- Walczyłem mimo pękniętych żeber. Nie chciałem jednak robić Mateuszowi Borkowi przykrości i rezygnować. Lekarze trochę pomogli i tyle. Znak krzyża, Alleluja i do przodu! - powiedział po ostatnim gongu Tomasz Adamek.
„Góral” może i nie porwał publiczności, bo jednak do formy z ubiegłych lat mu daleko, ale z drugiej strony, Solomon Haumono nie sprawił mu większych problemów. Polak był aktywny, szybszy i wyprowadzał dużo więcej ciosów.
- To była spokojna walka, w której tak naprawdę nie czułem żadnego zagrożenia ze strony rywala. Myślę, że kibicom ten pojedynek mógł się podobać, bo się biliśmy, a nie klinczowaliśmy. Muszę jednak też powiedzieć, że Haumono to twardy zawodnik, ale nie dziwi mnie to. On pochodzi z Nowej Zelandii, a tam mieszkają twardzi ludzie - zaznacza Adamek.
Pytanie - co teraz? Zgodnie z przewidywaniami, „Góral” nie zamierza schodzić z ringu. Sprecyzowanych planów jednak jeszcze nie ma. W tej kwestii wiele zależeć będzie od Mateusza Borka i jego kolejnych propozycji. Ale nie tylko...
- Chcę walczyć dalej, choć oczywiście muszę porozmawiać z żoną, bo przecież nie będę się z nią po domu gonił - mówi z uśmiechem na twarzy Adamek.
wideo: Szymon Szewczyk
Opracował: ŁŻ