https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wstrząsające wyznanie po meczu Wisły Kraków. Trener „Nafciarzy” Mariusz Misiura opowiedział o rasistowskim ataku na swoją żonę w Płocku

Bartosz Karcz
YouTube Wisła Kraków
Trener Wisły Płock Mariusz Misiura cieszył się z wygranej w Krakowie z Wisłą 3:1. Co jednak ciekawe, szkoleniowiec „Nafciarzy” na początek więcej miejsca poświęcił przykrej historii, która spotkała jego żonę, a całość miała zabarwienie mocno rasistkowskie.

- Mam nadzieję, że nie będziecie mieli państwo nic przeciwko, jak pozwolę sobie rozpocząć od pewnego zdarzenia, które stało się wczoraj w drodze, kiedy tutaj jechaliśmy. I nie jest to nic związanego z piłką nożną. Dzisiaj jestem dumny, że miałem okazję śpiewać hymn z wami wszystkimi, z taką liczbą osób, bo uważam, że żyjemy w bardzo pięknym kraju. Moja żona pochodzi z Kenii. Mamy dwuletnie dziecko i wczoraj w czasie takiego zwykłego spaceru moja żona w jakiś sposób słownie była i całe szczęście, że nie czynami - zaatakowana. Towarzyszyły mi od wczoraj, i nawet dzisiaj, bardzo duże emocje. I jak ten hymn śpiewaliśmy, to myślałem o naszym kraju. Nie pozwólmy żebyśmy, jeśli chodzi o środowisko piłkarskie, żebyśmy się dzielili. Potrafimy ze sobą rywalizować, na końcu uściślijmy sobie dłonie, dlatego proszę i apeluję do was, żebyśmy jakby szanowali nasz piękny kraj i to jakimi uważam, że świetnymi ludźmi jesteśmy.

W sprawie tego, co działo się na boisku, Misiura dodał: - Jeżeli chodzi o sam mecz, niesamowicie duże uznanie dla naszych zawodników. Przyjechać tutaj, grać przeciwko, można powiedzieć, takiej publiczności, która od pierwszego gwizdka nas nienawidziła, która w jakiś sposób cały czas gwizdała, bo jest to zrozumiałe, bo jakby chciała pomóc swojej drużynie. Ja to doskonale rozumiem... Stracić bramkę i tak szybko się podnieść, tak szybko pokazać charakter po ostatniej wpadce ze Zniczem u siebie, to naprawdę świadczy tylko i wyłącznie o tym, jaka to jest wspaniała drużyna i bardzo się cieszę i gratuluję tym osobom, które wierzą w nas właśnie w tych trudnych momentach, kiedy jakby przytrafiła nam się ta porażka ze Zniczem. Czy dzisiaj przygrywając 0:1. Bardzo dziękuję mojemu sztabowi za plan na mecz, bo mieliśmy bardzo mało czasu na przygotowanie się od poniedziałku do piątku, więc staraliśmy się wejść w głowę tutaj sztabu Wisły Kraków i wiedzieliśmy, że oni się przygotowują już od kilku dni, czyli musieli brać pod uwagę jakieś nasze zachowania z wcześniejszych spotkań. I tak pomyśleliśmy sobie, że wyjdziemy na to spotkanie z piłkarską „szóstką” bardzo mocną. Z „Kunikiem” w składzie i na początku wyszliśmy z Edmundssonem i z Bojanem Nasticiem na wahadle. Mieliśmy takie odczucia, że pewnie Wisła pomyśli, że na „szóstce” będzie grał Mijusković. I nie trzeba w jakiś sposób wtedy zamykać „szóstki”. Myślę, że to nam się udało, bo w pierwszej połowie dosyć łatwo mijaliśmy pressing przeciwnika. Kiedy mieliśmy już wynik, Wisła wtedy była niesamowita, zepchnęła nas do niskiej obrony, dużo rzutów wolnych, dużo rzutów rożnych, autów. Nie ukrywam, że troszeczkę mi się nie podobało dzisiaj sędziowanie, bo mam takie odczucia, że każdy najmniejszy kontakt za każdym razem był gwizdany faul, ale z drugiej strony duży szacunek dla Daniela Kokosińskiego, który jest odpowiedzialny u nas za stałe fragmenty gry. My słuchamy wszystkich konferencji, zawsze trenerów, z którymi gramy i słyszeliśmy, że trener powiedział, że jesteście najlepszą drużyną, jeśli chodzi o stałe fragmenty gry, że tworzycie największą liczbę sytuacji, więc jakby tym bardziej uznanie dla Daniela, że grając z najlepszą drużyną w lidze w tym elemencie i mając dzisiaj, nie wiem, z czterdzieści razem rzutów różnych, wolnych i autów, to my z tego, że tak powiem, akurat nie straciliśmy żadnej bramki. Ostatnio po meczu powiedziałem, że to nie koniec, że jeszcze Wisła Płock nie powiedziała ostatniego zdania. Dzisiaj podtrzymuję to wszystko. Państwu naprawdę gratuluję stworzenia dzisiaj widowiska. Zdaję sobie sprawę, że wasze miny nie są najlepsze, ale pamiętam, jak przyjechałem tutaj do was rok temu, to dostałem od was niezłe lanie. Pamiętam mecz w Pruszkowie, gdzie wygrywaliśmy do przerwy 2:0, a przegraliśmy 2:3, więc nie ukrywam, że dzisiaj się cieszę, że to wasze miny są jakby smutne, a moja uśmiechnięta. Oczywiście mówię to z takim dużym dystansem.

