W tym roku przyjechali nie tylko z Podhala, Pienin, Spisza i Orawy, ale i z okolic Żywca, a także Cieszyna, a nawet z Czech. Jak każe tradycja, już po świętym Wojciechu bacowie rozpoczęli wczoraj uroczyście w sanktuarium Matki Boskiej Ludźmierskiej sezon wypasowy.
Zobacz także: Zakopane: będą dotacje do solarów?
Można też mówić o prawdziwym zwrocie w postawach baców. Po mszy świętej już nie tylko utyskiwali na swoją dolę i niskie dochody, ale wręcz z nadzieją wskazywali na tegoroczny sezon. Ten rok będzie pierwszym, w którym funkcjonować będą ministerialne dopłaty do chowu owiec. A większość z nich zapowiada, że będzie starać się o unijne certyfikaty na wyrób oscypka.
Uroczystości w ludźmierskim sanktuarium rozpoczęły się przegnaniem kierdela owiec do kosoru w okolicach bazyliki. Wcześniej ze studni położonej obok sanktuarium bacowie wraz z kapłanem nabrali wody do dużego drewnianego naczynia. To właśnie ona po poświęceniu zostanie zabrana na halę - i to nią każdy z baców pokropi swoje owce. Ma to zagwarantować, że nie będą chorować, a i wilki będą się od nich z dala trzymać.
Ksiądz Paweł Skowron, który w tym roku odprawiał mszę, przekonywał, że obecnie bycie bacą czy juhasem to ogromne wyzwanie.
- Nie są to czasy sprzyjające temu, żeby być bacą i juhasem, trzeba mieć bowiem zamiłowany do tego zawodu - mówił ksiądz.
Po zakończeniu mszy świętej i po poświęceniu owiec pasących się wokół sanktuarium bacowie mówili, cóż ich tak naprawdę co roku prowadzi na hale.
Zobacz także: Świąteczna awaria w Zakopanem: pół miasta bez prądu
- Czternasty rok bacuję - mówi Wojciech Komperda. - Bacowali dziadek i ojciec, teść bacował, to i ja jakby baca z dziada pradziada. Budowlanki nie umiem, od małego byłem przy owcach, tę pracę kocham. Ratunku innego dla owczarstwa nie ma, tylko żeby te dopłaty trwały jak najdłużej, bo owiec coraz mniej i wszystko podupadło. A certyfikat na oscypek szczęściem jest, bo zabiegaliśmy o niego i teraz trzeba pilnować, żeby nam go kto nie zabrał, żebyśmy się któregoś dnia nie dowiedzieli, że to Słowacy robią oscypek…
Jan Janczy, dyrektor Regionalnego Związku Hodowców Owiec i Kóz w Nowym Targu, zapewnia, że coś się zmienia - po to, aby hodowlę owiec w górach uczynić bardziej opłacalną. Trzeba szukać możliwości dla rozwoju bacowskiego rzemiosła.
- Może teraz dla owczarstwa pojawi się jakaś szansa, by wyjść z tego marazmu, ale potrzebne są kolejne decyzje na szczeblu ministerialnym - mówi Janczy. - Mamy dopłaty, ale potrzeba nam możliwości prowadzenia gospodarskiego uboju jagniąt. Tak aby, jak to jest w zachodniej Europie, gospodarz mógł zabić jagnię na własne potrzeby. Teraz musi płacić za to ogromne pieniądze w ubojni.
Wśród baców głośno komentowany był przykład wyroku dla bacy Wojciecha G., który za wyrób oscypków bez certyfikatu został skazany na sześć miesięcy w zawieszeniu na dwa lata.
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: 2-latek pogryziony przez psa w Bukowinie Tatrzańskiej
Sportowetempo.pl. Najlepszy serwis sportowy