Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

We własnym mieszkaniu rozpoczęły samodzielne życie

Redakcja
Urszula Radwańska: Siła sióstr polega na wzajemnym wsparciu, na tym, że zawsze pod ręką masz kogoś, na kogo możesz liczyć. My cały czas jesteśmy razem, wszystko robimy razem. Nie mamy przed sobą sekretów i świetnie się uzupełniamy. Agnieszka Radwańska: Teraz już się nie kłócimy, ale cztery-pięć lat temu była walka o wszystko, o każdą rzecz. O to na przykład, że jedna drugiej wzięła pasek
Urszula Radwańska: Siła sióstr polega na wzajemnym wsparciu, na tym, że zawsze pod ręką masz kogoś, na kogo możesz liczyć. My cały czas jesteśmy razem, wszystko robimy razem. Nie mamy przed sobą sekretów i świetnie się uzupełniamy. Agnieszka Radwańska: Teraz już się nie kłócimy, ale cztery-pięć lat temu była walka o wszystko, o każdą rzecz. O to na przykład, że jedna drugiej wzięła pasek Andrzej Banaś
Rozumieją się bez słów, pożyczają sobie ciuchy, śmieją się z tych samych żartów. Niedawno odcięły pępowinę i wyprowadziły się z domu. Zamieszkały, a jakże, razem. Agnieszka i Urszula. Młode, zdolne, czasami postrzelone. W debla z siostrami Radwańskimi zagrali Wojciech Batko i Przemysław Franczak.

Pierwszy set. Krem z groszku

Zaczniemy chyba od asa serwisowego. Jak robi się uszka do barszczu?
Urszula: Nie wiem.
Agnieszka: Krótka piłka. Ja też nie mam pojęcia.

Zobacz także: Agata Mróz. Kobieta sportowiec też może trafić na ołtarze

Pytamy, bo po pierwsze są święta, a po drugie - od niedawna mieszkacie same. W kuchni radzicie sobie już równie dobrze jak na korcie?
Agnieszka: Chyba jednak trochę gorzej (śmiech).
Urszula: Dopiero od trzech tygodni jesteśmy na swoim, ale już próbujemy same walczyć przy garach. Mnie na przykład ostatnio udała się bardzo dobra zupa.

Jaka?
Urszula: Krem z groszku. Był naprawdę jadalny.
Agnieszka: To prawda. Parę osób jadło i bardzo im smakowało.

Do mamy na obiady nie chodzicie?
Urszula: Zdarza się, że się wprosimy. No i zawsze zostają jeszcze restauracje.
Agnieszka: Mamy szczęście, bo naprzeciwko naszego domu jest restauracja szybkiej obsługi i dają tam dobre obiady. Ja to bym chciała nawet częściej do swojej kuchni zaglądać, ale nie ma na to czasu. Kiedy jesteśmy w Krakowie to jest kołomyja. Treningi, uczelnia, ja ostatnio przechodziłam też rehabilitację po kontuzji. Bywa tak, że nie mamy nawet czasu, żeby cokolwiek zjeść.
Urszula: Lepiej, żeby tego tata nie czytał (śmiech).

Odcięcie pępowiny przez dzieci, wyprowadzka z domu, to często trudny moment dla rodziców. Wasi to jakoś przeżyli?
Urszula: Wiadomo, że nie skakali z radości pod sufit, ale uszanowali naszą decyzję.
Agnieszka: Poza tym my nadal spędzamy z sobą mnóstwo czasu na treningach i turniejach. To ciągle jest rodzinny biznes. W Krakowie bywamy rzadko, więc to nie jest tak, że zabrałyśmy rzeczy i kontakty stały się rzadsze.

Tata nie musi was teraz poganiać, dzwonić i przypominać, że jest trening?
Agnieszka: Eee, nie, same się pilnujemy. Wiemy, że to ważne.

Podoba wam się to dorosłe życie?
Urszula: Trudno powiedzieć, że teraz wszystko się zmieniło. Samodzielne jesteśmy już od dłuższego czasu.
Agnieszka: Sport uczy odpowiedzialności. Każda podróż, każdy wyjazd, wszystko trzeba przygotować. Już od dawna pomagaliśmy w tym naszym rodzicom, bo oni nie mówią po angielsku. Potrafimy o siebie zadbać.
Co w nowym mieszkaniu było ważniejsze: duża kuchnia czy duża szafa?
Garderoba, zdecydowanie. A nawet dwie, bo każda z nas ma swoją. To było pytanie retoryczne.
Pod choinką lepsza byłaby więc torebka Luisa Vuittona czy szpilki od Louboutina?
(śmiech)

Trudna decyzja?
Urszula: Nie, nie, ale akurat już to wszystko mamy.
Agnieszka: Niedawno na urodziny kupiłam Uli właśnie szpilki Louboutina.
Urszula: Na święta nie robimy sobie dużych prezentów. Raczej drobiazgi.
Agnieszka: Prezenty nie są już dla nas tak istotnym elementem świąt jak wtedy, kiedy byłyśmy dziećmi. Teraz, jak czegoś chcemy, to sobie to po prostu kupujemy.

Zobacz także: Agata Mróz. Kobieta sportowiec też może trafić na ołtarze

Drugi set. Siła sióstr

Zespół Sistars, stworzony przez inne znane dwie polskie siostry, śpiewał kilka lat temu tak: "Ej siostro stań znów prosto, to siła sióstr, rządzimy tu". Tak sobie pomyśleliśmy, że to też o was.
Urszula: Nie słyszałam tej piosenki. A ty?
Agnieszka: Też nie, ale chyba wyszperam w sieci, bo brzmi ciekawie. Coś jest w tych słowach.

No to na czym polega siła sióstr?
Urszula: Chyba na wzajemnym wsparciu, na tym, że zawsze pod ręką masz kogoś, na kogo możesz liczyć. My cały czas jesteśmy razem, wszystko robimy razem. Nie mamy przed sobą sekretów i świetnie się uzupełniamy. Przebywamy z sobą 24 godziny na dobę i ludzie się nawet dziwią, że się nie kłócimy, że nie mamy siebie dosyć.

A nie kłócicie się?
Agnieszka: Teraz już nie, ale cztery-pięć lat temu była walka o wszystko, o każdą rzecz. O to na przykład, że jedna drugiej wzięła pasek. Potem to się zmieniło. W zasadzie nie ma dnia, żebyśmy sobie czegoś nie pożyczyły, nie wymieniły ciuchami.

Zero zazdrości? O dobry mecz, wynik?
Agnieszka: Zero. Ja bardziej denerwuję się na meczach Uli niż na swoich. Kiedy ona wygrywa, to tak, jakbym ja wygrała.

Dogadujecie się znakomicie, ale w deblu gracie razem bardzo rzadko. Dlaczego?
Agnieszka: Na korcie jest trochę inaczej. Te nasze temperamenty są jednak inne.
Urszula: Ale nie mówimy nie. Może kiedyś?

To jak to z wami jest? Jesteście różne, ale tak naprawdę to dość do siebie podobne?
Urszula: Chyba można tak powiedzieć. Na komediach śmiejemy się w tych samych momentach.

I na filmach romantycznych płaczecie też razem?
Agnieszka: W ogóle nie płaczemy.
Urszula: Ale na horrorach Agnieszka bardziej się boi.

Trzeci set. Tylko w Krakowie

Święta u was czy u rodziców?
Urszula: U rodziców oczywiście.

A w sumie czemu w Krakowie, a nie na Balearach? W końcu mogłybyście sobie pozwolić na taką ekstrawagancję.
Urszula: W Krakowie spędzamy tak mało czasu, że szkoda byłoby nam gdziekolwiek stąd wyjeżdżać.
Agnieszka: Baleary? Długa podróż, na samą myśl mam dość. Jeszcze zdążymy się najeździć. Zaraz po Nowym Roku lecimy do Australii.

Mocno trzymacie się krakowskich korzeni.
Agnieszka: Bo tu jest nasz dom, rodzina. Nawet jak jestem tutaj dwa dni, to odpoczywam.

Na dobrą sprawę mogłybyście mieszkać w każdym miejscu na Ziemi.
Agnieszka: Ale chcemy mieszkać tutaj.

Drążymy ten temat, bo dostrzegamy tu jakieś głębsze dno. Widzieliśmy film, który kręciło o was CNN i opowiadałyście w nim o Solidarności. Patriotki z was.
Urszula: Może. Tata zawsze nam wpajał takie wartości.

A: Nie wiem, czy takiego przywiązania do miejsca można się nauczyć. Tutaj się wychowałyśmy, tutaj czujemy się najlepiej. Ot, i cała tajemnica.

Na waszej stronie internetowej znaleźliśmy coś, co nas zaskoczyło. W dziale sport i polityka znajdują się zdjęcia wraku prezydenckiego samolotu, który rozbił się pod Smoleńskiem, opatrzone wierszami lorda Byrona i Stachury. Są też linki do biuletynów Instytutu Pamięci Narodowej. To wasz pomysł czy inicjatywa taty?
Urszula: Razem uzgadniamy, co umieścić na stronie, ale to głównie tata tam działa.
Agnieszka: Polityką to on się zajmuje. My jesteśmy apolityczne. Natomiast sama katastrofa to było wydarzenie międzynarodowe. Mamy angielską sekcję na naszej stronie i wiele osób z całego świata może o tym przeczytać.

Innymi słowy - czujecie się takimi ambasadorkami Polski w świecie?
Agnieszka: Na pewno tak. Czwarty set. Gruba skóra

Dużo imprezujecie?
Urszula: Czasem w weekend gdzieś sobie wyskoczymy. Ale nie ma wielkich szaleństw.

Rozpoznają was na mieście?
Agnieszka: Zdarza się.

Zobacz także: Agata Mróz. Kobieta sportowiec też może trafić na ołtarze

To przyjemne momenty?
Urszula: Tak, kiedy ktoś podejdzie, powie coś miłego, pogratuluje i odejdzie.
Agnieszka: Gorzej, gdy zdarzają się ci namolni.

