Byłaś (-eś) świadkiem ciekawego wydarzenia? Daj nam znać! Czekamy na informacje, zdjęcia i nagrania wideo! Przyślij je na adres [email protected]. Do Twojej dyspozycji są też nasze profile na Facebooku: Mój Reporter Kraków | Gazeta Krakowska
Przypomnijmy. Zaraz po wypadku, który wydarzył się w czwartek, wydawało się, że doszło do niego na skutek awarii wozu. - Jeden z uczestników kolizji prowadził swój wóz zbyt szybko i przez to doszło w nim do awarii - mówił zaraz po zdarzeniu
Kazimierz Pietruch z zakopiańskiej policji. - Odczepił się dyszel i wozy się zderzyły. Jako że jednak nikomu nic się nie stało, zakończyliśmy interwencje w Tatrach na mandacie wystawionym fiakrowi.
Teraz okazuje się, że cała sprawa mogła wyglądać inaczej. Do naszej redakcji dotarł właśnie list, w którym przypadkowa turystka, która była w czwartek w Tatrach, tak opisuje to co się wydarzyło: "Byłam świadkiem zderzenia dwóch wozów konnych. Było to zderzenie umyślnie zrobione przez jednego z wozaków. Otóż z zazdrości, że inny fiakier mu "ukradł" trzech turystów w Morskim Oku, zaczął go ścigać i wyprzedzać. Mijając drugi wóz (na fragmencie trasy gdzie nie ma miejsca na dwa wozy, czyli 4 konie jadą równolegle, a piesi idą po bokach!), jeden koń uderzył głową w obok jadące konie, te się przeraziły i poniosło je. Po tym co się stało, jeden z turystów o mało nie pobił tego górala za to, co ten zrobił. Naraził wszystkich jadących i pieszych na niebezpieczeństwo". Jak dodaje autorka listu, pani Alicja Boryczka, jej zdaniem woźnicę powinno się teraz postawić przed sądem.
- I tak zrobimy - mówi Beata Czerska, prezes Tatrzańskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. - Jeszcze dziś zaniosę do zakopiańskiej prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez woźnicę, który ścigając się na szlaku męczył konie i narażał na szwank życie i zdrowie turystów. Zobaczymy, czy śledczy podejmą tę sprawę.
- A niech pani Czerska sobie zgłasza do prokuratury co chce - mówi z kolei Stanisław Chowaniec, szef fiakrów z Morskiego Oka. - To, co się stało, to był wypadek. One zdarzają się nawet najlepszym, więc my też chyba mamy do nich prawo. Na szczęście jednak nikomu w tej kolizji nic się nie stało.Dziękuję za to Bogu.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+