Richard Bunt z Kenilworth (środkowa Anglia) zmarł podczas wakacji spędzanych w Krakowie wraz z najbliższą rodziną i przyjaciółmi. Mężczyzna uderzył głową o krawężnik przy ul. Straszewskiego i nie odzyskał już świadomości.
Jak ustalono, w chwili tragedii Brytyjczyk był nietrzeźwy - miał 1,8 promila alkoholu. Wiadomo też, że kierujący melexem nie przyczynił się do zaistnienia wypadku - był trzeźwy i poruszał się prawidłowo. Również stan techniczny pojazdu nie wzbudzał wątpliwości śledczych.
- W ramach postępowania ustalono, że brak jest przepisów, które by zobowiązywały użytkowników tego typu pojazdów do szczególnego zabezpieczania pasażerów. W oparciu o zgromadzony materiał dowodowy prokurator umorzył postępowanie w sprawie opisanego wypadku wobec stwierdzenia, że czyn nie zawierał znamion czynu zabronionego - poinformowała Prokuratura Rejonowa Kraków - Śródmieście Zachód.
Przypomnijmy, że do tragicznego zdarzenia doszło 9 czerwca. Brytyjczyk wraz z czterema osobami podróżował meleksem ul. Straszewskiego. Około godz. 17.40, w rejonie skrzyżowania z ul. Smoleńsk, mężczyźnie miały wypaść z pojazdu okulary przeciwsłoneczne.
- Kiedy pojazd nadal był w ruchu, postanowił z niego wysiąść. Jednakże zrobił to na tyle niefortunnie, że upadł na jezdnię, uderzając głową, i stracił przytomność - informował niedługo po wypadku prok. Janusz Hnatko, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Krakowie.
33-latka natychmiast przewieziono do Szpitala Uniwersyteckiego, gdzie przeszedł operację służącą zatrzymaniu krwotoku do mózgu. Po zabiegu Richarda utrzymywano w śpiączce, z której już się nie wybudził. Zmarł 13 czerwca, czyli cztery dni po wypadku. Jego rodzina zgodziła się na pobranie organów, które ratowały życie czterech Polaków.
Czytaj również: Kraków. Brytyjczyk wypadł z meleksa i zmarł, organy uratowały czterech Polaków
WIDEO: Mówimy po krakosku - odcinek 1. Dlaczego wychodzimy na pole?
Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto
>>> Zobacz inne odcinki MÓWIMY PO KRAKOSKU