Do makabrycznych scen doszło w poniedziałek około godz. 21. w jednym z mieszkań w bloku przy ul. Krakowskiej w Jastrzębiu-Zdroju. Padł strzał z pistoletu, a kiedy na miejscu zjawili się policjanci, zastali w środku rodzinę 40-letniego mężczyzny, który się zastrzelił.
- Wszystko wskazuje na to, że było to samobójstwo. Zabezpieczyliśmy broń, rewolwer, który miał temu posłużyć. Teraz wyjaśniamy, czy ten mężczyzna miał zezwolenie na posiadanie broni - mówi mł. asp. Magdalena Szust z jastrzębskiej komendy policji.
Nasz dziennikarz był na miejscu tragicznego zdarzenia. Sąsiedzi 40-latka są w szoku. Mówią, że to była normalna rodzina. - Zwyczajna, pogodna. Nie wiem, dlaczego do tego doszło - mówi nam jedna z sąsiadek. - Jeszcze tego samego dnia, rano, widziałam pana Jacka, jak wychodził z klatki. Zachowywał się normalnie, powiedział "dzień dobry" - dodaje druga.
CZYTAJ TAKŻE:
POLICJANT Z JASTRZĘBIA ZABIŁ ŻONĘ I CÓRKĘ. POTEM SIĘ POWIESIŁ
Wciąż nie wiadomo, skąd 40-latek wziął broń. Funkcjonariusze sprawdzają, czy miał na nią pozwolenie. Nie był związany ze służbami mundurowymi. - Z zawodu był informatykiem - zaznacza prokurator Jacek Rzeszowski z Prokuratury Rejonowej w Jastrzębiu-Zdroju.
Zostawił 37-letnią żonę i osierocił dwójkę dzieci, 12-letnią córkę i 17-letniego syna. Rodzina mężczyzny była w mieszkaniu w chwili popełnienia przez niego samobójstwa. Znajdowali się w pokoju obok, a kiedy usłyszeli strzał, pobiegli sprawdzić, co się stało. Wówczas zastali leżącego na podłodze 40-latka.
CZYTAJ TAKŻE:Jastrzębie: 40-latek wyciągnął rewolwer i się zastrzelił
Tymczasem jastrzębianie podkreślają, że jeszcze nie otrząsnęli się po tragedii, do której w bloku przy tej samej ulicy doszło niemal równy rok temu, w kwietniu 2016 roku. Wówczas w mieszkaniu życie poprzez powieszenie odebrał sobie jastrzębski radny, Norbert Małolepszy.