Na konferencjach po dwóch ostatnich meczach miał pan trochę marsową minę. Mówił o fazach meczów, w których nie był zadowolony z gry zespołu. Ale w Radomiu wywalczyliście bardzo cenny punkt, a w Lublinie w Pucharze Polski pokonaliście Motor. Paradoksy piłki.
Tomasz Tułacz: - Tak, przy czym proszę nie odbierać tego, że jest tutaj jakiś większy problem. Na pewno mamy wobec siebie oczekiwania, jesteśmy ambitnymi ludźmi i zawsze chcemy wygrywać mecze. I z tych dwóch ostatnich spotkań cieszymy się ze względu na skuteczność naszych działań, bo w Radomiu rzeczywiście zdobyliśmy bardzo cenny punkt, a w Lublinie przeszliśmy do kolejnej fazy Pucharu Polski - a w tych rozgrywkach tylko to się liczy.
Za Puszczą dziewięć meczów w ekstraklasie. Na jakich polach - mam na myśli tylko grę w piłkę - dostrzega pan największe różnice między ekstraklasą a pierwszą ligą?
To są szczegóły, które jednak w piłce decydują o wszystkim. Pierwsza kwestia: nie można popełniać błędów indywidualnych – takie, po których mogło się jeszcze w pierwszej lidze upiec, tutaj już się nie upiecze. Tutaj rywale są na tyle doświadczeni, że potrafią wykorzystać każdy błąd, dający szansę strzelenia bramki. Druga sprawa: w ekstraklasie gra dużo, dużo więcej zawodników jakościowych, robiących różnicę. W prawie każdej drużynie są piłkarze, którzy potrafią wziąć odpowiedzialność na swoje barki i zadecydować o wyniku meczu. No i też trzeba powiedzieć o kulturze gry, o jakości gry w ekstraklasie, wyraźnie wyższej niż w pierwszej lidze.
Pierwsza liga uchodzi za „fizyczną”, w ekstraklasie szybciej piłka chodzi.
Tak, w pierwszej lidze po prostu więcej się biega, a w ekstraklasie szybciej operuje piłką. Pozwalają na to umiejętności techniczne.
Jak pan ocenia wynik Puszczy - osiem punktów po tych dziewięciu meczach? Ja uważam, że nie jest zły.
Przede wszystkim - nie popadamy w skrajności, to jest dla mnie bardzo ważne. Żeby po zwycięstwie zachować chłodną głowę, żeby po porażce nie spadało morale zespołu - to jest coś, co chcę utrzymać jak najdłużej, bo to nam da szansę rywalizowania z każdym zespołem potencjalnie lepszym od nas. Według mnie to jest klucz do naszego funkcjonowania w ekstraklasie. Ale jeżeli mam ocenić dzisiejszą sytuację z punktu widzenia tabeli, no to chciałbym, żeby ona taka była na koniec sezonu. Jednocześnie mamy poczucie, że mogliśmy mieć o dwa-trzy „oczka” więcej, przy większym doświadczeniu czy większym cwaniactwie na tych ekstraklasowych boiskach. To wiemy, ale nie mamy też jakiegoś poczucia niespełnienia. I zdajemy sobie sprawę z tego, jak małe różnice są między środkową częścią tabeli, ale też jak niewielka liczba punktów dzieli nas od strefy spadkowej.
Mówienie o meczach ważnych i mniej ważnych jest bez sensu, więc powiem tak: teraz przed wami mecz z drużyną, która ma na ten sezon taki sam cel jak Puszcza.
Waga tego meczu jest oczywista i nie ma co podbijać bębenka. Przed nami kolejny bardzo trudny mecz, ale w ekstraklasie wszystkie takie będą. My mierzyliśmy się z Ruchem w pierwszej lidze, ten rywal nie leżał nam do tej pory. W kontekście wynikowym, bo w ostatnim meczu u siebie byliśmy, moim zdaniem, zespołem lepszym, a na pewno zespołem, który stworzył więcej sytuacji mogących dawać zwycięstwo. Niestety, zostaliśmy ukarani w ostatniej sekundzie meczu.
Przegraliście w ubiegłym sezonie oba mecze. Można powiedzieć, że macie z Ruchem niewyrównane rachunki.
Dokładnie. I chciałbym, żebyśmy te rachunki powoli wyrównywali.
Jaka jest sytuacja kadrowa? Co z Piotrem Mrozińskim, który nabawił się kontuzji podczas meczu ze Śląskiem? Jego brak był później odczuwalny w spotkaniu z Radomiakiem.
Myślę, że Piotrek wróci do nas dopiero po przerwie reprezentacyjnej. Ma problem z mięśniem łydki. Nie będziemy na siłę przyspieszać jego powrotu do gry. Nie da się ukryć, że absencje w pewnym momencie były dla nas utrudnieniem, kiedy nie mogliśmy skorzystać z pięciu czy sześciu zawodników. Przypomnę, że Kamil Zapolnik był kontuzjowany, Konrad Stępień złapał uraz…
Z Radomiakiem Stępień i Jakub Serafin nie zagrali z powodu kartek.
Tak. Do tego przypomnę, że kontuzjowany jest Rok Kidrić, spodziewam się, że on też będzie mógł wrócić po przerwie na kadrę. Już nie mówiąc o Kewinie Komarze, który na razie przechodzi rehabilitację. Mając wąską kadrę, my odczuwamy, kiedy wypada tylu zawodników.
We wtorkowym meczu pucharowym z Motorem wystawił pan niezupełnie skład ligowy, ale to też nie było tak, że pan tam składem strasznie pomieszał.
Ja się cieszę, że Krzysiu Wróblewski wszedł do bramki i potwierdził, że możemy na niego liczyć. I tak jak w meczu z Rakowem nie mieliśmy zastrzeżeń do jego gry, tak samo w Lublinie, może poza aspektami ofensywnymi, to spełnił swoje zadanie. Kuba Stec, rocznik 2005, zagrał od początku meczu pierwszy raz odkąd jest u nas, to też bardzo cieszy. Szansę dostali także inni, którzy mniej do tej pory grali, przynajmniej minutowo - jak Michał Koj, Kuba Bartosz. Czy Jordi Majchrzak, występujący dotychczas mniej od kolegów z ataku. I na pewno cieszy mnie, że ci zawodnicy potwierdzili w meczu z Motorem, że są gotowi do tego, żeby rywalizować o miejsce w pierwszej jedenastce.
