Niewiele zabrakło, a nasz wybitny lekkoatleta zszedłby ze sportowej sceny jako zwycięzca tych prestiżowych zawodów. Majewski do ostatniej serii był na prowadzeniu, ale w swojej ostatniej próbie przebudził się Nowozelandczyk Tomas Walsh, posyłając kulę na 21,48 m.
Dokonane rzutem na taśmę przetasowanie nie zmąciło radości wybitnego sportowca, który nie tylko po raz pierwszy w tym sezonie przekroczył granicę 21 m (wynik 21,08 m dałby mu w Rio 5. miejsce), ale osiągnął najlepszy rezultat od czasu IO w Londynie.
Po konkursie szczęśliwy Majewski przyznał, iż miał poczucie, że stać go na tak dalekie pchnięcie, a nawet jeszcze lepsze. - Pokazałem, że można i na starość - uśmiechał się sportowiec przed kamerami TVP. - Cieszę się, że na tak wspaniałym mityngu udało mi się odegrać jedną z głównych ról - dodał.
Majewski definitywnie mówi "do widzenia", sportowiec za trzy dni kończy 35 lat, przed już tylko trzy zagraniczne starty (Zurych, Berlin i Zagrzeb - ostatnie 5 września), a jesienią zamiast stroju sportowego założy garnitur. Multimedalista najważniejszych imprez na świecie będzie startował w wyborach do zarządu Polskiego Związku lekkiej Atletyki.
- Tak zawsze chciałem skończyć karierę: będąc w dobrej formie, na szczycie i walcząc z najlepszymi. Najpiękniej wspominał igrzyska w Pekinie, a żałuję tylko tego, że nie zostałem mistrzem świata, ani nie pchnąłem 22 m. Z tego tytułu jest jakiś żal, ale reszta kariery w zupełności mi to wynagradza - zapewnia Majewski.