W sierpniu zadebiutował Pan w roli szkoleniowca Limanovii w wygranym przez pański zespół meczu z Radłovią Radłów 6:0. Egzamin, ten wstępny, zdał Pan zatem na „szóstkę”.
Na pewno nie spodziewałem się aż takiego debiutu, ale z drugiej strony wiedziałem, że Radłovia jest fajną drużyną na pierwszy mecz w nowym klubie. Należało dodać chłopakom pewności siebie. Wcześniej nie byli zadowoleni z tego, co grali. Ostatecznie uwierzyli w swoje umiejętności i skończyło się, jak się skończyło.
Zdaje się, że szybko złapał Pan wspólny język z piłkarzami limanowskiego czwartoligowca.
Moje motto brzmi: trenerem się bywa, człowiekiem się jest. Z każdym z chłopaków odbyłem rozmowę. Staram się docierać do nich na boisku i poza nim. Grunt, by drużyna tworzyła kolektyw. To wyniki budują atmosferę.
Trenerem MKS został Pan nieco przez przypadek zastępując Waldemara Warchoła, który nie posiada obecnie licencji UEFA A niezbędnej do prowadzenia zespołu na tym szczeblu.
Nie wiem jakie były zakulisowe kwestie. Po prostu dostałem taką propozycję i z niej skorzystałem. Taka już trenerska dola, że jeden zaczyna, a drugi kończy pracę. Był kontakt z zarządu, rozmowa o planach zespołu i… dogadaliśmy się.
Po siedmiu kolejkach macie w dorobku 15 punktów, co daje wam wysokie trzecie miejsce w czwartej lidze za Bruk–Bet Termalicą II Nieciecza i Kolejarzem Stróże. Zdaje się, że również na koniec sezonu nie pogardzilibyście taką lokatą.
Wiadomo, że głównym celem jest zachowanie statusu czwartoligowca. Od przyszłego sezonu liga będzie połączona w jedną z dwóch obecnych. Apetyt rośnie w miarę jedzenia, im lepiej gramy, tym lepiej nas odbierają, liczą się z nami. Po to gra się w piłkę, by stawiać sobie cele. Do każdego rywala mamy respekt. Czeka nas ciężka walka o pozostanie w lidze, w której nie ma faworyta.
W latach 90–tych stanowił Pan o sile Cracovii. Jak wspomina Pan tamten czas?
To odległa historia (śmiech). Tamte lata to były zupełnie inne czasy. Mieliśmy w Cracovii grupę zawodników, mieszkańców Krakowa i okolic. Atmosfera tyczyła się ludzi związanych z miastem. Ta środowiskowa jedność, trzymała nas przy klubie. Teraz właściwie już tego nie ma.
Z juniorami Cracovii, już jako szkoleniowiec, wywalczył Pan srebro Mistrzostw Polski. „Pasy” są w pańskim sercu. Czy wobec tego należy spodziewać się wypożyczeń młodych zawodników z Krakowa do Limanowej?
Powiem tak. Z Cracovią było wicemistrzostwo i 3. miejsce. Co do wypożyczeń, jest to kwestia logistyki. Między Krakowem a Limanową jest trochę tych km. To wszystko będzie zależało od potrzeb Limanovii i tego, czy na daną pozycję będzie wartościowy zawodnik. Cracovia ma m.in. zespół w CLJ, co sporo wyjaśnia w tej kwestii. Ciężko młodemu piłkarzowi jeździć do Limanowej i z powrotem. W życiu oczywiście różnie bywa, zatem zobaczymy, co przyniesie przyszłość.
Sportowy24.pl w Małopolsce
