Trzebinia: były policjant nadal uczy jeździć. "Skandal, kolesiostwo, niesprawiedliwość"
Był czwartek, 9 października. Katarzyna Strycharska jak co dzień odprowadzała do szkoły swego 10-letniego syna Mikołaja. Dochodziła do przejścia dla pieszych przy ul. 1 Maja w Trzebini. Jej dziecko stało już przy sygnalizacji świetlnej. Nagle usłyszała krzyki.
- Samochód oklejony reklamami szkoły nauki jazdy wjechał na pasy na czerwonym świetle. Nie zareagował na wchodzące na "zebrę" dzieci. Dopiero po krzykach kobiety, która zaczęła bić ręką w maskę jego samochodu zatrzymał pojazd - relacjonuje Katarzyna Strycharska z Trzebini. Nie zapomni płaczu chłopców, którzy o mało nie zostali rozjechani.
- Nie widziałam, czy auto przewróciło dzieci. Widziałam za to, że stało w połowie przejścia dla pieszych. Za chwilę na miejsce przyjechało pogotowie. Wcześniej była policja, która akurat stała pod szkołą - przyznaje trzebinianka. Nie może zrozumieć, jak kierowca mógł być tak nieostrożny.
- Ponoć tłumaczył się ostrym słońcem, które raziło w oczy. Fakt, było słonecznie, jednak jadąc w okolicach szkoły, trzeba być wyjątkowo czujnym - przekonuje kobieta. Gdy dowiedziała się, że za kierownicą osobówki siedział były policjant, który aktualnie uczy przyszłych kierowców zasad ruchu drogowego, była w szoku. Tym bardziej gdy okazało się, że w krwi miał alkohol.
- Jak taki człowiek może być przykładem dla innych? - zastanawia się pani Katarzyna. Chciałaby wiedzieć, dlaczego sąd oddał kierowcy prawo jazdy i pozwolił nadal szkolić kursantów. - Gdybym to ja potrąciła dzieci na czerwonym świetle i to w dodatku pod wpływem alkoholu, na pewno sędziowie nie byliby tak pobłażliwi - przekonuje, dodając, że nie zdziwi się jeśli ludzie stracą zaufanie do wymiaru sprawiedliwości. Podejrzewa, że jako policjant Dariusz P. ściśle współpracował z sądem i prokuraturą.
- Nic dziwnego, że teraz każdy posądza go o kolesiostwo - przekonuje. Podczas zdarzenia pod szkołą zauważyła, że były policjant kilkakrotnie sięga po butelkę z wodą mineralną. Być może chciało mu się tylko pić, ale niewykluczone, że chciał zbić liczbę promili, które wciąż tkwiły w jego organizmie.
Historią z udziałem Dariusza P. żyje cała Polska. Po serii artykułów w "Gazecie Krakowskiej" sprawę nagłośniły ogólnopolskie stacje telewizyjne, m.in. Polsat i TVN. Ludzi najbardziej bulwersuje fakt, że mimo zdarzenia Sąd Rejonowy w Chrzanowie oddał mężczyźnie prawo jazdy i nie zabronił prowadzenia szkoły nauki jazdy. Posądzają wymiar sprawiedliwości o kolesiostwo i próbę zamiecenia sprawy pod dywan.
Nie przekonują ich argumenty Grażyny Lipy, prezes Sądu Rejonowego w Chrzanowie, która tłumaczyła, że liczba promili w organizmie Dariusza P. była malejąca i zredukowała się w ciągu piętnastu minut do dozwolonego prawem poziomu oraz że dzieci nie były hospitalizowane dłużej niż siedem dni, co zalicza zdarzenie do kolizji, a nie wypadku.- Ten człowiek przejechał na czerwonym świetle i nie zatrzymał się, mimo że na jezdnię weszły dzieci. Do tego wsiadł za kółko po alkoholu - grzmi Mirosław z Trzebini, dodając, że jako były policjant i aktualny nauczyciel nauki jazdy powinien za kółkiem być przykładem. - Ja omijałabym jego szkołę szerokim łukiem. Jeśli ma honor, powinien sam zamknąć biznes i całkowicie zmienić branżę - sugeruje Ewa z Trzebini.
Sam Dariusz P. nie czuje się winny, a wręcz przeciwnie, uważa, że jest niesłusznie zaszczuty przez media. - Nie potrąciłem dzieci na pasach, nawet ich nie drasnąłem - zarzeka się Dariusz P., dodając, że zdążył w porę wyhamować. Nie chce jednak tłumaczyć, skąd alkohol wziął się w jego organizmie. Czy wypił kilka piw poprzedniego dnia, które nie zdążyły wyparować, czy może zjadł czekoladki nadziewane koniakiem. - Będę to wyjaśniał przed sądem - ucina, dodając tylko, że policja niesłusznie podała wynik na zawartość alkoholu w promilach. - Powinna podać w decymetrach szcześciennych, bo badano mnie alkomatem, a nie pobierano krwi. A to diametralna różnica w wyniku - zaznacza były policjant, podkreślając, że nie złamał prawa, choć faktycznie zagapił się na przejściu dla pieszych.
Do zdarzenia z udziałem 44-letniego Dariusza P. doszło 9 października. Z policyjnej notatki wynika, że było to około godziny 7.55 na ulicy 1 Maja w Trzebini. Kierowca osobowej toyoty - samochodu do nauki jazdy, potrącił dwójkę dzieci w wieku 7 i 12 lat na przejściu dla pieszych. Przejechał na czerwonym świetle i miał 0,21 promila alkoholu. Dzieci przechodziły właściwie przez pasy. - Kierujący prowadził pojazd przystosowany do nauki jazdy, ale w momencie zdarzenia nie było w nim kursantów. Za pokwitowaniem odebrano mu prawo jazdy - poinformował w dniu zdarzenia Robert Matyasik, rzecznik chrzanowskiej policji. Kilka dni po zajściu dokumenty wróciły z sądu do Dariusza P.
Zobacz najświeższe newsy wideo z kraju i ze świata
"Gazeta Krakowska" na Youtube'ie, Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!