https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Waga Soboru Watykańskiego

Bp Tadeusz Pieronek
fot. archiwum Polskapresse
Wczoraj minęła 50. rocznica inauguracji Soboru Watykańskiego II, zaliczanego do najważniejszych wydarzeń XX wieku w Kościele katolickim. Idea jego zwołania sięga dnia 2 listopada 1958 r., a już 25 stycznia 1959 r. w bazylice św. Pawła za Murami w Ostii, papież Jan XXIII ogłosił zamiar zwołania Soboru Ekumenicznego. Rozpoczęcie obrad poprzedziły prace przygotowawcze. O nadesłanie opinii i postulatów Papież zwrócił się do biskupów na całym świecie i do wyższych uczelni katolickich, zaś do zredagowania projektów powołano specjalne komisje.

Inauguracja Soboru odbyła się w Bazylice św. Piotra na Watykanie, gdzie Jan XXIII, w obecności ojców soborowych (biskupi biorący udział w Soborze), korpusu dyplomatycznego akredytowanego przy Stolicy Apostolskiej i przedstawicieli braci odłączonych (tak wówczas określano reprezentantów Kościołów niebędących w łączności z Kościołem katolickim), dokonał uroczystego otwarcia Soboru modlitwą do Ducha Świętego i wygłosił programowe przemówienie. Uroczystość była transmitowana przez telewizję włoską.

Kto chciał osobiście przeżyć tę doniosłą chwilę dziejów Kościoła, mógł się udać na plac św. Piotra, gdzie rano można było obserwować spektakularną procesję ponad trzech tysięcy ojców soborowych, idących szóstkami w białych ornatach i mitrach, i Ojca Świętego Jana XXIII, niesionego na sedia gestatoria, ozdobnym tronie papieskim. Plac św. Piotra był wypełniony ludźmi z całego świata, przybyłymi z tej okazji do Rzymu. Oprawę uroczystości stanowiły barwne szeregi gwardii szwajcarskiej w strojach z epoki renesansu oraz wojskowa orkiestra, która wykonała hymn papieski, kompozycji Gounoda. Procesja wychodziła ze Spiżowej Bramy, skręcała w prawo i przechodziła równolegle do frontonu bazyliki, by na wysokości głównego wejścia skręcić w prawo i wejść po schodach do jej wnętrza.

To była wielka, wzruszająca chwila, a ja tam byłem, miód i wino piłem…

Drugą okazją przeżycia soborowego nastroju był wieczór tego wyjątkowego dnia. O dziewiętnastej, również na placu św. Piotra, zgromadziły się tłumy, w których zwracała uwagę obecność tysięcy młodych członków włoskich organizacji katolickich, zwłaszcza Akcji Katolickiej, z pochodniami w ręku, z których został uformowany świetlny krzyż wokół obelisku, stojącego na środku placu, otoczonego kolumnadą Berniniego. Bazylika była oświetlona reflektorami, a szkoda, bo 50 lat temu już nie iluminowano potężnej kopuły lampkami oliwnymi, co według opowiadań starszych, robiło ogromne wrażenie, bo płomyki w tych lampkach, a były ich setki, dawały efekt żywego, migającego światła, jak gwiazdy na niebie. Do zebranych przemówił papież Jan XXIII, wyrażając radość, że temu zgromadzeniu przygląda się Księżyc, pewnie zapowiadający lepszą pogodę, bo dzień był jesienny, nieco przymglony. Wyraził opinię, że Bazylika św. Piotra podczas inauguracji Soboru nie przeżyła w czasie czterystu lat swego istnienia, tak ważnego wydarzenia.

Prace Soboru trwały cztery lata, angażując wielotysięczną rzeszę nie tylko katolików, ale także ludzi śledzących życie religijne i jego wpływ, czy brak wpływu, na życie codzienne milionów ludzi na świecie. Zbiorowa, odpowiedzialna refleksja setek tysięcy ludzi nad kondycją współczesnego świata i nad skuteczniejszymi działaniami wspólnot religijnych, zwłaszcza Kościoła katolickiego, prowadzącymi do oddalenia zagrożeń człowieczeństwa, pojawiających się we współczesnym świecie, nie była bezowocna.
Ale z diagnozą kondycji świata i żyjącego w nim Kościoła i z prognozą, która pozwoliłaby mu uniknąć grożących mu niebezpieczeństw jest tak, jak z diagnozą lekarską i skutkami zażywania leków. Tak, jak chory wie w jakim jest stanie i zna zalecane mu przez lekarza sposoby wyjścia z choroby, ale się do tych zaleceń nie stosuje, tak też bywa i w życiu wspólnot. Indywidualnie i wspólnotowo, w życiu religijnym i cywilnym, każdy ma swój program życia i realizuje go nawet wtedy, kiedy wie, że to prowadzi do katastrofy.

Ogromny wysiłek Soboru, włożony zwłaszcza w odnowę religijną świata, na pewno nie poszedł na marne. Wielu z niego skorzystało, wielu też uznało, że to ich nie zadowala. Taki jest świat. Wszystkim uczestnikom tego wielkiego wydarzenia zależało na wskazaniu środków, które Kościołowi i społeczeństwu wskazałyby drogę do lepszego życia, ale choć posługiwali się tą samą lornetką, nie było nigdy pewności, czy używali jej właściwie, czyli patrzyli, by dostrzec w szczegółach przyczyny zła, czy może raczej odwracali ją i widzieli jedynie w pomniejszeniu jego skutki.

Nowa ewangelizacja jest po 50 latach od Soboru ponowną próbą przywrócenia ludziom smaku wartości. Miejmy nadzieję, że przynajmniej niektórzy odnajdą ten smak.

Komentarze 2

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

n
nie ma głupich
I jeszcze za to płacić?
B
Basior
Widzisz Gościu. Napracowałeś się strasznie by coś tam nagryzmolić i wszystko pójdzie na marne, bo nikt tego nie będzie czytał. Nie wstyd Ci.
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska