Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tenczyński korowód księdza Salawy

Katarzyna Janiszewska
Obraz pędzla Jana Chrząszcza wywołał w Tenczynku ogromne poruszenie. Komisja Archidiecezjalna zdecydowała, by płótno zdjąć i przenieść do muzeum. Została po nim pusta ściana
Obraz pędzla Jana Chrząszcza wywołał w Tenczynku ogromne poruszenie. Komisja Archidiecezjalna zdecydowała, by płótno zdjąć i przenieść do muzeum. Została po nim pusta ściana Katarzyna Janiszewska
Może całej tej afery by nie było, gdyby nie chęć proboszcza, by obraz poświęcić. Ale stało się i ludzie zaczęli gadać. Że jak to, mają się do gosposi księdza modlić? Taki się zrobił ruch, że z kurii na święcenie nikt nie przyjechał. Za to wszystkie media chyba już w wiosce były. Ci, co na płótnie, sami teraz nie wiedzą, co sądzić o sprawie. Bo stosunki sąsiedzkie się popsuły, a tu przecież nikt nikogo urazić nie chciał - pisze Katarzyna Janiszewska.

Czytaj także: Marcela z Nowego Sącza w finale Miss Polonia 2011 [ZDJĘCIA]

Pierwsze, co się nowemu proboszczowi rzuciło w oczy, jak wszedł do tenczyńskiego kościółka, to stare zniszczone ławki. I pusta ściana. Na lewo od ołtarza, wielka, jakby stworzona pod obraz. Tym bardziej że po drugiej stronie wisiało już malowidło: Jan Tęczyński klęczy przed św. Jadwigą i odbiera od niej testament. Czy taki udany, trudno powiedzieć. Proporcje jakby trochę zaburzone, bo Jan wygląda przy Jadwidze jak mały chłopiec, ale mniejsza o to.

Więc ta pusta ściana w pierwszej chwili uderzyła proboszcza i już w jego głowie zakwitła myśl, by ją jakoś zagospodarować. To, co później uderzyło proboszcza, to ludzka złośliwość i niesprawiedliwość. Bo tego, co się działo po zawieszeniu obrazu - mówi dziś ks. Stanisław Salawa - nie da się nazwać inaczej jak atakiem wymierzonym wprost w niego.

Aniela, co służącą była
Wszystko wydawało się wręcz idealnie układać. Najpierw beatyfikacja Ojca Świętego - to przesądziło, że na obrazie będzie Jan Paweł II. Tym bardziej że na papieża w każdej parafii jest zapotrzebowanie, a tu jeszcze taka okazja. Zostało już tylko wybrać moment. I też lepiej złożyć się nie mogło. Bo proboszcz przypomniał sobie, jak podczas beatyfikacji Anieli Salawy na krakowskim Rynku papież porównywał ją do św. Jadwigi. No jakby znak z nieba!

- Błogosławiona Aniela to moja rodzina - mówi ksiądz. - Mało kto pamięta, że była służącą. Chciałem podziękować Ojcu Świętemu za to, że wyniósł ją na ołtarze. Proboszcz rozpytał wśród znajomych księży, kto im obrazy malował. Padało kilka nazwisk, a wśród nich Jana Chrząszcza.

- To wybitny artysta, światowej sławy, ma wystawy w Polsce i za granicą - chwali ks. Salawa. - A na dodatek z naszej parafii. Artysta się zgodził i do tego momentu wszystko szło dobrze, w pół roku obraz był gotowy. Ale później to już po kolei zaczęło się sypać. Bo okazało się, że obok papieża, biskupów, duchownych są też i najzwyklejsi mieszkańcy Tenczynka. Ci, których tam nie ma, zaczęli się zastanawiać: według jakiego klucza proboszcz wybierał? Ale o nic im tak nie chodzi, ani o tego rzeźnika, ani o stolarza, ani o Kasię z chóru, jak o gosposię księdza.

