Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W cztery oczy z plastykiem Krakowa

Redakcja
Anna Kaczmarz
Z Jackiem Stokłosą, Głównym Plastykiem Miasta Krakowa, rozmawia Piotr Rąpalski.

Panie Plastyku Miejski. Emerytura. Kto po Panu?
Postać diametralnie ode mnie różna. Urocza blondynka. Ja nie mam włosów, więc zupełne przeciwieństwo (śmiech).

Stracił Pan włosy z powodu trudów związanych z upiększaniem miasta?
Już od dziecka traciłem włosy na widok tego co się działo.

Ale na początku nie był Pan plastykiem, tylko aktorem w "Wariacie i zakonnicy".
Tak. To był rok 1963. Siedziałem w takiej maszynie stworzonej przez Tadeusza Kantora z krzeseł. Poruszając nimi wyznaczałem rytm spektaklu.

Dlaczego nie został Pan przy aktorstwie?

Bez przesady. Zawsze byłem aktorem i jeszcze kimś równolegle. Miałem wiele pasji. Jestem człowiekiem renesansu. Sztuki piękne, pierwsze happeningi w Krakowie...

Jakie?
W Krzysztoforach zrobiliśmy performance. Ściągnęliśmy do środka karoserię auta. Nie było to łatwe, bo tam są wąskie korytarze. Przecisnął się tylko mały fiat. Siedziała w nim śliczna dziewczyna, która się rozbierała. Do końca. Koledzy grali na trąbce i perkusji. A ja z dwoma innymi aktorami, rozebrany do pasa, pompowałem opony od traktora w świetle potężnych reflektorów. Gorąco, blask, huk muzyki, aerozole z zapachem świeżego powietrza, a my pompujemy. W pewnym momencie opony zaczęły zagrażać publiczności wybuchem. W momencie kiedy atmosfera stała się wyjątkowo niebezpieczna przestaliśmy.

Ech ta sztuka. I jeszcze fotografia Panu w głowie.

Od zawsze. Pierwszy aparat zrobiłem sam. Z drewna, mieszkowy. Mogłem robić nim całkiem niezłe zdjęcia, choć nieco zniekształcone. Sfotografowałem rodziców. Wyszli trochę jak przestępcy (śmiech). Pochwalę się, że grałem też w filmach historycznych. Jako kaskader. Na przykład husarza w "Panu Wołodyjowskim". Raz koń tak pognał, że zawisłem na skrzydłach na drzewie. W "Potopie" umieram 17 razy.

Został Pan plastykiem, bo ma Pan tak samo na imię jak prezydent?

Nie, funkcję otrzymałem jeszcze za czasów Andrzeja Gołasia. Wytypowano mnie, bo byłem radnym dzielnicowym i prezesem Polskiego Związku Artystów Plastyków.

W wikipedii napisali, że od 2002 roku.
Gdzie tam - od 2001 r. Zostałem poproszony o stworzenie na nowo tego urzędu. Po zmianie ustrojowej go zlikwidowano, bo tendencja była taka, aby wszystko było wolno. I wtedy w mieście stworzył się ten cały bajzel. Kiedy zaczynałem, sytuacja była tragiczna, na Rynku stał np. wielki namiot, będący częścią jednej z restauracji. Stare Miasto było pokryte reklamami browarów.

Największy Pana sukces to Park Kulturowy i wyczyszczenie z paskudnych reklam ul. Floriańskiej?
To była praca zbiorowa. Ale fakt, że spory sukces. Ostatnio dostałem e-maila z podziękowaniem, że zniknął zielony transparent zasłaniający Bramę Floriańską. Walczyłem też w Sejmie o zmianę w prawie, która pozwoliłaby miastu chronić nie tylko jego zabytkową część. Byśmy np. nie mieli wiszącego jako reklama szamba na Kalwaryjskiej. Wystarczyłoby dopisać do zadań gmin jedną rzecz, aby mogły wydawać akty prawne dotyczące "zasad ochrony przestrzeni publicznej". Niestety, do tej pory się nie udało. I nawet w Parku Kulturowym są rzeczy, które usunąć trudno, jak np. dziwna konstrukcja na jednej z kawiarń na Szewskiej. Właścicielem jest prawnik i sprawa się ciągnie. Podobnie jest z reklamami na kamienicy na rogu ul. Kościuszki i Alej. Nie wolno wieszać ich na budynkach mieszkalnych. Nadzór budowlany kazał ściągnąć, ale zarządca się odwołał, bo zarabia kokosy i sprawa włóczy się po sądach.

Pan jest największym wrogiem meleksiarzy?
O nie! Daje im pozytywne opinie, ale muszą spełniać pewne zasady. Pojazdy muszą być niewielkie, a nie jak elektryczne autobusy. Jesteśmy w trakcie porządkowania tej kwestii. Sprawę dorożek już uregulowaliśmy.

Reklamy na Cracovii i Forum Pana denerwują?
Mogę sobie wyobrazić na Cracovii piękny widok Tatr i reklamę Zakopanego, ale wiem, że liczy się pieniądz i więcej zapłacą producenci opon czy prezerwatyw.

A obok Forum taki różowy domek. Dość paskudny.
Ale pojawił się na nim ciekawy mural "Siataniści", chyba promujący zakupy (śmiech). Podoba mi się też pomysł muralu na Galerii Krakowskiej.

Największa Pana wpadka to reklama kawy na Sukiennicach, która spadła i zerwała maszkarony?
O przepraszam. Reklama pomagała finansować remont Sukiennic. Zgodziłem się, ale realizatorzy konstrukcji podnieśli ją bez pytania. Ostro powiało i reklama spadła.

Trudna robota? Dużo ludzi ma do Pana pretensje.
Dwa razy przecięto mi po dwie opony w aucie. Ale tu w urzędzie pomaga mi pani Ania, która potrafi studzić zapały krewkich klientów. Moja następczyni, pani Agnieszka, też sobie z nimi poradzi. To osoba z dobrej szkoły. Była moją studentką. Wygrała konkurs, pokonując ponad 30 osób. Co na emeryturce?Uporządkuje mój zbiór zdjęć Kantora i będę podróżował.

Jacek Stokłosa
Grafik, fotograf, wykładowca na Akademii Sztuk Pięknych.
Główny plastyk miasta od 2001 roku. Właśnie odchodzi na emeryturę.

Możesz wiedzieć więcej!Kliknij, zarejestruj się i korzystaj już dziś!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska