Tarnowianie jechali nad Brdę z nadziejami na odniesienie zwycięstwa i prawdę mówiąc było ono w zasięgu drużyny "Jaskółek". O niepowodzeniu w Bydgoszczy zadecydowały jednak błędy indywidualne zawodników oraz kolejny słaby występ w meczu wyjazdowym kapitana Unii Janusza Kołodzieja, który zakończył zawody z dorobkiem zaledwie 2 punktów.
- Dwukrotnie nasi zawodnicy wieźli do mety podwójne zwycięstwa i w obu przypadkach wyścigi zakończyły się tylko remisami. Najpierw Leon Madsen, jadąc na prowadzeniu z Artiomem Łagutą, popełnił fatalny błąd na drugim łuku i nie dość, że sam się przewrócił, to spowodował jeszce upadek Hansa Andersena. Z kolei w kolejnym wyścigu Kacper Gomólski, jadąc na prowadzeniu wraz z Maciejem Janowskim, kompletnie się zagubił i przyjechał na metę na końcu stawki. Między innymi stracone punkty we wspomnianych wyścigach zadecydowały o naszej porażce w Bygdoszczy - podkreślił trener Unii Marek Cieślak.
W wyniku wspomnianego upadku Madsen znów doznał wstrząśnienia mózgu i czeka go kolajna przerwa w startach na torze. - Duńczyk ma w tym sezonie sporego pecha. Po powrocie do parkingu nic nie pamiętał, nie potrafił nawet powiedzieć, jak doszło do wypadku i co było przyczyną popełnionego przez niego tak prostego błędu - podsumował szkoleniowiec "Jaskółek".
Kolejny słaby występ w meczu wyjazdowym zanotował Kołodziej, który w swoim pierwszym starcie pokonał tylko Andersena. - Bydgoski tor był naprawdę bardzo trudny, dlatego chcąc cokolwiek na nim zdziałać, zawodnicy cały czas musieli trzymać gaz. Janusz tego nie robił i widać było, że męczy się w czasie jazdy, dlatego w dwóch ostatnich wyścigach zastępowali go już koledzy z drużyny. Druga strona medalu to problemy ze sprzętem, jakie Kołodziej ma od pewnego czasu. Na żużlu potrafi przecież jeździć bardzo dobrze, co udowodnił w ostatnim meczu ze Stelmetem Falubazem, w którym startował na motocyklu z silnikiem pożyczonym od Maćka Janowskiego. Jestem jednak dobrej myśli i wierzę, że w najbliższym czasie, gdy Janusz otrzyma nowe silniki, zacznie prezentować się na torze zdecydowanie lepiej niż w Bydgoszczy - wyjaśnił Cieślak.
Sporego pecha podczas niedzielnego meczu miał także Łaguta, który zatarł dwa silniki. Poza tym był bardzo niezadowolony z nawierzchni toru, na jakiej przyszło rywalizować zawodnikom obu drużyn. - Zawody bardziej podobne były do motocrossu niż do meczu żużlowego. Nawierzchnia była w fatalnym stanie - stwierdził Rosjanin.
Podobnego zdania był trener Unii, który już przed meczem kilkakrotnie zwracał uwagę na przygotowanie toru zarówno organizatorom, jak i komisarzowi toru, niewiele to jednak pomogło.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+