Po tej długiej wypowiedzi padło pytanie czy w drużynie z Płocka nastawiają się jeszcze na bezpośredni awans? Mariusz Misiura odpowiedział na tak postawione pytanie: - Jestem w tym klubie od dziewięciu miesięcy. Dokonaliśmy osiemnastu transferów. To jest cały czas proces budowy drużyny i wierzymy, że mamy jakoś, umiejętności, żeby ten awans zrobić, ale wokół nas są też bardzo dobre drużyny, z którymi się mierzymy. Uważam, że naszą siłą jest to, że przegrywając ze Zniczem Pruszków nikt nie wątpił w szatni, że możemy tutaj wygrać. Naszą siła jest to, że jeśli po Polonii Warszawa media w Płocku bardzo mocno skrytykowały Glebika, to my go w następnych meczach nie sadzamy na ławce, tylko bardzo mocno w niego wierzymy. Budujemy go, pracujemy nad nim i dzisiaj strzela dwie bramki. Pewnie dzisiaj te same osoby, które go krytykowały dwa tygodnie temu, to dla nich będzie teraz bohaterem i będą my przybijali piątki. Ja mówię tutaj o świetnej drużynie, o grupie ludzi, którzy tworzą ten klub, bo nie mówmy tylko i wyłącznie o zawodnikach, sztabie. Mamy świetny zarząd, radę nadzorczą, prezydenta, właściciela, którzy robią dla nas wszystko, co w ich mocy, żebyśmy mogli wygrywać. Dzisiaj też nasz dyrektor Darek Sztyla ma urodziny, więc cieszę się, że taki prezent mogliśmy mu sprawić. A co do najbliższego meczu Arki, to tak, zawsze na taki mecz udaje się grupa trenerów. Teraz Karol Cegłowski wybiera się na to spotkanie i postaramy się przygotować jak najlepiej do meczu z Arką Gdynia. Teraz trzymamy za nią kciuki, żeby wygrała z Termalicą.

Na koniec konferencji trenera Wisły Płock wrócono jeszcze do tego, od czego rozpoczął, czyli od ataku na jego żonę. Misiura doprecyzował: - To zdarzyło się w Płocku. W momencie, w którym jechałem tutaj autokarem, dwójka, trójka młodzieży w wieku 10-16 lat zaczęła bardzo brzydko mówić do mojej żony w rasistowskich słowach. Zaczęli ją śledzić, zajeżdżać drogę. Całe szczęście, że nie doszło do niczego bardziej poważnego i jest to dla mnie bardzo smutne, bo spędziłem dwanaście lat za granicą. Pracowałem w Chinach, Hiszpanii, Niemczech i nie doświadczyłem nigdy ataku rasistowskiego. Tak jak powiedziałem, jesteśmy pięknym krajem. I nawet dzisiaj w czasie meczu czułem nienawiść, ale po nim kilka osób potrafiło podejść, przybić piątkę i powiedzieć, że to jest rywalizacja. Być może spotkamy się jeszcze raz. I tak powinniśmy rywalizować. Powinniśmy tworzyć nasze społeczeństwo. Nie pozwólmy, że skoro czasem politycy nas dzielą, to jako ludzie sportu, którzy mają dużo pasji, świetnego charakteru, którzy czasami wygrywają, a innym razem przegrywają, pozwolili się podzielić.

Temat został pociągnięty dalej, bo padło pytanie czy aby pewne kwestie się nie wiążą czyli m.in. szantażowanie klubów przez bandyterkę, która uniemożliwia przyjmowanie kibiców Wisły Kraków na innych stadionach, m.in. w Płocku. Mariusz Misiura nie odpowiedział akurat na to pytanie wprost: - Proszę mi wierzyć, że pracuję w klubie, który ma dużo struktur i kompetentnych ludzi, którzy na są na wielu stanowiskach i zajmują się różnymi rzeczami. Ja jestem trenerem i staram się zajmować tym, co się dzieje na boisku, ale wczoraj mnie sytuacja dotknęła osobiście i ciężko mi było sobie z tym emocjonalnie poradzić. Dzisiaj jednak ten hymn dał mi taką nadzieję w nas wszystkich jako Polaków, rodaków, że jednak jesteśmy pięknym krajem. I że przeżyliśmy dzisiaj piękne emocje. Ja sobie zdaję sprawę, że jesteście źli po meczu, ale macie świetną drużynę i jeszcze wszystko jest otwarte. Być może jeszcze się zobaczymy w tym sezonie.

Kibice na meczu Wisła Kraków - Wisła Płock. Działo się na trybunach.

W tym Wisła Kraków jest lepsza od większości klubów ekstrakl...

od 12 lat
Wideo
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska