Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

To nie maluchy trzeba ratować, tylko...

Przemek Franczak
Swoje na temat sześciolatków wiem. Uroczy to wiek, takie ostatki, kiedy jeszcze ojciec z matką są wyrocznią, której sądów się nie podważa, ostatki tej bezgranicznej miłości, jaką obdarza się starych. No bo potem, wiadomo: centrum dziecięcego wszechświata zaczyna się zmieniać, okazuje się, że ojciec z matką wcale nie są nieomylni i potrafią być wręcz nieznośni, a mimo najszczerszych chęci nie są w stanie zakopać pokoleniowych przepaści (syzyfowa to praca; tu podsypiesz, a tam nowa szczelina, tam podsypiesz, a tu potężne pęknięcie).

Nie przez przypadek to szkoła wyznacza granicę, za którą kończą się niewinność i beztroska. To w niej przecież zaczyna się, hm, szkoła życia. Rywalizacja, stres, przymus, obowiązki, zadania domowe. No i koniec wolności. Pierwszy raz w życiu każą ci siedzieć na tyłku. Pamiętam, że mnie to bardzo bolało (i tyłek, i ta świadomość utraty swobody).

Myślicie pewnie, że teraz walnę pochwalną pieśń na cześć akcji "Ratujmy maluchy!", organizowanej przeciwko posyłaniu do szkół sześciolatków, ale prawdę mówiąc nie do końca o to chodzi. Inicjatywa fajna, lubię jak się ludzie buntują, bo to oznacza, że ciągle myślą (tak jak w Turcji), ale trochę robiłbym z gęby cholewę, bo sam sześciolatkę ongiś w łapska polskiego systemu edukacji oddałem. Nie żałuję wcale, ale jak na ironię tylko dlatego, że nie wysłałem jej - mimo gorących namów dyrekcji - do nowo utworzonej klasy dla najmłodszych dzieci. Po dwóch latach ją bowiem rozwiązano i dzieci przeniesiono do innych grup. Wot, reforma, już chyba nawet kiedyś o tym pisałem.

Akcja ratowania maluchów (w sumie niefortunna nazwa, dzieci to się powinno ratować w Sudanie, Syrii i Somalii; znaj proporcjum mocium panie) jest o tyle interesująca, że pokazuje czarno na białym olewający stosunek władzy do obywateli. Jeśli potężny sprzeciw, milion podpisów pod petycją o referendum w jakiejś sprawie nie robi wrażenia na rządzie, to co może je zrobić? Reakcja będzie, kiedy ojcowie i matki sześciolatków zaczną palić opony przed budynkiem Rady Ministrów? Za dużo jest na świecie Erdoganów, żeby jeszcze u nas w ogóle przestali się liczyć z ludźmi.

To zresztą, mam wrażenie, stało się głównym paliwem akcji. Nie sam fakt, że reforma jest beznadziejnie przeprowadzana, a szkoły na nią nieprzygotowane (choć bywają wyjątki). Nawet nie chęć posiadania wyboru, tylko właśnie bezradność w starciu z polityką, biurokracją, urzędniczą machiną. To wołanie na puszczy. Poczucie, że można w sensownej sprawie rozkręcić cały niemalże ruch społeczny, ale władza i tak jest głucha na dialog (w swej naiwności lub bezczelności licząc, że ludzi do reformy przekona telewizyjny spot z supernianią).

Tak czy siak, ratowanie maluchów to walka z nieuchronnym - referendum czy nie, zmiana czy nie, polska szkoła i tak je w końcu przytuli. Mało tego - jakoś to wytrzymają, nawet stołówkę. Ale, zadaję sobie takie pytanie, kto przed polską szkołą uratuje rodziców?

Dostałem ostatnio do ręki listę podręczników do IV klasy, które muszę kupić dla córki. Polski, matematyka, historia, przyroda, angielski - wiadomo. Wszystko z ćwiczeniami, najczęściej w dwóch częściach, za każdą trzeba osobno płacić. Do tego podręcznik do zajęć komputerowych, choć do tej pory myślałem, że z tego przedmiotu wszystkiego można nauczyć się pracując na komputerze. Na dokładkę dwa(!) podręczniki do zajęć technicznych i ćwiczenia, co natychmiast obudziło we mnie tęsknotę za czasami, gdy na tak zwanym ZPT nie było żadnych książek, jeno imadło, młotek, drewno i gwoździe (kupione przez komunistów). Dalej - podręcznik do muzyki plus ćwiczenia. Na muzyce przecież ćwiczyć się głosem powinno, głosem! Plastyka? A jakże, też podręcznik. Każda pozycja na liście opatrzona jest nr. dopuszczenia, co oznacza ni mniej ni więcej tyle, że trzeba kupić nowe podręczniki, bo owo dopuszczenie z reguły zostało ogłoszone całkiem niedawno.

Zajrzałem do księgarni internetowej, wybrałem, kupiłem, zapłaciłem, gdzieś po drodze na chwilę zemdlałem z wrażenia. 459 złotych.

Ratujmy rodziców!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska