Więciórka. Krajobraz po pożarach. Czy ktoś za nimi stoi? [ZDJĘCIA]

FLESZ - Zakup mieszkania coraz droższy

W nocy z wtorku na środę spłonęła stodoła. I może nikt nie widziałby w tym nic podejrzanego, gdyby następnej nocy, zaledwie kilkanaście metrów dalej, nie wybuchł jeszcze większy pożar. Tym razem płonęły zabudowanie gospodarcze i niezamieszkały dom. Płomienie ognia sięgały domów zamieszkałych, dlatego trzeba było walczyć nie tylko o to co się już paliło, ale także o to co w każdej chwili mogło się zapalić.

- Ktoś kto nie widział jak się paliło nie uwierzy i nie będzie w stanie sobie tego wyobrazić – mówi pani Krystyna. Razem z mężem nie zmrużyła oka ani jednej, ani drugiej nocy, bo oba pożary miały miejsce zaledwie kilka metrów od ich drewnianego domku. Nie spali też sąsiedzi z naprzeciwka, których zabudowania płonęły drugiej nocy.

Pierwsi walkę z ogniem podjęli mieszkańcy. Na szczęście mieli strażackie węże, a to dlatego, że właśnie pani Krystyna dostała je w prezencie przechodząc na emeryturę po latach przepracowanych w straży pożarnej. Wspomagali się też zwykłymi wężami ogrodowymi. Prawdopodobnie, gdyby nie to straty byłyby dużo większe. Te, które ponieśli właściciele spalonych zabudowań szacują wstępnie na kilkaset tysięcy złotych.

Dla mieszkańców traumą był sam pożar. Nie mniejszym i niemniej bolesnym przeżyciem było oglądanie zgliszcz i świadomość, że w pożarze zginęły zwierzęta (krowa, świnie, kury). Ale jest coś jeszcze, strach i niepewność co będzie dalej. Czy kolejna noc przyniesie następny pożar?

Bo trudno im uwierzyć, że to był przypadek. Przypuszczają, że ktoś mógł celowo podpalić zabudowania. Krewny poszkodowanych mówi: - Byliśmy tu zaledwie pięć przed pożarem. Nic się nie działo. Zdążyliśmy odjechać kilkaset metrów dalej, do domu, kiedy odebraliśmy telefon ze się pali. Wyszliśmy nad dom zobaczyć co się dzieje i zobaczyliśmy ogień sięgający już ponad dachy. Na obu budynkach jednocześnie – mówi mężczyzna. Po pięciu minutach był na miejscu pożaru. - Wyważyliśmy drzwi do stajni i próbowaliśmy wyciągać z budynku zwierzęta. Nie było jednak szans wejść do środka.
On i inni zwracają uwagę na to, że to nie pierwsze pożary w tym miejscu, że 3-4 lata temu spaliły się dwa domy i stodoła.
Teraz po tych dwóch ostatnich zdarzeniach policja w Myślenicach prowadzi postępowanie właśnie pod takim kątem, sprawdzając czy nie doszło do podpalenia. W czwartek funkcjonariusze zatrzymali mężczyznę, który może mieć związek z tymi zdarzeniami. Czy rzeczywiście miał jest teraz wyjaśniane. Został przesłuchany w charakterze świadka, ale, przynajmniej na razie, nie usłyszał zarzutów.

Wójt gminy Tokarnia, który pojawił się na miejscu wkrótce po pożarze też nie wierzy w przypadek. - Przypadkiem mógłby być jeden pożar, ale nie dwa noc po nocy. Poza tym, że z tego co słyszałem od strażaków ogień pojawił się jednocześnie w dwóch miejscach, a przecież nie było wiatru, który mógłby go przenieść – mówi Marek Kluska.

Gmina zapewniła poszkodowanym na początek pomoc psychologiczną, doraźną finansową (6000 zł) oraz pomoc w uprzątnięciu pogorzeliska. Plany jednak na tym się nie kończą. - Chcemy zorganizować zbiórkę pieniędzy na odbudowę spalonych budynków – mówi wójt – Przygotowujemy się do tego tak aby wszystko było transparentne i całość zebranych środków mogła trafić do poszkodowanych.