Na początku roku kilka miast polskich walczyło o stworzenie u siebie drugiego, poza tym w Warszawie, przedstawicielstwa Parlamentu Europejskiego. Kraków wszedł do ścisłego finału z Wrocławiem i...
przegrał.
Mimo, iż w ocenie unijnych ekspertów byliśmy lepsi. Zdecydowało jednak głosowanie, w którym w koalicję weszli posłowie z Dolnego i Górnego Śląska. Kraków przepadł stosunkiem głosów 24 do 18, a lokal przy Rynku Głównym był już przygotowany. Nie pomogły listy słane do władz Unii przez prezydenta Krakowa Jacka Majchrowskiego i wielu mieszkańców. A przedstawicielstwo to nie tylko biurko, sekretarka i fax, ale prestiż i codzienny kontakt miasta ze sprawami Brukseli. Łatwiej w niej wtedy walczyć o swoje. Kraków tę szansę stracił.