- Spotkanie z Zagłębiem Lubin było 250. meczem w pańskiej karierze. Nie zostało ono okraszone zwycięstwem, ale ma Pan z pewnością powody do satysfakcji, bo taki dorobek musi imponować.
- Jestem zaskoczony tą liczbą, nie wiedziałem, że akurat na mecz z Zagłębiem przypadnie ten jubileusz. Cieszę się, ciężko pracowałem na to, by w tej lidze zagrać tyle spotkań. Szkoda, że nie udało się wygrać. Musimy szanować remis, bo Zagłębie to jest dobra drużyna, grała w pucharach, jest dobrze przygotowana, postawiła nam trudne warunki.
- Liczba pańskich meczów imponuje. Trzeba mieć żelazne zdrowie, żeby taki rekord wyśrubować.
- Owszem, trzeba mieć trochę zdrowia, ale też trochę go straciłem. Miałem kontuzję, operację. Gdyby nie to, to myślę, że tych spotkań byłoby więcej.
- Pamięta Pan swój debiut w ekstraklasie?
- Tak, to było w Górniku Łęczna, jesienią 2004 r. w meczu z Polonią w Warszawie.
- Najlepszy okres w pańskiej karierze przypada na występy w Legii Warszawa. Zdobył Pan z nią trzy tytuły mistrzowskie.
- Tak, wcześniej nie miałem na koncie żadnego trofeum. A w warszawskim klubie oprócz tytułów mistrzowskich zdobyłem jeszcze trzy Puchary Polski. Mam się z czego cieszyć.
- Jak nasza liga zmieniła się na przestrzeni lat, jaka była, gdy Pan zaczynał, a jaka jest teraz?
- Dużych różnic nie ma, choć na pewno są w organizacji meczów. Teraz liga się tak wyrównała, że każdy z każdym może wygrać. Kiedyś ten, kto przyjeżdżał na ul. Łazienkowską sądził, że straci cztery, pięć bramek. A teraz? Zespoły gości potrafią tam wygrywać. Poziom się więc wyrównał. Ale to dobrze, że mecze nie są jednostronne, każdy z każdym może powalczyć.
- Istotną różnicą jest chyba to, że od kilku sezonów liga nabiera innego kształtu po 30. kolejce, jest podział na grupy, dzieli się też punkty. Walka o mistrzostwo i o utrzymanie zaczyna się od nowa. Jak Pan ocenia tę reformę?
- Według mnie to jest złe. Jeżeli się gra cały rok, a później ktoś zabiera nam punkty, to jak można to ocenić pozytywnie? Tak Legia straciła mistrzostwo, bo przed podziałem byliśmy na 1. miejscu, a później Lech nas dogonił i on cieszył się z tytułu. Pracuje się cały rok, a wiadomo, że może być krótki, lekki kryzys i przez to traci się mistrzostwo.
- Więcej meczów rozegrał Pan jako lewy pomocnik, czy jako obrońca?
- Częściej występowałem w obronie. Głównie w barwach Polonii Warszawa grałem na boku drugiej linii i to przez ostatnie pół roku mojego pobytu w tym klubie, bo wcześniej byłem defensorem. Zostałem przesunięty do przodu. W Legii też zagrałem kilka spotkań jako pomocnik.
- Jakiej rady udzieliłby Pan młodym piłkarzom, którzy dopiero pukają do drzwi ekstraklasy? Co mają zrobić, by rozegrać podobną liczbę meczów do pańskiej?
- Przede wszystkim muszą pracować. Dochodziłem do większego futbolu w ten właśnie sposób, stopniowo. Piąłem się w górę, aż przyszedł taki moment, że zadomowiłem się w ekstraklasie. Nie tylko praca, ważna jest też psychika. Młody zawodnik może zagrać dwa, trzy dobre mecze i pomyśleć, że wszystko już osiągnął. To jest zgubne.
- Jakie jest pańskie marzenie piłkarskie?
- Mistrzostwa już mam. Pewnie chciałbym grać jeszcze trochę, tak, by dojść do 300 spotkań w lidze. Mam nadzieję, że zdrowie pozwoli mi na to, trzecia setka „pęknie” i będę się z tego cieszył.
Tu znajdziesz więcej najnowszych informacji o piłkarzach Cracovii