Jeszcze pod koniec ubiegłego roku Urząd Marszałkowski Województwa Małopolskiego wystawił wadowicki PKS na sprzedaż. Początkowo zainteresowani kupnem byli dwaj przewoźnicy. Jednak ani oświęcimskie Przedsiębiorstwo Komunikacji Samochodowej i Spedycji, ani też łódzkie Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacji ostatecznie nie złożyły oferty.
Termin rokowań z syndykiem upłynął 30 marca. Dzień później umowę dzierżawy podpisało Przedsiębiorstwo Komunikacji Samochodowej w Pszczynie Sp. z o.o. - To była jedyna oferta - wyjaśnia Łukasz Zagórski, syndyk masy upadłości. - Umowa dzierżawy została podpisana na rok - dodaje Zagórski.
Pszczyński przewoźnik wydzierżawił cały majątek. Negocjuje umowy o pracę. - Część pracowników jest na urlopach bezpłatnych, część na chorobowym. Będziemy z nimi rozmawiać, kiedy to będzie możliwe - wyjaśnia Piotr Piotrowski, prezes PKS Pszczyna. - Chyba nie ma osób, które nie chciałyby znowu mieć etatów. Wszystko powinno się wyjaśnić w tym miesiącu - dodaje Piotrowski.
Prezes widzi szansę uratowania przedsiębiorstwa i miejsc pracy. Zapewnia, że ciągłość funkcjonowania wadowickiego przewoźnika będzie zachowana. Bacznie przyjrzy się, czy dotychczasowe linie są rentowne i czy przypadkiem nie należy otworzyć się na inne kierunki. - Może trzeba będzie uruchomić inne linie - zastanawia się Piotrowski. - Może jakąś dodatkową działalność, na przykład biuro turystyczne albo warsztaty szkoleniowe czy parking.
Wadowiczanie odetchnęli z ulgą. Józef Kwarciak, przewodniczący Związku Zawodowego Kierowców, przyznaje, że cieszy go fakt, iż wreszcie znalazł się nowy nabywca PKS w Wadowicach.
- Na razie trudno jest mówić coś więcej, w miniony czwartek mieliśmy tylko krótkie spotkanie z nowym właścicielem - mówi Kwarciak.
Kierowcy dowiedzieli się tylko tyle, że działalność PKS będzie kontynuowana. - Najbardziej cieszy to, że pracę będziemy mieć zapewnioną, ale szczegółów nie znamy - dodaje związkowiec. Decyzje nie zapadną od razu. Spółka daje sobie miesiąc na zbadanie rynku i wiążące deklaracje.
Współp. Małgorzata Targosz