https://gazetakrakowska.pl
reklama
Pasek artykułowy - wybory

Tracimy kamienice, które były spłacone

Katarzyna Janiszewska
Aneta Żurek
Z budżetu Krakowa uciekają miliony złotych. Wszystko dlatego, że nie wiadomo, za jakie nieruchomości Skarb Państwa wypłacił po wojnie odszkodowania właścicielom, którzy wyemigrowali. Dokumenty w większości przepadły, tymczasem pojawiają się kolejni spadkobiercy. I gmina oddaje im kamienice nie mając pewności, czy już nie wypłacono za nie rekompensaty.

Na mocy umów z 12 państwami rząd polski wypłacił odszkodowania za majątek, jaki ich obywatele pozostawili po wojnie na terenie naszego kraju. Francja dostała ponad 65 mln dolarów, Stanom Zjednoczonym zapłaciliśmy40 mln dolarów, Szwecji 22 mln dolarów.

Rządy tych państw miały rozdzielić pieniądze we własnym zakresie między poszkodowanych. Tyle tylko że tzw. układy indemnizacyjne (odszkodowawcze) były zawierane w latach 1948-1971. Ich treść była tajna, nie ogłaszano jej nawet w Dzienniku Ustaw, a przez lata fakt ich istnienia był przemilczany. Nie dopełniono formalności, nie dopilnowano, by informacje o wypłaconych rekompensatach wpisać w ksiąg wieczystych i dziś dokumenty są niekompletne.

- Ministerstwo Finansów, mając dowody na wypłatę odszkodowań, powinno od razu wydać decyzję o przejęciu nieruchomości na rzecz Skarbu Państwa i odnotować to w księgach wieczystych - mówi Maria Kolińska, dyrektor wydziału geodezji UMK. - Ale nie zostało to zrobione. Zaczęto się tym zajmować dopiero 55 lat po zakończeniu wojny. Dlaczego wcześniej nikogo to nie interesowało? Niestety, prawo nie przewiduje granicznej daty, do której spadkobierca może się domagać zwrotu nieruchomości - dodaje.

W krakowskim magistracie został powołany specjalny referat, który sprawdza stan prawny kamienic. Jego pracownicy przeprowadzili ponad 700 postępowań. Zawsze gdy pojawia się spadkobierca właściciela kamienicy, urzędnicy pytają Ministerstwo Finansów, czy wcześniej za budynek nie wypłacono odszkodowania. Ale to ich pisanie to tylko sztuka dla sztuki. Bo odpowiedź zwykle jest taka sama: dokumentacja jest niekompletna.

Nie ten właściciel

Krakowscy urzędnicy sami wzięli się więc za jej szukanie. W 2000 r. przetrząsnęli piwnice ministerialnego archiwum. Sprawdzali adresy kamienic i dopasowywali do nich dane właścicieli. Nie było to proste, bo po wojnie ludzie się ukrywali i zmieniali nazwiska. W rodzinach imiona się powtarzały. Był przypadek, że sąd przeprowadził postępowanie spadkowe... nie po tym właścicielu, co trzeba. Pomyłka wyszła na jaw, gdy urzędnicy odnaleźli dokumenty stwierdzające, że siostra właściciela wzięła już odszkodowanie za nieruchomość. A tamten mężczyzna był jedynakiem.

- To jak szukanie igły w stogu siana, musieliśmy wykonać iście detektywistyczną pracę - mówi dyrektor Kolińska. - Ale było warto. Zdobyliśmy wykaz nieruchomości, za które Polska wypłaciła odszkodowania rządowi USA. I tylko na podstawie jednego układu udało się przejąć na rzecz miasta 72 kamienice lub udziały w nich.

To majątek wart miliony złotych. A takich kamienic może być przecież więcej. W okresie istnienia Zarządu Budynków Komunalnych (od 1995 r. do lipca 2013 r.) wydano właścicielom, współwłaścicielom lub kuratorom zarząd nad 577 nieruchomościami, które są własnością osób prywatnych.

Ministerstwo milczy

W październiku 2012 r. prezydent Krakowa Jacek Majchrowski zwrócił się do Ministerstwa Spraw Zagranicznych z prośbą o pomoc w kontakcie z zachodnimi państwami i odszukaniu dokumentów mówiących komu i za co Polska wypłaciła po wojnie odszkodowania. W czerwcu br. wysłał list ponaglający. Odpowiedzi na razie nie ma.

Najbardziej kompletna jest dokumentacja z USA. Z układów z Francją, Danią, Belgią, Grecją, Holandią, Luksemburgiem, Kanadą i Austrią zachował się jedynie wykaz osób, które zwracały się o wypłatę odszkodowań lub miały do nich prawo. W większości wypadków brakuje jednak list nieruchomości, których dotyczyły te żądania. Jeśli chodzi o układ z Norwegią, wiadomo, kto dostał odszkodowanie, ale nie wiadomo, za co. Szwecja posiada listę osób, które ubiegały się o odszkodowanie i kwoty, które im przysługiwały.

- Nie siedzimy z założonymi rękami - zapewnia dyrektor Kolińska. - Próbujemy przejąć kamienice o nieuregulowanym stanie prawnym w innych trybach: przez zasiedzenie, spadkobranie, uznanie nieruchomości za majątek opuszczony. Ale przy obecnym prawie jest to bardzo trudne.

Lokator nic nie może

Na całym tym bałaganie traci nie tylko budżet państwa (i miasta), ale przede wszystkim lokatorzy. W ich interesie jest, żeby kamienice przeszły w ręce Skarbu Państwa. Prywatny właściciel podnosi zwykle bowiem czynsz i wypowiada umowy najmu. Historie swoich kamienic próbują więc badać sami mieszkańcy. - Próbujemy się bronić, bo nikt inny się nami nie interesuje - mówi Halina Gociewicz, radna Dzielnicy I Stare Miasto. - Ale lokator ma najmniejsze szanse dotarcia do dokumentów, jest nikim. W latach 90. archiwa nie były jeszcze tak szczelne. Teraz już niczego nie da się znaleźć.

Gociewicz mieszka w kamienicy przy ul. Sarego od urodzenia. Mieszkali tam też jej rodzice. Za sąsiadów miała profesorów, lekarzy, prawników. Dziś z 60 rodzin zostało sześć. - Jakoś w 1996 r. zaczęli się pojawiać spadkobiercy dawnych właścicieli - opowiada. - Sąd przeprowadził postępowania spadkowe. Później nieruchomość kupiła spółka i teraz robi w niej hotel. Nie twierdzę, że wszyscy są nieuczciwi. Ale pisaliśmy do Ministerstwa Finansów w sprawie naszej kamienicy. I dostaliśmy odpowiedź, że nie da się ustalić, czy zostało wypłacone odszkodowanie, czy nie.

Podobnie jest w przypadku kamienic przy ul. Mazowieckiej i przy ul. Biskupiej. W tej ostatniej Barbara Zarzycka-Rzeźnik, również radna Starego Miasta, pełni rolę kuratora spadku. Udało jej się znaleźć akt zgonu dawnych żydowskich właścicieli. Wystąpiła więc o przejęcie kamienicy na rzecz Skarbu Państwa. Ale, niestety, dokumentacja jest niekompletna.

- Odpowiedzi ministerstwa są z jednego szablonu, nikomu się nie chce zmienić nawet zdania - denerwuje się kobieta. - I nic z nich nie wynika. Pod zarządem ZBK kamienica popadała w ruinę. Lokatorzy wyremontowali ją z własnych pieniędzy. I pewnie zaraz znajdzie się 55. spadkobierca, piąta woda po kisielu, który wyrzuci ludzi na ulicę. A gdzie ci spadkobiercy byli przez 60 lat? Przecież to nie domek na peryferiach. O takich rzeczach na pewno się w rodzinach mówiło. To niedorzeczne, żeby ciągnęło się to tyle lat po wojnie. Rozdajemy majątek, komu popadnie.

Przykład złego prawa

Jadwiga Tajchman, prezeska Inicjatywnej Grupy Obrony Praw Lokatorów, nie rozumie, dlaczego gmina w ogóle tych dokumentów szuka. - Układy indemnizacyjne wyraźnie mówią, że osoby, które zostawiły w Polsce mienie, ewentualne roszczenia finansowe mogą kierować wyłącznie do rządów swoich państw - zauważa. - To sprawa między nimi. My już raz zapłaciliśmy. I teraz jedynie powinniśmy sprawdzić, czy osoba była obywatelem danego państwa w momencie podpisania umowy.

Niestety, sprawa nie jest tak prosta. Układy, mimo że są umowami międzynarodowymi, formalnie nie stanowią źródła prawa w Polsce. - Nie były one ratyfikowane i należycie ogłoszone - tłumaczy krakowski adwokat Wojciech Nartowski. - Układ był podstawą przejścia nieruchomości na rzecz Skarbu Państwa. Ale jednym z warunków było, że właściciel wystąpił o przyznanie odszkodowania i takie odszkodowanie otrzymał. Zaś minister finansów musi mieć dokumenty poświadczające ten fakt, by mógł wydać decyzję o wpisaniu do ksiąg wieczystych nowego właściciela, czyli Skarb Państwa.

Art. 6 układu z Wielką Brytanią mówi, że to rząd królestwa miał przechowywać dokumentację o odszkodowaniach w swoich archiwach. Wynika z tego, że i państwa zachodnie miały swoje zobowiązania. Ale jeśli ich nie dopełniły, jesteśmy w kropce.
- Sensem umowy było przejęcie nieruchomości na rzecz Skarbu Państwa - podkreśla Nartowski. - Ale co to za przejęcie, jeśli nie można go wpisać do ksiąg wieczystych? To sytuacja patowa. Układy indemnizacyjne stanowią przykład złego prawa.

Możesz wiedzieć więcej!Kliknij, zarejestruj się i korzystaj już dziś!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Komentarze 12

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

p
pies
Cos jest nie tak ale wladze PO nic nie zrobily, moze PiS coz wrescie z tym zrobi. Kto dal tu minusa Niemiec czy Zyd? Bo chyba Polak nie bylby takim zdrajcom, a moze to byl Tusk?
G
GRANIWID SIKORSKI
Fragment książki Albina SIWAKA „BEZ STRACHU”, tom I
W telewizji kablowej jest program rosyjski, który często oglądam. U nich na temat Żydów mówi się więcej i śmielej. 17 sierpnia 2002 r. telewizja rosyjska nadała na prośbę ludności pewien program. Był on zapowiadany wiele wcześniej, bo zainteresowanie nim było bardzo duże. Wzięli w nim udział znani politycy oraz publiczność w studio.
Temat audycji był aktualny, a dotyczył tego, czy ci, którzy mają mieszkania, domy, mienie, które przed wojną były własnością Żydów teraz muszą je zwracać? Prowadzący program zwrócił się do obecnego w studio ministra spraw zagranicznych Igora Iwanowa z pytaniem jak to jest w świetle prawa rosyjskiego i światowego? Minister Iwanow odpowiedział:
„Ze wszystkich krajów, do których Żydzi wysuwają żądania zwrotu majątków po rodzicach lub dziadkach, tylko Polska uznaje te żądania i zwraca ale nie ma to nic wspólnego ani z prawem międzynarodowym, ani polskim. Nie ma też nic wspólnego z przyjętymi zasadami i prawem na świecie.. Prawo wszystkich państw stanowi jasno, że rodzice mają prawo przekazać swój majątek swym najbliższym. I nie chodzi tu o Żydów czy inne narodowości. Chodzi o wszystkich ludzi.
Prawo w Rosji - mówił minister - tak, jak prawo na świecie stanowi, że jeśli żyli u nas przed wojną Żydzi, to w czasie wojny wyemigrowali, bądź zginęli w obozach i nie zostawili spadkobierców. Dopiero po upływie wielu lat ich potomkowie wnoszą skargi i żądania zwrotu i chcą odzyskać majątek. Taki majątek nie jest zwracany ani w Rosji, ani na świecie. Z wyjątkiem Polski. Majątek ten zgodnie z prawem dawno stał się własnością skarbu państwa. Tylko w Polsce - mówił minister Iwanow - od czasu zakończenia II wojny światowej Żydzi będący cały czas przy władzy pilnowali, by te prawa uzyskać i, co gorsza, egzekwować je od państwa, czyli podatnika. U nas, w Rosji, jest takie samo prawo jak w Ameryce i na świecie. Żadnych majątków nie zwracaliśmy i nie będziemy zwracać. Oczywiście, że były liczne próby nacisku na rząd rosyjski, a nawet próby szantażu politycznego, ale myśmy się nie ugięli i zgodnie z prawem, majątek przeszedł na skarb państwa" - zakończył minister.
A u nas? Zwraca się oficjalnie i nieoficjalnie. Podstawia się ludzi żydowskiego pochodzenia, którzy nie byli rodziną akurat tych Żydów, którzy posiadali majątek i zginęli w czasie wojny. A przy tym jakież poparcie uzyskuje taki problem wśród naszych polityków i dziennikarzy!
W stosunku do Polski Żydzi żądają zwrotu majątku, nawet jeśli dawno zmarli jego właściciele i w ogóle nie mieli potomstwa ani krewnych. Uzasadniają te żądania tym, że ten majątek nawet w przypadku całkowitego braku spadkobierców, musi być przekazany państwu żydowskiemu. Takie kuriozum mogli wymyślić tylko oni. Nikt nigdzie na świecie nie wpadł na taki pomysł.
G
Graniwid Sikorski
Fragment książki Albina SIWAKA „BEZ STRACHU”, tom I
W telewizji kablowej jest program rosyjski, który często oglądam. U nich na temat Żydów mówi się więcej i śmielej. 17 sierpnia 2002 r. telewizja rosyjska nadała na prośbę ludności pewien program. Był on zapowiadany wiele wcześniej, bo zainteresowanie nim było bardzo duże. Wzięli w nim udział znani politycy oraz publiczność w studio.
Temat audycji był aktualny, a dotyczył tego, czy ci, którzy mają mieszkania, domy, mienie, które przed wojną były własnością Żydów teraz muszą je zwracać? Prowadzący program zwrócił się do obecnego w studio ministra spraw zagranicznych Igora Iwanowa z pytaniem jak to jest w świetle prawa rosyjskiego i światowego? Minister Iwanow odpowiedział:
„Ze wszystkich krajów, do których Żydzi wysuwają żądania zwrotu majątków po rodzicach lub dziadkach, tylko Polska uznaje te żądania i zwraca ale nie ma to nic wspólnego ani z prawem międzynarodowym, ani polskim. Nie ma też nic wspólnego z przyjętymi zasadami i prawem na świecie.. Prawo wszystkich państw stanowi jasno, że rodzice mają prawo przekazać swój majątek swym najbliższym. I nie chodzi tu o Żydów czy inne narodowości. Chodzi o wszystkich ludzi.
Prawo w Rosji - mówił minister - tak, jak prawo na świecie stanowi, że jeśli żyli u nas przed wojną Żydzi, to w czasie wojny wyemigrowali, bądź zginęli w obozach i nie zostawili spadkobierców. Dopiero po upływie wielu lat ich potomkowie wnoszą skargi i żądania zwrotu i chcą odzyskać majątek. Taki majątek nie jest zwracany ani w Rosji, ani na świecie. Z wyjątkiem Polski. Majątek ten zgodnie z prawem dawno stał się własnością skarbu państwa. Tylko w Polsce - mówił minister Iwanow - od czasu zakończenia II wojny światowej Żydzi będący cały czas przy władzy pilnowali, by te prawa uzyskać i, co gorsza, egzekwować je od państwa, czyli podatnika. U nas, w Rosji, jest takie samo prawo jak w Ameryce i na świecie. Żadnych majątków nie zwracaliśmy i nie będziemy zwracać. Oczywiście, że były liczne próby nacisku na rząd rosyjski, a nawet próby szantażu politycznego, ale myśmy się nie ugięli i zgodnie z prawem, majątek przeszedł na skarb państwa" - zakończył minister.
A u nas? Zwraca się oficjalnie i nieoficjalnie. Podstawia się ludzi żydowskiego pochodzenia, którzy nie byli rodziną akurat tych Żydów, którzy posiadali majątek i zginęli w czasie wojny. A przy tym jakież poparcie uzyskuje taki problem wśród naszych polityków i dziennikarzy!
W stosunku do Polski Żydzi żądają zwrotu majątku, nawet jeśli dawno zmarli jego właściciele i w ogóle nie mieli potomstwa ani krewnych. Uzasadniają te żądania tym, że ten majątek nawet w przypadku całkowitego braku spadkobierców, musi być przekazany państwu żydowskiemu. Takie kuriozum mogli wymyślić tylko oni. Nikt nigdzie na świecie nie wpadł na taki pomysł.
k
kaśka
coś jest nie tak
Z
Zdesperowany
Prezydent, partie rządzące w mieście i opozycyjna całkowicie się skompromitowały. Załatwiają sobie swoje interesy a mieszkańców mają w nosie i śmieją się z nas, gdy próbujemy się przeciwstawić ich miernocie, głupocie i skorumpowaniu. Przewodniczący Rady Miasta ostatnio nam powiedział, że dla niego tylko pieniądz się liczy a nie dobro ludzi. Nas można tylko łupić, okłamywać i lekceważyć. Trzeba powiedzieć tej całej bandzie dość!
R
Róża
Jest z kogo wybierać tylko nie głosować na tych, którzy mówią "jak zagłosujesz na nas to jesteś inteligentny, wykształcony i z dużego miasta" bo potem śmieją się z ciebie w kułak, biedaku /a takich dających się podpuścić było dużo
i
idź błoto do błota
Co do dokumentów masz 100% rację. Co do wyborów 0% racji. Wybory są tu czystą kpiną z rozumu, bo nawet gdyby jakimś cudem znalazło się kilku uczciwych pasjonatów, to w tym bagnie z miejsca zostaną utopieni.
K
Krakus
Powolac prok.Cezarego Kwiatkowskiego do zbadania sprawy,zanim skonczy wszyscy spadkobiercy wymra
t
tragedia
Kraj absolutnego bezprawia. Naród absolutnie ciemny. Wszystkie pasożyty mają tu rajskie warunki do pasożytowania. Za to Niemcy mają tylko 80 wyższych uczelni, my 470 (fabryk bezrobotnych). A profesorów wszelakiej maści zatrzęsienie. Za to w 2011 roku Niemcy zgłosili 13,5 tysiąca patentów, Polska 45 (ale tylko sztuk, niestety).
H
HezKrk
całymi rodzinami a cały czas pojawiają się nowi spadkobiercy,jak to jest możliwe????
..
A teraz jeszcze ida niezle lapowki. A z wyborami to niestety jest beznadziejna sprawa, nie ma z czego wybierac.
n
norma
Polacy wybierajcie dobrze podczas wyborów, bo będziecie wiecznymi niewolnikami w swoim jeszcze kraju.
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska