„Królewscy”, którzy w Monachium wygrali 2:1, zagrają w finale LM po raz czwarty w ciągu pięciu ostatnich lat, w tym po raz trzeci z rzędu. Awans nie przyszedł im jednak łatwo i wisiał na włosku do ostatniego gwizdka sędziego. Nic więc dziwnego, że Zidane na pomeczowej konferencji prasowej często używał słowa „cierpienie”.
- Wiemy, jakim wymaganiom trzeba podołać w tych rozgrywkach. Jak można więc dostać się do ich finału bez cierpienia? Łatwo niczego się nie osiągnie. Nie da się wygrywać, nie cierpiąc. Taki jest futbol – podkreślał Zidane.
Nie ukrywał, że jego podopieczni dokonali wielkiej sztuki: - Jeszcze niczego (w tym sezonie – przyp.) nie wygraliśmy, ale awansowaliśmy do finału, co jest ogromnym wyczynem. Moi zawodnicy dokonują czegoś niesamowitego.
Francuski szkoleniowiec, często broniący przed medialną krytyką swego rodaka Karimę Benzemę, który w tym sezonie gra słabo (przed wtorkowym meczem miał na koncie tylko 9 bramek zdobytych w 41 meczach; ale Bayernowi strzelił dwa gole), był rzecz jasna bardzo zadowolony z jego postawy.
- Karim pokazał w półfinale, podobnie jak rok temu, że jest wielkim piłkarzem. On nigdy się nie poddał, zawsze pracował. A ja broniłem Benzemy jak każdego innego zawodnika. Bronię ich, bo dają nam wiele radości – zaznaczył Zidane.
Benzema w ubiegłym roku w rewanżowym półfinale LM z Atletico Madryt przy stanie 2:0 dla gospodarzy wykonał kapitalną akcję (na małym odcinku minął trzech rywali i goście zdobyli gola po strzale Isco). Real przegrał 1:2, ale awansował, bo u siebie wygrał 3:0. Właśnie takimi akcjami, jak Benzemy w derbach Madrytu czy jego golami w spotkaniu z Bayernem, przechodzi się do historii.
Benzema ma w Lidze Mistrzów już 55 bramek, tylko o jedną mniej od Ruuda van Nistelrooya. W klasyfikacji tej prowadzi Cristiano Ronaldo (120 goli) przed Lionelem Messim (100) i Raulem (71). Robert Lewandowski zajmuje dwunaste miejsce (45).
Follow https://twitter.com/sportmalopolska