego nie wystarcza. Trzeba mieć także zarezerwowane pieniądze na wkład własny. A my w tym momencie jesteśmy w takiej sytuacji, że liczymy każdy grosz. Może kiedyś - mówi Wojciech Janus, wiceburmistrz Wojnicza.
Problem w tym, że program "Mój Rynek" się kończy i nie wiadomo, czy będzie kontynuowany w kolejnym budżecie unijnym na lata 2014-2020.
Potrzebę zmiany wyglądu najpopularniejszych targowisk w mieście dostrzegły także władze Tarnowa. Pierwszym krokiem było przeniesienie handlu z Kapłanówki na odpowiednio przygotowany plac w Chyszowie, drugim jest trwająca właśnie przebudowa Burku. Nowe targowisko w tym miejscu ma być gotowe w grudniu.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+