Trzeba mieć bardzo grubą skórę? Wasze decyzje są publicznie oceniane, kłótnie rodzinne poddawane analizie. To musi być trudne.
Agnieszka: Gruba skóra się przydaje i chyba taką mam, bo po mnie wszystko spływa jak po kaczce. Media znają 40 procent prawdy, resztę wymyślają. Nie rusza mnie to.

Nigdy nie bolało?
Urszula: Boli pewnie, kiedy poczyta się komentarze w internecie, ale my tam nie zaglądamy. Dziwi mnie, że czasem znani ludzie nie wytrzymują i zaczynają czytać bzdury na swój temat. Po czymś takim można się nie podnieść.
Agnieszka: W sieci nie ma granic w obrażaniu ludzi. Dla internautów każdy jest debilem, zerem. Po co mam się katować i czytać te brednie?

A krytyka ekspertów? Też jej nie brakuje.
Agnieszka i Urszula: Wujkowie dobra rada (śmiech).
Urszula: Czasem znajomi doniosą nam, że napisali o nas coś złego w gazecie, ale nie czytamy.
Agnieszka: Stawiamy na kolorowe babskie gazety.

Swoje dzieci też wyszykujecie na tenisistów?
Urszula: Nie wiem, nie myślałam o tym.
Agnieszka: Skąd mamy wiedzieć, czy się będą do tego nadawać? Nie powiem przecież swojemu synowi, żeby grał w koszykówkę, jak będzie miał 168 cm wzrostu.
Urszula: Ciężko powiedzieć, co będzie. Sama nie wiem, czy chcę, żeby moje dziecko przechodziło taką samą drogę jak ja.

Piąty set. Parapetówka

Tenis to jest taki sport, taki zawód, na którego wybór człowiek w zasadzie nie ma wpływu. Decydują za niego rodzice, bo treningi trzeba rozpocząć bardzo wcześnie. Wy nie tęskniłyście nigdy za zwyczajnym życiem?
Urszula: Nie, bo nie wiemy za czym mamy tęsknić, nie poznałyśmy takiego życia. Dla nas to nasze życie jest zwyczajne.

Obserwowałyście jednak swoich rówieśników. Oni żyli inaczej.
Agnieszka: Nie byłyśmy jednak jakimiś odmieńcami. Po szkole szłam ze wszystkimi na boisko, ale nie na dwie godziny, tylko na pół, bo miałam trening. Coś za coś.

Żyjąc od dziecka takim rytmem da się stworzyć i utrzymać jakieś szkolne przyjaźnie?
Urszula: To ciężka sprawa, bo ludziom czasem ciężko zrozumieć, że nas nie ma, że nie możemy gdzieś pójść. Dlatego głównie mamy przyjaciół w środowisku tenisowym.
Agnieszka: To prawda, aczkolwiek mi udało się utrzymać kontakt z kilkoma osobami ze szkoły. Sama się dziwię, że te przyjaźnie przetrwały, bo czasami nie ma mnie przez kilka miesięcy. No, ale od czego jest internet.

Rozumiemy więc, że na parapetówkę było kogo zaprosić i impreza była huczna.
Agnieszka: Jasne, bawiło się właśnie takie mieszane towarzystwo szkolno-tenisowe.

Sąsiedzi wytrzymali?
Agnieszka: Hmm, no właśnie to był problem (śmiech).

Wezwali policję?
Agnieszka: Prawie (śmiech).

Ludzie w waszym wieku często dopiero zastanawiają się, co robić w życiu. Wy już macie wszystko poustawiane.
Agnieszka: Racja. Większość studiuje, bawi się, rozmyślają nad przyszłością.

Wy nie planujecie, co będzie za dziesięć lat?
Agnieszka: Na razie nie, bo ciągle jesteśmy bliżej początku kariery niż jej końca. Nie wiem, co będzie za dwa lata, a co dopiero za dziesięć. Wszystko zależy od tego, jak potoczy się nasza kariera, czy będziemy tak ustawione, że już nic nie będziemy musiały robić, czy wręcz przeciwnie.

A jak wręcz przeciwnie?
Agnieszka: To będzie problem.

(Siostry nagle zaczynają zanosić się zaraźliwym śmiechem).
Agnieszka (krztusząc się ze śmiechu): Pójdziemy na zmywak.
Urszula (krztusząc się ze śmiechu): Co powiedziałaś? Zmywak? Wariatka!
(po dłuższej chwili)
Agnieszka: Wiem, co chciałabym zrobić. Zawsze marzyłam, żeby pojechać na wakacje na Hawaje. Jak skończę karierę, to się wybiorę.
Urszula: Ale to tylko ze mną.
Agnieszka: Jasne. No więc najpierw te Hawaje, a dalej to nie wiem.

Wybierz małopolską miss internetu. Zobacz zdjęcia pięknych dziewczyn!
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Podrobili 17 tys. ton paliwa, staną przed sądem
Najciekawsze świąteczne prezenty, wigilijne przepisy, pomysły na sylwestra - wszystko w serwisie świątecznym**swieta24.pl**

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska