- Oblałam go benzyną i chciałam spalić - nie kryła na sali rozpraw. Grozi jej do 3 lat więzienia. Odpowiada z wolnej stopy za niecodzienny incydent, do którego doszło 12 maja br. w gmachu sądu. Ewa S. obserwowała przebieg rozprawy dotyczącej zabójstwa jej syna, 27-letniego Jana S. Oskarżony Piotr R. jej zdaniem zachowywał się arogancko i lekceważąco. Nie okazywał skruchy, ciągle się uśmiechał. Nie wytrzymała, gdy usłyszała jego wypowiedź, że "sąd mu nic nie zrobi, a on odsiedzi 5 lat i wyjdzie na wolność". To tak zdenerwowało Ewę S., że postanowiła sama wymierzyć mu sprawiedliwość.
- Jak się pani do tego przygotowała? - pytała sędzia Agnieszka Pilarczyk. Średniego wzrostu, tęga, matka ośmiorga dzieci przyznała, że w plastikowej butelce przyniosła benzynę do kosiarki i w pewnej chwili chlusnęła łatwopalnym płynem na Piotra R., gdy wychodził z sali rozpraw w konwoju policyjnym. Przypadkowo oblany został także funkcjonariusz policji.
- Zrobiło mi się żal policjanta, nie chciałam zrobić mu krzywdy. Żal mi się także zrobiło zabójcy, by nie został kaleką - opowiadała.
Widać było, że mimo upływu kilku miesięcy od zdarzenia mocno je przeżywa, kobieta wycierała łzy, głos się jej łamał. Dodała, że nie wyjęła wtedy zapałek z torebki, ale gdyby chciała, to na pewno zdążyłaby to zrobić. Kobieta opowiadała, że żal jej było też syna, który był jedynym żywicielem w rodzinie.
- Żałuję też tego, że się tak zachowałam w sądzie - dodała oskarżona. Jej słów w milczeniu wysłuchał pokrzywdzony Piotr R. Został doprowadzony z więzienia, gdzie odbywa już karę 12 lat więzienie za zabójstwo Jana S. Wyrok w jego sprawie nie jest jeszcze prawomocny.
Sąd przyjął, że w marcu 2011 r. Piotr R. zabił jednym ciosem noża Jana S. w trakcie imprezy przy ul. Kolejowej, gdzie obaj mieszkali. Tragiczne zdarzenie poprzedziło spotkanie towarzyskie. Przy ognisku pito alkohol, uczestnicy piekli kiełbaski. W pewnej chwili mocno nietrzeźwy i odurzony oparami wdychanego rozpuszczalnika Piotr R. stał się agresywny. Jan S. próbował go powstrzymać. Potem obaj mężczyźni znaleźli się w jednym pokoju. Wtedy Piotr R. zadał znajomemu cios nożem. Wcześniej groził mu śmiercią i przygotował sobie kilka noży.
Skuty kajdankami, wysoki, szczupły, ostrzyżony na jeża świadek Piotr R. z tatuażem na karku "Tylko dla..." opowiadał, że majowy incydent w sądzie pamięta już słabo. W pewnej chwili poczuł, że został oblany benzyną, miał mokrą bluzę na plecach.
- Nie czułem się jednak wcale zagrożony. Moje życie nie było zagrożone - powtórzył. Nie krył na rozprawie, że "nie domaga się ścigania i ukarania sprawcy, czyli Ewy S". Sąd odroczył proces kobiety do października br.
Ubocznym efektem incydentu było wystąpienie krakowskiej prokuratury do prezesa sądu, by rozważono możliwość ograniczenia wnoszenia płynów na teren sądu, jak to się dzieje np. na lotniskach. Prokurator argumentował, że w innym przypadku ktoś mógłby użyć np. kwasu do ataku na inną osobę.
Niebieskie kozy i owce z napisami "MO" I "JP" [ZDJĘCIA]
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!