Bo jak to - pytają ludzie - mają się teraz modlić do gosposi? Już inne wsie się z Tenczynka śmieją. Tak nie przystoi, aby świeccy obok świętych, jak równy z równym. Że Jan Tęczyński na jednym obrazie ze św. Jadwigą, to się zgadza. Ale on przed świętą klęczy! A ta gosposia to czymże się zasłużyła? Przepisy paniom z koła gospodyń dawała? Toż to śmiechu warte. Na plebanii rządy twardej ręki prowadzi. Blokadę dostępu do księdza zakłada: teraz proboszcz odpoczywa, nie przyjmuje - mówi i nikogo nie wpuści. Dla ludzi to ona jest obca. Proboszcz ją przywiózł i ze sobą zabierze, a na obrazie w kościele zostanie. Najlepiej, to niech sobie ksiądz w jadalni malowidło zawiesi - dodają ludzie.

No i w październiku miało być uroczyste poświęcenie, wszystko już było uzgodnione, msza zapowiedziana. A tu kolejny zgrzyt, bo ani z kurii, ani zaproszeni biskupi, nikt nie przyjechał…

Nic obiektywnego
W małym Tenczynku zrobił się ruch jak w ulu. Coraz to inne media przyjeżdżają, fotografują, filmują, wypytują. Proboszcz w całej tej wrzawie zachowuje stoicki spokój. Zaprasza na plebanię, tłumaczy cierpliwie, jak dziecku, że przecież od średniowiecza na obrazach obok świętych są świeccy, świadkowie ich życia. Że ten obraz to taka historyczna migawka. Że sprawdził, wszyscy, co namalowani, wtedy na papieskim kazaniu byli. A poza tym, każdy mógł się włączyć w finansowanie, ale jakoś wtedy nie było chętnych.

- Że coś takiego się stanie, to mi przez myśl nie przeszło - kręci głową ks. Salawa. - Obraz trzy miesiące wisiał i była cisza, spokój. Aż tu taki atak na panią Stanisławę. Same oszczerstwa, nic obiektywnego. Paskudna, rozbijacka robota. Od początku nie bardzo mnie tu parafianie przyjęli. Poprzedni proboszcz był lubiany i tak to ludzie odczytali, że go wygryzłem. A on sam chciał iść do Krakowa.

Pani Stanisława - szatynka, krótko obcięta, z poważną twarzą, w purpurowej bluzce i czarnej spódnicy - wchodzi z telefonem przy uchu, energicznie. Ktoś dzwoni, chce umówić termin, więc co ma powiedzieć? - pyta. Widać od razu, to prawa ręka księdza. Sprawy plebanii trzyma w ryzach. Gości częstuje cappuccino z puszystą pianką i własnoręcznie pieczonym sernikiem.

- Kupnego ciasta ksiądz proboszcz nie jada - rzuca i znika za drzwiami kuchni. Oszczędna w słowach. Nie wdaje się w zbędne dyskusje. - No i widzi pani - kontynuuje proboszcz - pani Stasia to się już zastanawia, czy tego wszystkiego nie rzucić. Taki to dla niej cios. Miała restaurację w Żywcu, szefową była, na kuchni się zna. I pewnego dnia wypadek! Tak ją pogięło, że lekarze cudem odratowali kręgosłup. Po tym zwróciła się w stronę kościoła. Na XX-lecie kapłaństwa z kolegą księdzem się zgadałem, że ma dwie panie, jedną mi może odstąpić. I pani Stasia już 12 lat jest u mnie. Kwaśnicę żywiecką wyśmienitą gotuje, i naleśniki, i kluski. Księża chętnie tu na odpusty przyjeżdżają.

Kasia, co śpiewa w chórze
A na tym obrazie, to przecież ledwie ją widać. Że też ją ktoś wypatrzył, to czysta złośliwość. Bo na obrazie wygląda to tak: na prawo od papieża, w dolnym rogu, zwrócony półprofilem stoi proboszcz. Ręce opiera na ramieniu chłopca, który służy do mszy.
Dalej Kasia Polak, z ciemnymi włosami, upiętymi w tyle. Wszyscy mówią, że najbardziej podobna do siebie. Bo zdarzało się, że papieża ludzie nie poznawali, pytali, czy to nasz. A był taki, co brata księdza z siostrą zakonną pomylił. Więc ta pani Kasia co niedzielę śpiewa w kościelnym chórze. A jak kto poprosi, to i na ślubach, nawet na pogrzebach. Studentka Ignatianum, chce pracować z dziećmi.
Pani Kasia: Odpowiedzialność jest, a jakże, na jedną przedszkolankę przypada 25 dzieci. Ale jak człowiek robi, co lubi, to się nie męczy. Jak mam to w skrócie ująć, to powiem, że parafia jest podzielona. Każdy wiedział, że na obraz idzie, a teraz gadają niektórzy, że to było bez pytania. Jest najazd na Kościół. Jak ksiądz i gosposia, to od razu, że nie tylko mu gotuje, że coś więcej ich łączy. Takie niesmaczne opinie czytałam w internecie. A ja wierzę, że nasz proboszcz ma czyste sumienie. Inaczej by mszy nie odprawiał. Starszy, schorowany, by-passy ma. Jak TVN przyjechał, to tak już się zrobiło, że jedna pani krzyczała: ratujcie proboszcza, bo go na taczkach wywiozą.

