- Nic nas taka pomoc przecież nie kosztuje - mówią skromnie. - A pomagać trzeba. To naturalne - dodają bez cienia wątpliwości.
Razem oddali już ponad 40 litrów krwi.
Andrzej Smucz, głowa rodziny, pierwszy raz krew oddał ponad 30 lat temu.
- Nawet już nie pamiętam kto wtedy potrzebował krwi. Wiedziałem jednak, że muszę mu pomóc - mówi mężczyzna. W książeczce honorowego dawcy ma wpisane 25 litrów krwi.
W 2001 roku na ten sam krok zdecydował się Daniel, syn Andrzeja. Teraz jest już odznaczonym i zasłużonym dawcą. Na jego koncie jest 12 litrów.
Angelika, jego siostra, pierwszy raz do punktu krwiodawstwa poszła w styczniu zeszłego roku.
- Wtedy zachorował mój drugi brat. Trzeba było oddać dla niego krew przed operacją - mówi dziewczyna. Na jednym razie się nie skończyło. Angelika krew oddaje regularnie, co trzy miesiące. Zrobiła to już siedem razy.
- Tyle się słyszy, że ktoś potrzebuje krwi. Dlaczego miałabym jej nie oddawać? - tłumaczy.
Andrzej Smucz jest dumny ze swoich dzieci. - Przykład idzie z góry. Mamy świadomość, że ratujemy zdrowie i życie ludziom - mówi. - Warto pomagać - zachęca.
Krwiodawcą można zostać od 18 roku życia. Bezpieczny okres pomiędzy oddawaniem krwi wynosi dwa miesiące dla mężczyzn i trzy dla kobiet.
Cały proces zajmuje około godziny. Zaczyna się od rejestracji, wypełnienia formularza i wstępnego badania. Wtedy dopiero, po przejściu badań, można oddawać krew, co zajmuje około 10 minut. Po oddaniu krwi chwilę trzeba odpocząć i się zregenerować. Pomaga w tym czekolada.
W rodzinie Smuczów rośnie już kolejne pokolenie potencjalnych krwiodawców - Kuba, syn Daniela.
- Tylko, że Kuba boi się igieł - śmieje się jego tata. - Ale z tego wyrośnie!