https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

To nie pieniądz rządzi światem, ale kredyt

Daniel Szafruga
Niskie stopy procentowe kuszą do brania kredytów hipotecznych "po sam korek", tak by starczyło na mieszkanie, jego urządzenie i zostało na zagraniczny wypad. Bankowcy namawiają, by brać, bo tak tanio nigdy nie było i nie będzie. Politycy dorzucają na zachętę wkład własny w programie Mieszkanie dla Młodych. Dzięki niskim stopom procentowym kredyt dostają nawet ci, którym jeszcze niedawno banki go odmawiały, uznając, iż mogą nie spłacić zadłużenia. Czy coś wam to przypomina? To samo się działo, gdy rozkręcało się frankowe wariactwo kredytowe. Gdy tak jak dziś mawiano, że jak dają, to należy brać. A martwić się będziemy później.

Kto z osób biorących dziś kredyt w złotych zadaje sobie pytanie, czy będzie wypłacalny, gdy stopy procentowe pójdą w górę, a raty wzrosną o 40 proc.? Co będzie, gdy jedno z małżonków straci pracę? W najtrudniejszej sytuacji będą ci, którzy zadłużyli się "po korek" i dziś nie są w stanie odłożyć złotówki, bo wszystko idzie na raty. Czy oni po podwyższeniu rat też będą krzyczeć, że zostali oszukani?

Nie dziwię się rozpaczy kredytobiorców, których nie stać na spłatę kredytu hipotecznego, często nie ze swojej winy. Są przegrani na całe życie. Nie dość że tracą mieszkanie, oszczędności, to jeszcze bank żąda od nich, by nadal spłacali kredyt. Prawdopodobnie za jakiś czas liczne grono osób, które wzięły kredyty w złotych przy niskich stopach, po ich wzroście wpadnie w tarapaty, jak frankowicze.

Bankowcy twierdzą, że państwo, czyli my wszyscy, musi się liczyć z tym, że im też trzeba będzie pomóc. A niby dlaczego mamy ponosić ryzyko, a banki żadnego?

Jest prosty sposób, by rozbroić tę kredytową bombę. Wystarczy wzorem krajów anglosaskich wprowadzić zasadę odpowiedzialności kredytobiorców do wysokości zabezpieczenia kredytu. Jeżeli zadłużenie wzrośnie, np. wskutek zmiany kursu waluty, a kredytobiorcy nie stać będzie na jej płacenie, to bank przejmuje nieruchomość, nawet jeżeli jej wartość spadła i wykreśla dług pechowca. Zmartwieniem bankowców jest, jak dom czy mieszkanie sprzedać, by ponieść jak najmniejsze straty. Gdyby ten system działał, klienci krakowskiej spółki Leopard mieszkań by nie odzyskali, ale nie musieliby spłacać kredytów.
Dziś bank nie ponosi żadnego ryzyka. Sprzedaje nieruchomość przez komornika na licytacji, nie interesując się ceną, bo dług ściąga od dłużnika do końca jego życia.

Niestety, nikomu nie zależy na wprowadzeniu takiego rozwiązania. Bankom - bo ryzyka nie mogłyby przerzucić na klientów. Politykom - bo boją się, że w gospodarkę wpompowane zostanie mniej pieniędzy i spadną podatki, jakie płacą banki.
Idąc do banku po pieniądze, warto pamiętać, o czym mówił Mark Twain: "Bankier to ktoś, kto pożycza ci parasol, kiedy świeci słońce, ale chce go z powrotem, gdy zaczyna padać".

