Przypomnijmy, że potyczka, do której doszło w środę 9 listopada w Niepołomicach zakończyła się skandalem. Mecz obfitował w fantastyczne piłkarskie emocje, w regulaminowych 90 minutach było 1:1, następnie w dogrywce obydwie drużyny również zdobyły po golu – sądeczanie zdołali wyrównać rzutem na taśmę, w piątej minucie doliczonego czasu gry za sprawą Łukasza Kosakiewicza i do wyłonienia zwycięzcy potrzebne były rzuty karne.
W trzeciej serii „jedenastek” sądeczanie zanotowali drugie pudło – tylko w słupek trafił senegalski pomocnik Maissa El Hadji Fall. Chwilę później koledzy z kapitanem Dawidem Szufrynem na czele zaczęli dyskusję z sędzią. Chodziło o rasistowskie okrzyki kierowane w kierunku czarnoskórego zawodnika Sandecji. Kibice lub jak kto woli kibole Śląska stojący akurat za bramką, wykonywali okrzyki przypominające odgłosy wydawane przez małpy. Miejscowi postanowili przerwać rywalizację i opuścili boisko udając się do szatni. Wszystko to w geście solidarności z kolegą z Senegalu.
Decyzję PZPN Sandecja została ukarana walkowerem 0:3, zaś Śląsk Wrocław musi zapłacić 190 tys. zł kary, a jego sympatycy otrzymali zakaz wyjazdów na mecze krajowego pucharu w bieżącej edycji, który potrwa sześć miesięcy.
Prezes klubu z Kilińskiego 47 mówi wprost, że nikt w Sandecji nie spodziewał się jakichś zaskakujących decyzji. W Nowym Sączu liczono się z takim rozstrzygnięciem ze strony piłkarskiej centrali.
- Nie spodziewaliśmy się spektakularnej decyzji. Jako klub nie będziemy się od niej odwoływać. Nam zależało na tym, by komisja dyscyplinarna zajęła się sprawą i ten skandal nie przeszedł bez echa. Jako zarząd w pełni solidaryzujemy się z postawą naszych zawodników, którzy postanowili zejść z boiska - przyznaje w rozmowie z „Gazetą Krakowską” Miłosz Jańczyk.
Jak dodaje, dla Sandecji najważniejsza jest rywalizacja sportowa.
- Wynik, który zapadł na boisku jest sprawą pierwszorzędną. Tak musiało być. Mamy nadzieję, że podobne incydenty w przyszłości nie będą miały miejsca, również dzięki temu, że teraz tak to zostało nagłośnione. Niech to będzie przestroga dla innych – zauważa nasz rozmówca.
Kapitan nowosądeckiego klubu Dawid Szufryn nie był zaskoczony takim obrotem spraw.
- Można było się tego spodziewać. Sportowo szkoda, bo dobrze to wyglądało, ale stało się tak, a nie inaczej. Pokazaliśmy, że jesteśmy drużyną – powiedział nam „Ciufa”.
Kibic sądeczan, były piłkarz Sandecji, dawny sędzia piłkarski Andrzej Griński obawiał się, że również „Duma Krainy Lachów” może zostać ukarana finansowo. Na szczęście tak się nie stało.
- Co do zakazu dla kibiców Śląska powinien on obowiązywać również w meczach ligowych. Czułem, że goście dostaną taką karę, ale bałem się też, że i Sandecja będzie musiała zapłacić. Osobiście liczyłem na to, że będą grali do końca, może wykorzystalibyśmy pozostałe karne… Szufryn powinien krzyczeć, by sędzia zmienił strony w trakcie karnych. Niestety wyszło jak wyszło, zdeprymowało to naszego zawodnika. Ale fakt, że kluby z ekstraklasy nie dają sobie rady z Sandecją, wiele o tym wszystkim mówi – komentuje sympatyk „Biało-Czarnych”.
