- Panowie zdecydowanie źle zaplanowali swoją wyprawę na najwyższy szczyt polskich Tatr - mówi Andrzej Mikler, ratownik dyżurny Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Mężczyźni ruszyli na Rysy w sobotnie popołudnie. O godz. 18 zaalarmowali TOPR, że potrzebują pomocy.
- Młodzi ludzie nie mieli z sobą odpowiedniego sprzętu do takich wędrówek, czyli raków i czekana (na Rysach wciąż zalega sporo śniegu - przyp. red.). Posiadali jedynie folię termiczną, ale to za mało na obecne warunki na Rysach. Na dodatek nie znali dokładnie trasy. Pomylili szlak - mówi ratownik. 200 metrów przed Rysami skręcili z drogi wiodącej na szczyt i utknęli w niebezpiecznym miejscu. - Z uwagi na późną porę, zdecydowaliśmy, że polecimy po nich śmigłowcem. Ratownicy musieli opuścić się do nich na linach i zabrali na pokład śmigłowca. Tak wrócili do Zakopanego - mówi Andrzej Mikler.
Wcześniej tego dnia ratownicy pomagali dwóm turystkom, które osłabły na Szpigla- sowej Przełęczy.
- Kobiety po prostu źle oceniły swoje możliwości fizyczne. Na tyle osłabły, że nie były w stanie kontynuować swojej drogi. Również i im pomogła ekipa śmigłowca ratunkowego. Kobiety całe i zdrowe na pokładzie helikoptera wróciły do Zakopanego - mówi ratownik dyżurny.
TOPR ostrzega przed wyprawami w wyższe partie Tatr. Choć nie ma już zagrożenia lawinowego, wciąż w górach zalega śnieg. Raki i czekan w takich warunkach są bardzo przydatnym sprzętem.
Z kolei Tatrzański Park Narodowy ostrzega miłośników skitourów, że w Tatrach już nie wolno poruszać się na nartach. Ograniczenia zostały wprowadzone z uwagi na budzące się świstaki, a także okres, w którym na świat przychodzą młode kozice górskie. Zwierzęta potrzebują w tym okresie spokoju i ciszy.