https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wadowickie: strażacy dostali rachunek po akcji gaśniczej. Kto to zapłaci?

Robert Szkutnik
Podczas akcji gaśniczej strażacy zużywają dziesiątki litrów wody. W zbiorniku samochodu gaśniczego jest średnio dwa i pół metra sześciennego wody, co wystarcza na 2-3 minuty gaszenia
Podczas akcji gaśniczej strażacy zużywają dziesiątki litrów wody. W zbiorniku samochodu gaśniczego jest średnio dwa i pół metra sześciennego wody, co wystarcza na 2-3 minuty gaszenia Robert Szkutnik
Ostatniego dnia września po północy zapaliła się stodoła Rolniczej Spółdzielni Produkcyjnej Chełm w Stryszowie. Do akcji ruszyło dziewięć zastępów straży pożarnej. Budynek, mający 800 metrów kw. powierzchni, spłonął jednak doszczętnie. Po akcji pozostała niezapłacona faktura za zużytą z hydrantów wodę.

Kto to zapłaci?

Niedawno na biurku księgowej w RSP Chełm listonosz położył fakturę. Z niewielką co prawda kwotą, bo 362 zł i 88 gr, ale zawsze to wydatek. Z rachunku wynikało, że tamtejszy Urząd Gminy domaga się, aby spółdzielnia zapłaciła za 80 metrów sześciennych wody zużytej do gaszenia pożaru.

- Nam już nawet nie chodzi o te pieniądze, ale o zasadę. Ponieśliśmy straty, a tu wójt każe nam jeszcze płacić - mówi zdenerwowana księgowa RSP Chełm Wanda Stawowy. Dodaje, że w spółdzielni obok stodoły jest hydrant, a niedaleko kolejny. Wszystkie należą do spółdzielni, która ma własny wodociąg. Dlaczego więc strażacy nie czerpali z nich wody, tylko pojechali po nią do siedziby wodociągów?

Z rachunkiem spółdzielcy poszli do strażaków z Państwowej Straży Pożarnej w Wadowi-cach. Jednak nic nie wskórali.
- Skarb państwa, owszem, płaci za nasze akcje, ale już za zużytą wodę nie. To gmina powinna zapłacić rachunek - mówi mł. bryg. inż. Paweł Szczepańczyk, zastępca komendanta PSP w Wadowicach. Według niego z raportu wynika, że hydranty spółdzielcze miały za małe ciśnienie i strażacy musieli wodę brać z wodociągów.

Odbijanie piłeczki

Nadzór nad działalnością ochotniczych straży pożarnych sprawuje gmina. W akcji gaśniczej uczestniczyło sześć OSP i trzy zastępy PSP.

Jednak wójt uważa, że to nie gmina powinna zapłacić za wodę. - Spółdzielnia Chełm miała ten obiekt ubezpieczony. Może zatem starać się o zwrot pieniędzy od ubezpieczyciela na podstawie noty, którą im wystawiliśmy - mówi Jan Wacławski, wójt gminy Stryszów.

Okazuje się, że spółdzielnia już wystąpiła do ubezpieczyciela o zwrot kosztów zużytej przez strażaków wody, ale ten odmówił wypłaty. Zapłacono tylko za ubezpieczone mienie, które spłonęło.

Czy tak jest zawsze?

Smaczku całej sprawie dodaje fakt, że w akcji pożarniczej na terenie spółdzielni strażacy użyli wody z hydrantów administrowanych przez Stryszowskie Przedsiębiorstwo Wodociągowo-Kanalizacyjne Środowisko.
Spółka ta w 100 procentach jest własnością samorządu. I to ona właśnie wystawiła za wodę rachunek Urzędowi Gminy, a ten obciążył spółdzielnię.

- Zawsze strażacy meldują nam, ile wody zużyli w czasie akcji ratowniczo-gaśniczych. Potem my wystawiamy rachunek gminie i gmina płaci - mówi Jerzy Starowicz, prezes stryszowskich wodociągów. Wyjaśniając, że są to ceny przemysłowe, wyższe od stosowanych w gospodarstwach domowych. Ale nie ma nic w tym dziwnego - stawki przemysłowe obowiązują wszystkie firmy, organizacje czy instytucje (łącznie ze szkołami i szpitalami). Za to nie mają kłopotów z ciśnieniem i mogą szybko napełnić zbiorniki swoich samochodów.

Mieszkańcy gminy dziwią się, że za wodę użytą do celów ratowniczo-gaśniczych trzeba płacić. Niestety, tak jest we wszystkich dziesięciu gminach powiatu wadowickiego.

Komentuje dla nas

Mł. bryg, Krzysztof Cieciak, rzecznik prasowy PSP Wadowice:
W czasie pożarów strażacy pobierają z sieci wodociągowej wodę, ale za nią nie płacą. Powinna za nich zapłacić gmina. Żadna straż, czy to zawodowa, czy ochotnicza, nie może być obciążana takimi kosztami. Tak wynika z ustawy o ochronie przeciwpożarowej i ustawy o samorządzie gminnym. To do zadań gminy należą m.in. sprawy ochrony przeciwpożarowej. O tym, w jaki sposób ma być ona zorganizowana, mówią polskie normy oraz zarządzenia i rozporządzenia ministerialne.
Nie zdarzyło się jeszcze, żeby strażak przy hydrancie zastanawiał się, do kogo on należy. Bierze się wodę i już, bo to jest przypadek wyższej konieczności.

Warto przy okazji zwrócić uwagę na fakt, że w wielu gminach są niesprawne hydranty przeciwpożarowe. Największe kłopoty z wodą mamy na terenie miejscowości Wysoka i Stanisław Górny w gminie Wadowice, a także na terenach górzystych. Poza tym wiele sieci jest bardzo starych. Tymczasem w terenie zabudowanym sprawne hydranty powinny być co 150 metrów. To bardzo ważne, bo w ubiegłym roku mieliśmy w powiecie 813 pożarów. Było ich o 300 więcej, niż rok wcześniej.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Komentarze 1

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

m
mk
wygląda na to że chyba lepiej nie gasić....

Wybrane dla Ciebie

Spadająca gałąż wbiła się w bramę. W Zakopanem trwa nielegalna wycinka drzew

Spadająca gałąż wbiła się w bramę. W Zakopanem trwa nielegalna wycinka drzew

Policja oświadcza, że nie rekomendowała niewpuszczenia kibiców Wisły na mecz ze Stalą

Policja oświadcza, że nie rekomendowała niewpuszczenia kibiców Wisły na mecz ze Stalą

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska