Talibowie, którzy pod koniec września porwali polskiego geologa Piotra Stańczaka, dali ultimatum rządowi Pakistanu: "Jeśli do 4 lutego nie spełnicie naszych żądań, zakładnik zapłaci życiem".
Tak podał pakistański dziennik "Dawn". Terroryści chcą uwolnienia z więzień swoich towarzyszy
i wycofania wojsk rządowych z terenów zajmowanych przez swoje plemiona. Twierdzą, że okup zupełnie ich nie interesuje.
- Uruchomiliśmy wszystkie środki, by zweryfikować tę informację. Nasi dyplomaci na miejscu rozmawiają z przedstawicielami rządu pakistańskiego. Także minister Radosław Sikorski będzie rozmawiał ze swoim pakistańskim odpowiednikiem - opowiada Piotr Paszkowski, rzecznik prasowy Ministerstwa Spraw Zagranicznych.
Nasi dyplomaci naciskają, by za wszelką cenę uwolnić Polaka - albo poprzez częściowe spełnienie żądań porywaczy, albo odbijając zakładnika. Na razie władze Pakistanu sprawdzają, czy nikt nie podszywa się pod porywaczy - Pasztunów z organizacji Tenri-Taliban.
Ekspert od terroryzmu Krzysztof Liedel z Colegium Civitas dobrze ocenia starania MSZ. Twierdzi,
że nadszedł przełomowy moment negocjacji, w którym rząd Pakistanu musi podjąć konkretne działania.
Terroryści tracą cierpliwość do rządu w Islamabadzie - mówią eksperci
- W tej sprawie każdy scenariusz jest możliwy, bo talibowie są zdeterminowani. Można domniemywać, że chcą wywrzeć presję na Pakistańczykach, bo na pewien czas rozmowy utkwiły
w miejscu - uważa Liedel.
- Jednocześnie nie przywiązywałbym zbyt dużej wagi do podanego terminu - dodaje. - Takie terminy bywają wielokrotnie przesuwane. Ważne, by wznowić rozmowy.
Niektórzy specjaliści widzą jednak sytuację w czarnych barwach. - Raczej nie ma co liczyć na spełnienie żądań przez Pakistan. Tu sprawę pozytywnie mogą rozwiązać tylko tajne negocjacje
i okup. Szanse Polaka to 50 na 50 - twierdzi prof. Michał Chorosiński z Instytutu Nauk Politycznych
i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Jagiellońskiego. - Słowa terrorystów świadczą
o usztywnieniu ich stanowiska - dodaje.
Rodzina o groźbie śmierci zakładnika dowiedziała się z mediów. - Nikt się ze mną nie kontaktował. Nadchodzące dni będą dla mnie bardzo trudne. Wierzę jednak, że wszytko dobrze się skończy
- mówi niespokojnym głosem Danuta Paszek, siostra porwanego. - Oby ta deklaracja była tylko blefem...
Piotr Stańczak jest pracownikiem firmy Geofizyka Kraków, która miała podpisany kontrakt
z pakistańskim przedsiębiorstwem. Pochodzi z okolic Krosna. Wcześniej pracował m.in.
w Małopolsce, szukając ropy pod Bohnią. Do Pakistanu wyjechał w sierpniu.
Zajmował się wykonywaniem zdjęć sejsmicznych, które ułatwiają poszukiwanie złóż surowców naturalnych
Terroryści uprowadzili 42-letniego inżyniera we wrześniu. Do porwania doszło w okolicach wsi Pind Sultani, ok. 100 km na wschód od stolicy Pakistanu - Islamabadu.
Terroryści zaatakowali, kiedy Polak jechał rano do pracy. Zastrzelili trzech Pakistańczyków: dwóch kierowców i ochroniarza, którzy mu towarzyszyli.
W październiku porywacze ujawnili nagranie, w którym porwany inżynier przeczytał oświadczenie
w języku polskim i angielskim. Apelował w nim do pakistańskiego rządu o spełnienie żądań porywaczy, by ocalić jego życie. Chodziło o zwolnienie 110 bojowników osadzonych w pakistańskich więzieniach.
Wiadomość nagrywano najprawdopodobniej w miejscu przetrzymywania Polaka, w okolicach granicy afgańsko-pakistańskiej.
W listopadzie MSZ wysłał do Pakistanu "polskiego Jamesa Bonda" - Zenona Kuchciaka, człowieka
od zadań specjalnych za granicą. Jednak pakistańskie media zdekonspirowały go, podając, że spotkał się z prezydentem Asifem Alim Zardarim.
Przez dłuższy czas nie pojawiały się nowe informacje na temat porwanego inżyniera. Aż do teraz. Jak podają pakistańskie media, to Shura, rada starszych danego regionu, zdecydowała o wydaniu ultimatum w sprawie Polaka. Upłynie ono już w najbliższą środę.