Mózgiem, a zarazem najaktywniejszym członkiem grupy był 30-letni sądeczanin. Mężczyzna brał udział we wszystkich 15 skokach, których doliczyli się śledczy.
30-latek rozpoznawał teren, wybierając najczęściej wyposażone w miedziane elementy świątynie. Tak było m.in. w Pa-leśnicy i w sąsiednim Zakliczynie (w kościele parafialnym i klasztorze), skąd skradł rynny, oraz w Jurkowie, gdzie ze świątyni zrabował miedziane parapety. Z 44-letnim kompanem próbowali zerwać je także z kościoła w Koszycach Wielkich, ale zostali spłoszeni. Złodzieje ani myśleli wracać do domu z niczym i zdecydowali się okraść z rynien kościół w Siemiechowie. Tu ujęli ich policjanci.
- W związku z kradzieżami nasze działania przy kościołach były nasilone. Można powiedzieć, że czekaliśmy na pojawienie się sprawców - mówi Olga Żabińska, rzeczniczka tarnowskiej policji.
Mężczyźni tłumaczyli się wprawdzie awarią samochodu, ale znalezione w nim narzędzia i elementy miedziane nie pozostawiały złudzeń co do tego, jaki był faktycznie cel ich wizyty w Siemiechowie. W trakcie śledztwa okazało się, że w szajce działali jeszcze 28- i 45-latek, którzy mieli swój udział także we wcześniejszych kradzieżach paliwa z baków i elektronarzędzi.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+