Ponad 100 osób poszukiwało 30-letniego Andrzeja O., który uciekł z tarnowskiego więzienia. Mężczyzna zniknął na kilka godzin i udał się do rodzinnych Ryglic. Do tej pory wielką zagadką jest, w jaki sposób osadzony opuścił więzienne mury.
Zniknięcie jednego z więźniów zauważono w niedzielny wieczór tuż po godzinie 18. Do akcji zmobilizowano 23 grupy poszukiwawcze złożone z funkcjonariuszy służby więziennej, policjantów i strażników miejskich. Andrzej O. został namierzony w poniedziałek około 10.35 w okolicach rodzinnego domu w Ryglicach. Na widok funkcjonariuszy zaczął uciekać. Po krótkim pościgu został zatrzymany i wrócił do celi.
Zobacz także: Tarnów: rodzice zabili noworodka. Ciało wozili w bagażniku
Andrzej O. odsiadywał w Tarnowie wyrok trzech lat i dziesięciu miesięcy więzienia za przestępstwo przeciwko mieniu, a także życiu i zdrowiu. Do końca odsiadki zostały mu już tylko trzy miesiące. Karę odbywał w zakładzie półotwartym, w oddziale zewnętrznym przy ul. Wspólnej, gdzie jest obecnie 311 więźniów. Pracował także poza murami więzienia i regularnie korzystał z przepustek. Jego opiekunowie nie mieli z nim żadnych problemów. Co więcej, otrzymywał także nagrody za wzorowe zachowanie. Uczestniczył w akcji odśnieżania miasta. Prawdopodobną przyczyną jego ucieczki były problemy rodzinne.
Sprawą ucieczki osadzonego zainteresowała się tarnowska prokuratura.
- Jak tylko zakład karny przyśle nam informacje o ucieczce, to zaczniemy swoje postępowanie. Sprawdzimy także, czy nie zawinił któryś z pracowników więzienia - wyjaśnia Bożena Owsiak, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Tarnowie. Za ucieczkę grozi do 2 lat więzienia.
Wsp. (ans)