Sprawa się rypła
Nad panią Kasią góruje biskup Tadeusz Pieronek: O tym, że jestem na obrazie, to się dowiedziałem - mówiąc z żywiecka - jak się sprawa rypła - uśmiecha się duchowny. - Ależ to przecież od początku świata tak było, że fundatorów umieszczało się na obrazach. To nic wielkiego, żadne przestępstwo. Może jest w tym trochę naiwności, ale można się tylko uśmiechnąć.

Masarz filantrop

Za to Antoniemu Jamińskiemu, którego głowa wystaje zza ramienia biskupa, tak bardzo do śmiechu nie jest. Wysoki, postawny mężczyzna, z siwiejącą brodą to radny gminy Krzeszowice.
Kiedyś prowadził masarnię ("Tu był skup, ubój i produkt finalny"). Co jakaś impreza, festyn przywoził wędliny, kiełbasy, kiszki, sponsorował sportowców, wakacje dla dzieci. I dziś, choć już na emeryturze, dzieli się dietą radnego: mam, to daję - taką przyjmuje zasadę. W przydomowym obejściu trzyma daniele, konie, ma też gołębie pocztowe. Po to, żeby nie było czasu się starzeć.

Jamiński: Nieprzyjemna się zrobiła sprawa z tym obrazem. Podzieliła mieszkańców. Jeśli moja osoba kogoś uraziła, to przepraszam. Jak tak ma być, to mnie proszę wymazać. Ja się na ten obraz nie pchałem. Dużo w życiu pomagałem, ale nie po to, żeby mieć rozgłos, żeby mnie chwalili. Jakim teraz wzorem jest Tenczynek dla całego świata? Z Wrocławia od rodziny listy do mnie przychodzą, co się tu u nas dzieje. A po co ja mam być na językach? Od 1969 r. tutaj mieszkam i jednego wroga nie miałem. Ja nie wiem, czy to o zgorszenie, czy o zazdrość chodzi. Tylko o jedno mam żal - że nikt mi w oczy o pretensjach nie powiedział.

Kościółkowi
Proboszcz Salawa mówi, że na tym obrazie to sami zasłużeni dla parafii ludzie, tacy kościółkowi.
- Kobieta o pięknych, srebrnych włosach, to pani Maria - przedstawia bohaterów obrazu. - Śpiewa w kołach gospodyń, dba o kościół w Rudnie. Obok pan Józef, z rady parafialnej, już nieżyjący. Siostra Anna, przedstawicielka sióstr szarytek. Przełożona nie chciała pozować, więc na nią padł los. A tutaj prymas Glemp i kardynał Dziwisz, wtedy jeszcze prałat.

Papieski ochroniarz

Józef Żbik, właściciel zakładu pogrzebowego i członek rady parafialnej, trochę sobie pluje w brodę, że namówił syna na pozowanie. Teraz rodzina półżartem mu wyrzuca, że go wmanewrował w cały ten ambaras.

- Propozycję od księdza dostałem ja - opowiada. - Ale tak sobie pomyślałem, że jedyną adekwatną osobą z całej rodziny jest syn. Mając na uwadze, że był ministrantem, jest pozytywnie widziany. No i miał okazję być blisko papieża, o tu, proszę - wskazuje na monitor komputera. Na nim młody Żbik w kombinezonie moro i kamizelce kuloodpornej stoi obok Ojca Świętego. - Byłem przekonany, że wszystko jest dograne, uzgodnione z kurią. Ksiądz się zwrócił z prośbą, nie chciałem robić przeszkód.

