- To skandal - oburza się jeden z naszych Czytelników, który opowiedział nam o tym problemie. - Rozumiem, że dworce są zamykane na noc, gdy nie kursują pociągi, ale nie w takiej sytuacji, kiedy na peronie marznie kilka osób - tłumaczy.
Sprawdziliśmy. I okazało się, że to nie był przypadek. W czasie gdy poczekalnia jest nieczynna, przez Brzesko przejeżdża kilkanaście pociągów. Kursują one do Krakowa, Tarnowa, Rzeszowa, Nowego Sącza czy Przemyśla. Wszyscy, którzy zdecydują się na podróż pomiędzy godziną 21 a 5 rano, na pociąg mogą zaczekać tylko na peronie - na zimnie, deszczu i śniegu.
Problem, choć w mniejszym stopniu, dotyka także Bochni. Tamtejszy dworzec także jest zamykany na noc. W tym przypadku przerwa trwa niecałe cztery godziny (od wpół do pierwszej do 3.15). W tym czasie jednak także kursują pociągi, więc i bochnianie są skazani na brak poczekalni.
- To jest problem. Sam doświadczyłem tego, gdy wracałem z Warszawy - podkreśla Krzysztof Nowak, były sekretarz powiatu bocheńskiego, obecnie właściciel agencji reklamowej. - Warunki atmosferyczne były wtedy wyjątkowo nieciekawe. Przez kilkanaście minut czekałem na mrozie, bo poczekalnia była zamknięta. A przecież tak nie powinno być.
Przedstawiciele PKP w tej sytuacji nie widzą żadnego problemu. - To powszechna praktyka. W całej Polsce dworce są zamykane na noc - tłumaczy spokojnie Aleksandra Dąbek z Biura Prasowego Departamentu Marketingu PKP S.A.
- To czas potrzebny między innymi na posprzątanie tych miejsc i przygotowanie ich do wzmożonego ruchu podróżnych w ciągu następnego dnia - dodaje.
Na pytanie, dlaczego w przypadku Brzeska to sprzątanie trwa aż 8 godzin, przedstawicielka kolei nie potrafiła odpowiedzieć. Nie wiedziała także, czy ta dość długa przerwa może zostać skrócona.
Z rozwiązania wprowadzonego przez PKP nie jest zadowolony także burmistrz Brzeska.
- Na pewno nie może tak być, że ludzie marzną na peronie, kiedy mamy odnowiony dworzec i poczekalnię. W końcu są to miejsca, które mają służyć mieszkańcom, a nie utrudniać im życie - podkreśla Grzegorz Wawryka. Szef lokalnego samorządu zapewnia, że temat wydłużenia czasu, w jakich dworzec będzie dostępny dla mieszkańców, zostanie poruszony podczas zaplanowanego w najbliższym czasie spotkania z przedstawicielami kolei. - Zrobię wszystko, aby ten problem rozwiązać - obiecuje burmistrz.
Taką nadzieję mają też podróżni. Długo czekali, aby dworce zyskały odpowiedni standard. Przez wiele lat bowiem odstraszały one swoim wyglądem i stanem technicznym. Gdy w końcu je odremontowano, ktoś postanowił o ich zamknięciu. I nie chodzi tu raczej o względy bezpieczeństwa pasażerów czy pracowników kolei.
- Za bezpieczeństwo na peronach i dworcach odpowiadają tak naprawdę SOK-iści. My jednak ten teren też patrolujemy i mogę powiedzieć, że odkąd dworce zostały odnowione, nie było żadnych niepokojących interwencji - przekonuje Krzysztof Tomasik, komendant straży miejskiej w Bochni.
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+