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Biznes

Komentarze 8

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

j
ja
a winni są wszyscy, którzy nie głosują przeciw POPiSPSLSLD, (dawniej AWSUWZSLPZPR). Po drugie nikt Ci nie broni wziąć kredyt w Stanach, a mieszkanie kupić w Polsce, skoro tam jest OK...
j
ja
gdzie widzisz w moich komentarzach 'nowe mieszkanie' 'drogie mieszkanie' 'mieszkanie, które ciężko sprzedać', albo 'sprzedawanie już po roku'.? to ostatnie to w ogóle abstrakcja, jak ktoś nie wie czy rok gdzieś pomieszka, to nie ma rozmowy o kupnie...
a wyprowadzić się i wynająć dobre mieszkanie to nie głupi pomysł. Np. moja rata wynosi 1200zł, sąsiad wynajmuje mieszkanie i bierze 1750zł/mies. to daje min. 300zł czystego zysku + kredyt sam się spłaca.
a jak jesteś takim pesymistą to nie wychodź na ulicę, tam giną tysiące ludzi...
K
KRK
Nie bardzo wierzę w to, że biorąc kredyt na nowe mieszkanie gdzie cena jest z kosmosu, możesz potem to sprzedać w razie potrzeby nie tracąc ogromnych pieniędzy. w mniejszej skali, to tak jakby kupić samochód z nowego rocznika (więc o wiele za drogi) i chcieć go sprzedać po roku - strata jest ogromna.
I jeszcze jedno: wszyscy kredyciarze, na pytanie: "Co zrobicie jak się u nas niefajnie podzieje z pracą" mówią o sprzedaży i wyprowadzce lub wyprowadzce i wynajmie... Super. Tylko np. w Krakowie, jeśli outsourcing choćby częściowo się wyniesie (150 firm), to rynek pracy się tak załamie, że ani nikt tych mieszkań nie kupi, ani nie będzie boomu na wynajem. Ale przecież to się nie stanie, trzeba myśleć pozytywnie... Jeszcze raz obstawię niebieskie ! ;)
n
nie
Tak jak napisałeś to można kalkulować np w USA, gdzie bierzesz kredyt o stałej stopie procentowej i odpowiadasz tylko do wysokości zabezpieczenia. Wtedy można coś liczyć i planować w perspektywie 20-30 lat. To co się dzieje u nas to jest hazard i do tego znaczonymi kartami.
Zmienna stopa procentowa, która od pewnego czasu jest na historycznych minimach i dopłaty "deweloper na swoim" pogrąży znacznie więcej kredytobiorców niż obecne perturbacje frankowe.
Niestety nasze państwo zamiast uregulować te kwestie w prosty sposób wzorem krajów cywilizowanych pogarsza cały czas sytuację i dolewa oliwy do ognia.
j
ja
musisz wybudować mieszkania i wynajmować je za rozsądną cenę, nikt inny tego nie zrobi... (smutna rzeczywistość). Poza tym to już jest 'równoważna finansowo' opcja, tylko do kredytu trzeba mieć wkład własny. Jak chcesz się przenieść to musisz sprzedać mieszkanie i za pieniądze ze sprzedaży spłacić kredyt za jednym zamachem - nie zostanie tyle w kieszeni co już poszło na raty, ale wkład własny raczej się zwróci i coś się odzyska - w przypadku wynajmu, nawet najtańszego cała kwota zostaje w kieszeni właściciela mieszkania...
2. Oczywiście, że developerzy i banki namawiają do tego, żeby korzystać z ich usług. Oni myślą o swoim zysku, a nie o bezpieczeństwie klientów To samo robią sprzedawcy samochodów, pieczywa, fryzjerzy i każdy kto zarabia na klientach... Co w tym dziwnego, albo nowego?
K
KRK
Masz rację - w zasadzie czy kredyt na mieszkanie czy długoterminowy wynajem - to powinna być równoważna (finansowo) opcja - jedni zakładają rodzinę i nie planują wędrówek, za to potrzebują własny kąt (nawet jeśli "własny" znaczy na ich starość i jako spadek dla dzieci). Inni - choćby tacy jak ja - powinni mieć możliwość długoterminowego wynajmu, za rozsądną cenę. W wielu krajach normą jest takie bytowanie nawet w przypadku rodzin, które po prostu wiedzą, że nie mają zamiaru osiąść w jednym miejscu na zawsze. Niestety u nas boom na kupowanie mieszkań jest często nakręcany dla deweloperów, którzy do spóły z bankami zarabiają krocie na zadłużaniu się innych. A jeśli na czymś robi się teraz ogromna kasę, to w marketingowej części raczej nie wspomina sie o zagrożeniach.
A
Administrator
To jest wątek dotyczący artykułu To nie pieniądz rządzi światem, ale kredyt
j
ja
Z większością się zgadzam, ale akurat płacenie raty kredytu mieszkaniowego, w tej samej wysokości co odstępne dla właściciela, to dobry pomysł.
Bo jak spłacisz w 2/3 życia mieszkanie to masz mieszkanie, a jak 2/3 życia płacisz odstępne, to pozostałą 1/3 życia też będziesz tyle płacił - za emeryturę mało ludzi kupuje mieszkania.
Branie kredytu w walucie, w której się nie zarabia powinno być karalne (powiedzmy dodatkowe 0,1% na Domy Dziecka, żeby nikt sobie bezmyślnie krzywdy nie robił), a nie nagradzane pomocą ze strony państwa. Kupowanie zbyt drogiego auta też nie jest mądre.
K
KRK
Panie Danielu, obawiam się, że nikt tego głosu rozsądku nie posłucha - slogany "wolę płacić ratę niż tyle samo za wynajem", "wolę mieć swoje niż tułać się od wynajmu do wynajmu", "nie będę przecież mieszkać z rodzicami" są już tak wpojone obecnym młodym, że nawet nie zastanawiają się nad ich prawdziwym znaczeniem.
Każdy czuje się w obowiązku myśleć pozytywnie, że praca zawsze będzie, zdrowie również, że deweloper nie powtórzy manewru "Leopard", że kursy walut się nie zmienią... I nawet przykład frankowiczów mało kogo uczy rozumu. Mało kto myśli o tym, że to "jego" mieszkanie nie jest jego do końca spłacania kredytu, czyli dla wielu osób do momentu, kiedy 2/3 życia będą mieli już za sobą. Bardzo często życia spędzonego na spłacaniu rat za zbyt duże mieszkanie, ze zbyt drogim garażem na którym stoi samochód, który zbyt szybko stracił na wartości.
Ale każdemu wolno popełniać błędy. Byle tylko na własną odpowiedzialność. Ja takim ryzykantom dopłacać nie chcę. Równie dobrze, mogliby się zacząć zgłaszać po pomoc ludzie, którzy stracili majątek w kasynie...
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska