Okaleczenie kijem od miotły, gwałcenie, bicie, zmuszanie do zjedzenia pająka - to tylko część tortur, jakim, według prokuratury, był poddawany w sądeckim więzieniu 26-letni osadzony. Trafił za kraty za molestowanie mieszkanki Podhala. W celi spotkał m.in. górali, którzy uznali, że sami wymierzą mu karę za takie potraktowanie kobiety. - Poczujesz, jak to jest być gwałconym - usłyszał po przekroczeniu progu celi.
W Sądzie Okręgowym w Nowym Sączu stawili się wczoraj czterej oskarżeni. Najmłodszy ma 22, najstarszy 52 lata.
Ponieważ sprawa jest drastyczna, sam prokurator wystąpił o wyłączenie jawności rozprawy. Wniosek uzasadnił obawą naruszenia "interesu prywatnego pokrzywdzonego". Podobnego zdania byli obrońcy oskarżonych, więc sędzia Bogusław Bajan zarządził niejawny proces. Zastrzegł też, by nie podawać inicjałów oskarżonych ani okresu, w którym, według prokuratury, miało dojść do przestępczych czynów. Chodzi o to, by na ich podstawie nie udało się zidentyfikować zarówno oskarżonych, jak i samego 26-latka.
Tymczasem z akt sprawy wyłania się ponury obraz relacji w więzieniu. Wynika z nich, że osadzony w wieloosobowej celi nie mógł liczyć na pomoc więźniów, którzy nie angażowali się w bicie i molestowanie mężczyzny.
- Jak coś się miało dziać, to się odwracałem do ściany. Nie chciałem nic widzieć, żeby nikomu nie podpaść - tłumaczył potem śledczym jeden z więźniów.
Według prokuratury, w celi wiele się działo. Oskarżeni nie ograniczali się bowiem do bicia i gwałcenia. Dopuszczali się też przemocy psychicznej. Poniżali 26-latka, zmuszając go na przykład do wylizywania popiołu z popielniczek i aportowania jak pies, gdy rzucano mu papierki na podłogę. Więźniowie kazali też 26-latkowi pić mikstury z płynu do mycia naczyń i pieprzu. Na spacerniaku nazywali go "Tania", sugerując, że jest traktowany jak dziewczyna. Z tego powodu, jako tzw. cwel nie mógł jeść posiłków z innymi osadzonymi. Robił to w toalecie, a bywało i tak, że musiał jeść nie z talerza, ale wprost z podłogi.
Koszmar się skończył, gdy w więzieniu zrobiło się głośno o tym, co dzieje się w celi. Oddziałowy zabrał 26-latka do lekarza, który znalazł na jego ciele ślady bicia. Więzień nie chciał jednak powiedzieć, co mu się stało.
- Bałem się, że będą chcieli się zemścić na mojej rodzinie - wyjaśniał to milczenie gwałciciel.
Podczas śledztwa osadzeni, których 26-latek wskazał jako swoich oprawców, nie przyznali się do winy. Trzech z nich już odsiedziało wyroki, więc dziś pracują, a w sądzie odpowiadają z wolnej stopy. Jeden wciąż jest za kratkami, ale już poza Nowym Sączem. Za gwałt zbiorowy oskarżonym grozi do 15 lat więzienia.
Zobacz najświeższe newsy wideo z kraju i ze świata
"Gazeta Krakowska" na Youtubie, Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić!
Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!