W dni powszednie przeboleć to jestem gotów, miejskie służby utrzymywania zieleni kiedyś pracować muszą, choć to dobiegające z każdego kąta charakterystyczne pierdzenie kos spalinowych jest dość męczące. Ale - trzy decybele więcej, trzy mniej, nie mieszkamy w końcu w parku narodowym.
Potem jednak przychodzi święto, taki dajmy na to 1 Maja. Siódma rano. Otwieram oko, na razie jedno, ale już słyszę, jak za oknem ktoś mocuje się z linką rozrusznika. Jedno pociągnięcie, drugie, trzecie i jest! Silnik chodzi jak ta lala. Brrrrruuuuuum! O, rozpoznaję, jeszcze w malignie, że to taka kosiarka z możliwością zwiększania obrotów, co zresztą jej właściciel, jakiś niespełniony motocyklista, wykorzystuje, a nawet, powiedziałbym, nadużywa. Święto pracy, jego mać.
Mam to (nie)szczęście, że mieszkam w pobliżu działek. Szczęście, bo choć to centrum Krakowa, mam zielono pod oknem i żaden deweloper nie jest w stanie tu położyć choćby jednej cegły. Co fakt, to fakt, działkowcy biją na głowę urzędników jeśli chodzi o skuteczność walki o tereny zielone.
Chwalę więc sobie, mimo wszystko, to sąsiedztwo, choć niewolne jest ono od minusów. Bo kilkadziesiąt działek, to kilkadziesiąt kosiarek. A jedno z głównych - jak mniemam, a tutejsze zwyczaje obserwuję od ładnych paru lat - przykazań działkowca brzmi: pamiętaj, abyś w dzień wolny kosił. No więc od maja do listopada koszą w święta i weekendy, tną żywopłoty maszynami, piłują drzewa piłami łańcuchowymi, chwilami miewasz wrażenie, jakbyś mieszkał w tartaku. A potem oczywiście te wszystkie ścięte i skoszone odpady palą. O dziwo, w dyskusjach o krakowskim smogu działkowcy w ogóle się nie pojawiają, choć jako grupa z pasją dymiąca i produkująca zawieszone pyły, winni mieć w nich poczesne miejsce.
Wychowaliśmy się wszyscy na tych samych amerykańskich filmach i serialach, więc doskonale rozumiem potrzebę posiadania równo przystrzyżonego trawnika (wyobrażam sobie, co w każdy weekend dzieje się na osiedlach domów jednorodzinnych - głośniej niż na Balicach).
Nie róbmy jednak z koszenia święta. Chyba, że w dożynki, ale to dopiero 23 września.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+