Groził jej nawet miesiąc aresztu lub 5 tys. zł grzywny. 84-letnia emerytka trafiła przed krakowski sąd oskarżona o kradzież dwóch kostek masła o wartości 4,74 zł.
Sąd postanowił umorzyć postępowanie w tej sprawie. - Kobieta ze względu na swój stan zdrowia nie była w stanie właściwie ocenić sytuacji, w której się znalazła - mówi sędzia Magdalena Wąsikiewicz. Posiedzenie odbyło się za zamkniętymi drzwiami.
Podejrzewana o kradzież starsza pani nie stawiła się w sądzie ze względu na stan zdrowia. Bardzo przeżywa oskarżenie.
Początek tej niezwykłej historii miał miejsce kilka tygodni temu. Pani Maria postanowiła zrobić zakupy w jednym z osiedlowych sklepików. Chodziła pomiędzy regałami i przyglądała się towarom. Gdy mijała kasę, podniosła alarm ekspedientka. Zaczęła krzyczeć, że pani Maria ukradła masło o wartości4,74 zł. Emerytka, cierpiąca na zaburzenia pamięci, a na dodatek lecząca się psychiatrycznie, zamarła.
Roztrzęsiona zaczęła się tłumaczyć, że nie wie jakim cudem masło znalazło się w torebce. Wyjaśnienia nie przyniosły żadnego skutku. Na miejscu "zbrodni" pojawiła się policja. Funkcjonariusze szybko przekonali się, że zatrzymana staruszka ma problemy ze zdrowiem. Jednak ostatecznie zdecydowali się skierować sprawę do sądu.
- Przez głupią kostkę masła ruszyła olbrzymia machina wymiaru sprawiedliwości. To się po prostu w głowie nie mieści - nie ukrywa zdziwienia pan Mieczysław, mieszkaniec Krakowa, który przyszedł na salę rozpraw, aby na własne uszy usłyszeć, jaki zapadnie wyrok.
Pani Maria miała zapewnionego przez sąd biegłego i obrońcę z urzędu. - Obwiniona nie popełniła przestępstwa, z uwagi na jej stan psychiczny - wyjaśnia sędzia Waldemar Żurek, rzecznik prasowy sądu okręgowego. - Kosztami postępowania zostanie obciążony skarb państwa - dodaje. W sumie wyszło kilkaset złotych.
Zdaniem sędziego nie musiało dojść do tak kuriozalnej sytuacji, gdyby policja w inny sposób potraktowała zdarzenie. - Funkcjonariusze mieli przecież możliwość ukarania mandatem czy pouczeniem tej osoby. To nie był jakiś młodociany z osiedlowego gangu - mówi Żurek.
Dariusz Nowak, rzecznik prasowy małopolskiej policji, nie zgadza się z opinią sędziego.
- W tym wypadku funkcjonariusze nie mogli zareagować inaczej - zapewnia. - Jeśli ta pani otrzymałaby pouczenie albo została ukarana mandatem, to by znaczyło, że policjant uznał ją winną kradzieży, a było dokładnie odwrotnie. Funkcjonariusz uznał, że skoro kobieta twierdzi, że jest niewinna, o sprawie powinien rozstrzygnąć sąd - wyjaśnia.
To nie pierwsza tego typu sądowa sprawa w Krakowie. W 2003 roku 67-letnia emerytka odpowiadała za kradzież batonika o wartości 69 groszy.