Sprawa dotyczy przede wszystkim osób, które są posiadaczami kilku samochodów. Zgodnie z prawem za każdy z nich muszą opłacić obowiązkowe OC. Z upływem lat za bezkolizyjną jazdę otrzymują zniżki, czego wynikiem jest to, że mniej płacą za polisę (bywa, że o 80 proc).
Tyle że mimo iż ubezpieczenie wykupić trzeba dla każdego z posiadanych samochodów osobno, w przypadku spowodowania wypadku przez właściciela utrata zniżek dotyczy już wszystkich pojazdów. Problem mają też osoby, które posiadają samochód prywatny i firmowy. Szkoda na prywatnym powoduje wzrost opłat za firmowy. I na odwrót.
Stąd pomysł, aby ubezpieczenie przypisane było do kierowcy, a nie do samochodu. Rozwiązywałoby to jeszcze kilka problemów. M.in. straty zniżek przez właściciela firmy, w której autem służbowym wypadek powoduje pracownik. Albo kogoś, kto ponosi konsekwencje nieodpowiedzialnego zachowania na drodze, np. szwagra, który kierował pożyczonym od niego pojazdem.
Pomysł ten na pierwszy rzut oka wydaje się mieć same plusy. Zresztą nie jest to nowatorskie rozwiązanie, bo podobne zasady obowiązują na Wyspach Brytyjskich. Ale eksperci dopatrują się także negatywnych skutków wprowadzenia takiego pomysłu w Polsce.
Jak zwraca uwagę Maciej Kuczwalski z multiagencji CUK Ubezpieczenia, zmiana przepisów mogłaby doprowadzić do absurdów.
Gdyby w rodzinie z jednego auta korzystał mąż, żona i dwójka dorosłych dzieci, to zamiast jednego ubezpieczenia musieliby oni wykupić aż cztery. Nie moglibyśmy też pożyczyć samochodu np. znajdującemu się w pilnej potrzebie sąsiadowi, gdyby on nie miał swojego OC. Ubezpieczony musiałby być także ten, kto porusza się autem służbowym.
– Proszę wyobrazić sobie jeszcze taką sytuację, że pożyczyliśmy samochód znajomemu, ten postawił go na parkingu, a auto zapaliło się i uszkodziło inne. Czyje OC powinno być obciążone: znajomego czy nasze? – zastanawia się Maciej Kuczwalski.
Analitycy zwracają uwagę na jeszcze jedną rzecz. Pomysł polityków PiS, którzy jak na razie sondują sprawę w ministerstwie finansów, ma być antidotum na drożejące od 2 lat polisy OC. Tyle że właśnie ich ceny się ustabilizowały.
Z danych internetowej porównywarki Ubea.pl wynika, że w listopadzie odnotowano obniżki kosztów ubezpieczeń OC oferowanych przez tzw. liderów cenowych, czyli m.in. Link4 i Avivę. A ceny w porównaniu ze styczniem 2017 r. były wyższe średnio tylko o 15 proc. (przez cały 2016 r. wzrosły aż o ponad 50 proc!).
– Zmiana zasad wiązałaby się z ponownym zachwianiem rynku i kolejną podwyżką cen. Do tego większość kierowców nie dość, że płaciłaby wyższe stawki, to musiałaby zapłacić je jeszcze np. za męża czy żonę. Rezultat zmian byłby odwrotny do zakładanego – zauważa MaciejKuczwalski.