Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Urszula Dudziak ma 70 lat i mówi: lepiej być nie może!

Paweł Gzyl
Urszula Dudziak urodziła się 22 października 1943 roku w Straconce, dziś dzielnicy Bielska-Białej
Urszula Dudziak urodziła się 22 października 1943 roku w Straconce, dziś dzielnicy Bielska-Białej kayax
"Wszystko gra" - to tytuł nowej płyty Urszuli Dudziak, która właśnie trafiła do sklepów. Z legendarną wokalistką o jej recepcie na zdrowie i piękny wygląd, radzeniu sobie z trudnościami i o pracy - rozmawia Paweł Gzyl.

Na zdjęciu z okładki Pani nowej płyty "Wszystko gra" trzyma Pani tort z cyfrą "70". To chyba jakiś żart?
(śmiech) To tak wygląda, ale jest prawdą. Okładka jest absolutnie prawdziwa: robiona kilka miesięcy temu. Byłam świetnie umalowana i znakomicie oświetlona, był rewelacyjny fotograf. I to wszystko - żadnego fotoshopa! Oczywiście, słyszę takie głosy: "To wnuczka na tej okładce?". Dlatego śmiałyśmy się z moją menedżerką, że powinnyśmy użyć komputera, aby... dodać mi zmarszczek...

Nie sposób w tej sytuacji nie zapytać: co trzeba zrobić, żeby ciągle wyglądać tak młodo i pięknie?
Dawno temu powiesiłam sobie w nowojorskim domu plakat z napisem: "What you pay attention to - grows", co znaczy "Na czym się skupiasz - to rośnie". Czyli, jeśli koncentruję się na tym, że jest mi źle, że coś mi dolega, że nie mam kasy, że nic mi się nie układa, organizm to zapamiętuje i koduje, słuchając człowieka, jak pies trąby. Dlatego najważniejszy jest stan umysłu. Nawet słyszałam kiedyś, choć nie wiem, czy to prawda, że siłą woli można zmienić własne geny! To świadczy, że mamy w sobie nieprawdopodobną siłę, z której istnienia zazwyczaj nie zdajemy sobie sprawy. Przekonałam się, że jeśli do siebie, do świata, do życia, do każdego problemu podchodzę z pozytywnym nastawieniem, to zawsze znajdę najlepsze rozwiązanie w każdej sytuacji.

Chyba trzeba mieć wrodzoną taką umiejętność.
Nieprawda!

Można się tego nauczyć?

Miałam predyspozycje do takiego myślenia. Pochodzę z domu, w którym była zgoda - rodzice żyli 52 lata razem, zmarli jedno po drugim. Dla mnie to był przykład fantastycznego związku. Chowałam się w Zielonej Górze, miałam fajnych kolegów, wspaniałych profesorów. Dlatego zostały mi do dzisiaj piękne wspomnienia ze szkolnych lat. Potem też zawsze spotykałam ciekawych ludzi po drodze: Komedę czy Urbaniaka. Oni pomagali mi rozwinąć skrzydła i pielęgnować swój talent.

Miała Pani też dramatyczne przeżycia.

Oczywiście. Kiedy przyjechałam do Nowego Jorku, nie byłam tak odważna. Nie miałam wiary w siebie, bałam się. To normalne, bo bez względu na wychowanie, każdy wrażliwy człowiek znajdzie się kiedyś w takiej sytuacji, w której dozna jakiejś przykrości. Pewnego razu koleżanka powiedziała mi: "Ty jesteś taka brzydka, a masz powodzenie u chłopców". I ja to zapamiętałam na całe życie. Potem gdzieś usłyszałam, że komuś nie podoba się moje śpiewanie. I to też tkwi we mnie do dzisiaj. A wielu pochwał w ogóle nie pamiętam. Najbardziej uwrażliwieni jesteśmy na negatywne komentarze w czasie dojrzewania - i potem to się wlecze za nami. Dlatego po przylocie do Stanów nie byłam pewna siebie. To zmieniło się dopiero z czasem.

Może pomógł inny styl bycia, typowy dla Amerykanów?

Zdecydowanie. Oni są mili dla siebie na co dzień, uśmiechają się zawsze. Bardzo mi się to spodobało. Zauważyłam, że jeśli ktoś mnie chwali, to nie powinnam mówić "O, nie, ja nie umiem śpiewać, bo dopiero zaczynam", ale raczej powinnam śmiało podkreślać: "Dziękuję, bardzo się cieszę". W Stanach ludzie podchodzą inaczej do problemów niż w Polsce. U nas zaraz się spekuluje, czy damy radę, czy nie, mówi się, że to jest niemożliwe, za trudne. A tam - podchodzi się merytorycznie. Jak jest problem, to go rozwiązujemy!

W Pani życiu ważny jest tenis...

Muszę się pochwalić: miesiąc temu zajęłam w swojej kategorii wiekowej trzecie miejsce w amatorskich mistrzostwach Polski w tenisie! Kocham tenisa. To moja druga pasja. Czasem sobie żartuję, że tenis to mój zawód, a muzyka to hobby.

Podobno stosuje Pani zdrowe odżywianie - makrobiotykę.
To jest truizm, ale naprawdę jesteśmy tym, co jemy. Jednak mowa mową, a życie - życiem. Wiele ludzi lekceważy sobie tę zasadę i ładuje w siebie byle co. Potem są byle jakie myśli i byle jakie życie. Tymczasem trzeba być czujnym i wiedzieć, co się je. Powinniśmy czytać napisy na opakowaniach, kupować u zaufanych ludzi, nie w supermarketach. Nie wolno jeść szybko i byle jak. Musimy szanować swój organizm i traktować go poważnie. Przejęłam taki sposób myślenia o odżywianiu od mojej starszej córki, Kasi, która jest wegetarianką. Dlatego staram się konsumować jak najwięcej warzyw. Ważne też jest to, skąd produkty pochodzą. Żeby nie był to kurczak nafaszerowany antybiotykami i sterydami.

Mieszka Pani w stolicy. Chyba trudno w dużym mieście zdrowo się odżywiać?
Ale często wyjeżdżam na wieś. Tam jest kryształowe powietrze, cudna pogoda na spacery i rower. Wyrównuję więc ten niedobór dobrego powietrza. A odpowiednią dietę można stosować wszędzie.

Przy okazji niedawnej premiery swej autobiografii, powiedziała Pani: "Jestem kobietą spełnioną". To poczucie daje Pani kariera czy rodzina?

To jest taki komplet szczęścia. Rodzina jest dla mnie najważniejsza. Ale tuż za nią - spełnienie zawodowe. Mam od dziecięcych lat swoją muzykę i się w niej realizuję. Dlatego jestem osobą szczęśliwą, co nie znaczy, że nie mam już nic do roboty. Gdy człowiek jest spełniony, otwiera się na życie i świat, dopuszcza do siebie wiele inspiracji, nie jest skurczony i zgorzkniały. Energia życiowa przepływa bez żadnych przeszkód. Dlatego jestem kobietą spełnioną, ale mam jeszcze dużo rzeczy do zrobienia.

Co było impulsem do nagrania nowej płyty?

Szef mojego zespołu, Jasiu Smoczyński, jest muzycznym geniuszem. Komponuje, aranżuje, produkuje, gra na klawiszach, ma studio nagraniowe. Jest przedstawicielem młodej i utalentowanej generacji artystów. Rok temu podjęliśmy decyzję, że czas nagrać nową płytę. On pracował nad kompozycjami, a ja mu podpowiadałam, co mi się podoba, jak chciałabym, żeby dany utwór brzmiał. Kilka nagrań jest zainspirowanych naszymi podróżami - "Turkish Mazurka" czy "Balkan Dance". Kiedy te utwory powstały, zaczęliśmy je ogrywać na koncertach. I w momencie, gdy wycisnęliśmy z nich maksimum, nagraliśmy je w jak najpiękniejszej formie.

Ta płyta brzmi jakby była zarejestrowana na żywo.
Bo nagrałam wszystko w ciągu niecałych dwóch dni! Ale było to możliwe, ponieważ wcześniej długo podróżowaliśmy po całym świecie, ogrywając te utwory na koncertach. To najlepszy sposób na zrobienie płyty.

Woli Pani koncerty niż pracę w studiu?

Ja kocham publiczność! Wychodzenie na scenę, wymianę energii. Daję wtedy ludziom to, co najpiękniej potrafię robić w życiu
- i dostaję w zamian coś wspaniałego. Z koncertów wynikają jednak płyty. Teraz jednak chciałabym nagrać zupełnie inny materiał - solo, wszystkie dźwięki robione tylko własnym głosem, różne chóry i symfonie. To byłaby prawdziwa praca w studio - żmudna i przemyślana. Tymczasem "Wszystko gra" nagraliśmy z marszu, niemal ad hoc, więc nie czułam tej studyjnej roboty. Nie obiecuję nic, bo ja często zmieniam zdanie, ale może taka solowa płyta niebawem powstanie.

"Wszystko gra" kończy Pani duet z córką Miką. Przyjemnie było Paniom zaśpiewać razem?
Ubóstwiam Mikę! I uważam, że jest w Polsce niedoceniana. Czasami znajomi mi zwracają uwagę, że nie wypada chwalić własnej córki, ale mam to w nosie. Mika jest genialna, ma niepowtarzalny feeling, głos, który się od razu poznaje oraz własną tożsamość artystyczną. Po prostu jest oryginalna. Dlatego wcześniej czy później zostanie doceniona.

Czy jako kobieta spełniona ma Pani jakieś marzenia - prywatne lub zawodowe?

Mówi się, że człowiek planuje, a pan Bóg się śmieje. Ale ja w tej chwili jestem osobą szczęśliwą i chciałabym, żeby tak było dalej. Mam plany, może to są i marzenia: nagrać kolejną płytę, dalej czuć się tak, jak teraz się czuję. Niech będzie tak jak jest - bo już lepiej być chyba nie może.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska