Jednak sam fakt, że do urn przyszło ponad cztery i pół tysiąca wyborców, z czego ponad 95 procent zagłosowało za odwołaniem Szczurka przedupływem kadencji, daje wiele do myślenia. By burmistrz miał szansę na sukces w kolejnych wyborach, musi się mocno napracować i odbudować zaufanie mieszkańców.
Stanisław Szczurek przyznaje, że niedzielny wieczór był jednym z najbardziej stresujących w jego życiu. Wierzył jednak, że większość trzebinian jest mu przychylna. - Do urn poszli tylko inicjatorzy referendum, czyli osoby mszczące się za prywatne porażki oraz ich przyjaciele i znajomi - twierdzi Stanisław Szczurek. Wysoka frekwencja to według niego efekt nieczystej gry inicjatorów. - Wystarczy zerknać na portale społecznościowe, by dowiedzieć się, skąd te liczby - komentuje wymijająco burmistrz Trzebini. Przez dwa kolejne lata zamierza skupić się na dalszym rozwoju gminy, szczególnie pod kątem budowy stref ekonomicznych, czy rewitalziacji Balatonu.
Jak zapewnia, nie będzie mścił się na osobach, które w referendum zagłosowały za jego porażką. - Nie mam czasu na głupoty - ucina.
Inicjatorzy głosowania do końca wierzyli w wygraną. Porażka boli ich tym bardziej, że do odwołania szefa gminy zabrakło niewiele ponad 800 osób. Halina Henc, sołtys Czyżówki, która liczyła, że pożegna się z burmistrzem, ma nadzieję, że referendum skłoni go chociaż do przemyśleń. Jest przekonana, że za dwa lata wyborcy już nie będą dla niego tak łaskawi.
Przedwojenne cukiernie Krakowa [ARCHIWALNE ZDJĘCIA]
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!