Grzegorz Żbik przytakuje ojcu: Jak się to całe zamieszanie zrobiło, to nawet byłem zadowolony, że moja głowa gdzieś tam tylko trochę z tyłu wystaje. Nie znam się na sztuce, to nie chcę komentować. Ale różnych malarzy się widzi. A tutaj nie wszystkie twarze są trafione, żeby takie idealnie były podobne jak w rzeczywistości.

Stolarz kroczy do świętości
Na lewo od papieża stoi kardynał Macharski i arcybiskup Życiński. Za nimi Józef Nowak. W dawniejszych czasach prowadził zakład stolarski ("Pracownię stolarską" - poprawia). Wszystkie dekoracje, ozdoby do kościoła, ramy przy obrazach - to jego działo. Dwadzieścia lat pracował w Muzeum Etnograficznym.
Józef Nowak: Zajmowałem się wystawami, więc mam doświadczenie - podkreśla. - Co roku robię szopkę i grób Pański. Taki dostałem talent od Boga, że zmysł plastyczny mam bardzo rozwinięty. Każdy szczegół dostrzegam: jak siostry dekorują, czy kwiat jest odpowiednio dobrany, czy kolor właściwy. A z obrazem, to ja tu żadnej niezręczności nie widzę. Kroczymy za papieżem, drogą jego świętości, tak ja to odbieram. I cóż w tym złego? Miałem być w roli statysty. No ktoś przecież musiał, a wszyscy się nie zmieszczą. Dla mnie to splendor, że ksiądz moją pracę docenia.

Pani Stasia cierpi
Przy filiżance cappuccino proboszcz dalej snuje swą opowieść. Mówi wolno, spokojnie, by nikt mu nie umknął. - To kto jeszcze został? A tak. To pan Jan, należy do zespołu charytatywnego - wskazuje duchowny. - Udziela się jako ochroniarz w Sanktuarium Miłosierdzia Bożego. Poniżej mój brat, ksiądz Władysław Salawa, proboszcz w Rudniku koło Myślenic. I mój tatuś. Był rzemieślnikiem, robił pantofelki gimnastyczne. Mamusia mu pomagała.

No i jeszcze dzieci w krakowskich strojach. Chłopiec ani jednych rorat nie opuścił, twardo mówi, że chce zostać księdzem. Dziewczynka to znajoma artysty malarza. A tam, całkiem z tyłu, na końcu - pani Stasia. Dość się już nacierpiała.

Pani Stanisława ze łzami w oczach: Ja nie wiem, co to się porobiło. Czy ja coś komu zrobiłam, czymś się naraziłam? W swojej miejscowości byłam ceniona, szanowana, wychowałam dwójkę dzieci. Jak tak można kogoś oczerniać? Stara się człowiek, tyle koło plebanii robi. Chaszcze tu były, a ja kwiatów nasadziłam, wszystko wykoszone, inne wsie nam zazdroszczą. Jak się poszłam pierwszy raz pokłonić Matce Boskiej, ciemno w kościele było, to wpadłam w dziurę w ławce. Dopiero proboszcz wszystko ponaprawiał, wyremontował… Dajcie już spokój. Jak ja to mam przeżyć?

Pusta ściana
I to już koniec korowodu, to już wszyscy bohaterowie tenczyńskiego skandalu. Powoli atmosfera w wiosce wraca do normy. Już sąsiad na drugiego krzywo nie zerka, nie ma uśmieszków, półsłówek. Obraz z kościółka zniknął. Ściana naprzeciw portretu św. Jadwigi i Jana Tęczyńskiego (niezbyt jednak udanego, bo te proporcje, i tak dalej…) jest pusta jak dawniej.

W ogłoszeniach duszpasterskich proboszcz napisał do wiernych: "Mocą decyzji Archidiecezjalnej Komisji, po konsultacji z kardynałem Dziwiszem, wybitne dzieło pędzla Jana Chrząszcza - wokół którego to obrazu ostatnio narobiło się tyle zamieszania - został przeniesiony do Muzeum Archidiecezjalnego". Tyle.
I tylko, gdy odbierał telefon z decyzją, wyrwało mu się: to już nie będą musieli modlić się do gosposi…

Miss Polonia z dawnych lat. Zobacz galerię kandydatek!

Wybieramy najpiękniejszą sportsmenkę Małopolski! Weź udział w plebiscycie!

"Super pies, super kot"! Zobacz zwierzaki zgłoszone w plebiscycie i oddaj głos!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska