Festiwal to przede wszystkim kilkadziesiąt stoisk z koronką we wszystkich odmianach. Dominuje klockowa, ale rękodzieło, jak wszystkie inne dziedziny, ewoluuje. Czasy, gdy z koronczarskiego wałka schodziły tylko serwety i kołnierzyki, dawno minęły. Dzisiaj powstają na nich obrazy, biżuteria, bielizna, wiele oryginalnych form przestrzennych.
- Festiwal, to również pokazy mody, podczas których swoje kreacje prezentują dwie czeskie projektantki, a mianowicie Dana Maszkowa, Jolana Davidovicowa – przypomina Józef Kantor, dyrektor Centrum Kultury i Promocji Gminy Bobowa.
Co ważne, prezentowane kreacje to w znacznej mierze moda użytkowa. Bluzki, koszule, sukienki – w zasadzie wszystkie można nosić na co dzień. Od kilku lat na Festiwal przyjeżdża również krakowski oddział Polskiego Związku Głuchych, a konkretnie koło Szydełko. Członkinie prezentują z kolei projekty, które wychodzą w całości z ich rąk, często z wykorzystaniem koronki właśnie. Panie wszystko robią same – od pomysłu po wykonanie, dobór dodatków. Co więcej, same też przygotowują układ na scenie.
Na festiwalu nie może oczywiście zabraknąć lokalnych, bardzo mocnych akcentów. Wszak to właśnie bobowianki są uważane za mistrzynie w koronce klockowej. Jadwiga Śliwa jest pośród nich.
- Jestem na festiwalu 24. raz, a więc tyle, ile ma festiwal – wspomina z uśmiechem.
W koronkarskim dorobku ma między innymi prezentacje w Japonii, a na każdy festiwal przygotowuje coś innego.
- Żeby zaciekawić, zafascynować tych, którzy na festiwal przychodzą – podkreśla.