Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

TPN chce zbadać, czy wozy w Morskim Oku są sprawne

Łukasz Bobek
Wozy ze szlaku do Morskiego Oka powinny zostać sprawdzone - to stanowisko TPN. Ale stacje diagnostyczne nie wiedzą, jak je badać
Wozy ze szlaku do Morskiego Oka powinny zostać sprawdzone - to stanowisko TPN. Ale stacje diagnostyczne nie wiedzą, jak je badać Wojciech Matusik
Tatrzański Park Narodowy chce badać już nie tylko konie, ale i góralskie wozy wożące ludzi do Morskiego Oka. Fasiągi czekają testy techniczne.

To kolejny krok, który ma doprowadzić do tego, że konie pracujące na tym górskim szlaku będą miały łatwiejszą i bezpieczniejszą pracę. Najpierw kilka dni temu park ogłosił, że zmniejszył ilość dorosłych osób, jakie mogą podróżować na fasiągu, z 14 do 12. A że obniżka dotyczyła tylko wozów jadących pod górę, teraz parkowcy chcą sprawić, by także podczas jazdy w dół konie nie musiały cierpieć.

- Według profesora Ryszarda Kolstrunga z Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie, który na wniosek Ministerstwa Środowiska robił badania, jaki ciężar mogą ciągnąć konie w Morskim Oku, obciążenie przy jeździe w dół to tylko połowa tego, co przy jeździe w górę. Dlatego nie zmniejszyliśmy ilości osób, jakie mogą jechać na fasiągu w dół. Jednak przy zjeździe bardzo ważne jest, by wozy były sprawne. Chcemy je zbadać - mówi Łukasz Janczy, pracownik Tatrzańskiego Parku Narodowego odpowiedzialny za sprawy koni w Morskim Oku. - Chodzi głównie o sprawdzenie układów hamulcowych.

TPN chce, by wozacy przebadali stan techniczny swoich pojazdów. Problem w tym, że w Polsce nie ma przepisów, które określałyby techniczne normy, jakie muszą spełniać takie wozy konne. - Mam z tym mały problem. Bo policja twierdzi, że nie mają się do czego odnieść, nie mogą wydać żadnego zaświadczenia dla takich fiakrów - mówi Janczy. - Jeszcze o tym rozmawiamy. Z prośbą o pomoc zwróciliśmy się także do Inspekcji Transportu Drogowego.

Jakub Rogoziński, naczelnik wydziału ruchu drogowego w Komendzie Powiatowej Policji w Zakopanem, potwierdza, że wozy konne w Polsce nie podlegają okresowym badaniom technicznym. - Nie muszą one być także rejestrowane tak jak samochody - dodaje.

Także stacje diagnostyczne na Podhalu nie widzą możliwości, by przebadać takie wozy. - Nie da się przecież wjechać koniem do stacji na specjalne rolki, które napędzają koła, a potem sprawdzają skuteczność hamowania - mówi Łukasz Worwa, właściciel takiego zakładu w Nowym Targu.

Poza tym nie wiadomo, w jakiej sytuacji można dopuszczać do ruchu dany wóz. Nie ma żadnych przepisów, które mówią, że można jeździć wozem konnym z hamulcami sprawnymi np. w 60 proc. Sami wozacy, którzy pracują na trasie do Morskiego Oka, dziwią się zmartwieniem parku.

- Nasze wozy są sprawne. Gdy jedziemy nimi w dół, konie jedynie kierują wozem, a nie hamują - mówi Stanisław Chowaniec, fiakier i prezes Stowarzyszenia Przewoźników do Morskiego Oka. - Badań się nie boimy, ale to dla nas kolejna formalność i koszt. W Bukowinie (z tej gminy pochodzi większość fiakrów) w ogóle nie ma stacji diagnostycznej, dlatego będziemy musieli jeździć do Nowego Targu albo do Białego Dunajca.

Na razie nie wiadomo, kiedy miałyby się odbyć badania wozów. Za to kolejne badania zdrowia koni będą jeszcze przed wakacjami.

Napisz do autora:

[email protected]

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska