Zamiar wprowadzenia zakazu urzędnicy ogłosili szumnie podczas czwartkowej konferencji prasowej. I na tym się skończyło - bo trzeba było przeprowadzić analizy i konsultacje. Teraz poznaliśmy ich wynik.
- Zgodnie z prawem takie zakazy mogą być wprowadzane w przypadku, gdy normy przekroczone są sześciokrotnie. Na szczęście Kraków jest jeszcze od tego daleki - powiedziała nam Monika Chylaszek, rzeczniczka prasowa prezydenta Krakowa.
W praktyce słowa rzeczniczki oznaczają, że normy dobowe zanieczyszczeń muszą przekroczyć 300 mikrogramów na metr sześcienny. Kiedy jednak w zeszłym tygodniu krakowianie dusili się, próbując oddychać, a powietrze wręcz śmierdziało, stężenie pyłów wynosiło „tylko” 260 mikrogramów na metr sześcienny. Tak więc przekroczenie norm było zbyt niskie...
Andrzej Guła z Polskiego Alarmu Smogowego uważa, że pomysł władz miasta to tylko pozorne działanie. - To ruch propagandowy ze strony urzędników. W miastach europejskich w podobnych sytuacjach wprowadza się surowe restrykcje - mówi Guła. I wylicza, jakie działania powinno podjąć miasto w takich kryzysowych sytuacjach: zakazać ruchu aut w centrum miasta, pomyśleć nad wprowadzeniem darmowej komunikacji czy zakazać budów i innych robót, przy których do powietrza przedostaje się jeszcze więcej pyłów.
Na szczęście po weekendzie krakowianie w końcu mogą oddychać lepszym powietrzem. Silny wiatr spowodował, że unoszący się od tygodnia nad miastem smog zniknął. Tak wynika z wczorajszych danych Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska.
Centrum Zarządzania Kryzysowego cały czas ostrzega, że w najbliższych dniach normy zanieczyszczeń będą przekroczone. Nie będzie jednak już tak fatalnie, jak w ubiegłym tygodniu.