Na podwórko Wandy Targosz, mieszkanki wsi Jaszczurowa (gmina Mucharz), lis zakradł się w samo południe od strony pobliskiego lasu. - Nie bał się ludzi. O tej porze byliśmy wszyscy przed domem. Wnuki w popłochu uciekały z piaskownicy, a on nic sobie nie robił z naszych krzyków i spokojnie krążył po obejściu, wszystko obwąchując - opowiada kobieta.
Podobne przygody, spowodowane niespodziewaną wizytą lisa, w ciągu ostatnich kilku tygodni miało jeszcze kilkunastu mieszkańców wsi w gminie Mucharz. Ludzie skarżą się, iż drapieżniki nie dość, że podchodzą pod ich domy, to wyjadają psom oraz kotom jedzenie z misek. - Jeden z nich po tym, jak narobiłem hałasu, chciał uciekać i utknął w ogrodzeniu. Dopiero po godzinie szamotaniny z siatką wydostał się - opowiada Mirosław Uniat z Mucharza.
W tej samej miejscowości lisy narobiły szkód w jednym z gospodarstw. - Jeden z nich dostał się do kurnika rano, tuż przed godziną dziewiątą. My akurat byliśmy w polu. Gdy wróciliśmy do domu około południa, znaleźliśmy zagryzionych kilkanaście kur - mówi Mateusz Małek, który już wyliczył, że buszowanie lisów po kurniku kosztowało go ok. 300 zł, licząc po 20 zł za jedną nioskę.
Zdaniem poszkodowanych, lisów w mucharskich lasach jest w tym roku więcej niż w poprzednich latach. Na dodatek są coraz bardziej odważne i atakują nawet w ciągu dnia. - Czy to wścieklizna? - zastanawiają się zaniepokojeni ludzie.
Tadeusz Jurzak, zastępca nadleśniczego z Nadleśnictwa Sucha Beskidzka tłumaczy, że powodów, dla których lisów przybywa, może być wiele. - Mają więcej pożywienia, na przykład gryzoni lub bażantów, gdyż coraz więcej pól jest nieuprawianych. Dlatego samice mogą mieć więcej niż po dwa młode w miocie, a że nie są to zwierzęta stadne, to każdy młody osobnik szuka sobie swojego rewiru - wyjaśnia leśniczy.
Lisy były pod ochroną
Innym powodem, dla którego lisy zaczynają się pojawiać w pobliżu terenów zamieszkanych przez ludzi, są zostawiane w lesie przez turystów worki ze śmieciami oraz resztki jedzenia. - Dorosłe osobniki przyprowadzają młode do miejsc, w których mogą one znaleźć pożywienie. Dlatego tak ważne jest, żeby nie dokarmiać dzikich zwierząt - apeluje leśniczy.
Ludzie muszą się liczyć z tym, że dzikie zwierzęta będą się zbliżać do ich siedlisk w poszukiwaniu pożywienia. Jednak powinni też być czujni, bo lisy należą do zwierząt, które często chorują na wściekliznę. - Gdy widzimy je w pobliżu domu, najlepiej od razu zadzwonić do myśliwych. Oni wytropią podejrzane sztuki i zawiadomią odpowiednie służby lub dokonają odstrzału - radzą myśliwi z Mucharza.
Obecność dzikich zwierząt można zgłosić nie tylko leśnikom i myśliwym, ale też gminnym urzędnikom lub policji.
Józef Skudlarski, prezes miejscowego koła łowieckiego Cietrzew w Mucharzu, przyznaje, że do niego też dotarły sygnały o pojawieniu się dużej liczby lisów w pobliżu zabudowań. Tłumaczy, że myśliwi do końca lipca mieli związane ręce. - Dopiero od 1 sierpnia można dokonywać odstrzału, ponieważ maj i czerwiec to miesiące, kiedy te zwierzęta zazwyczaj mają młode i wtedy są pod ochroną - wyjaśnia.
Lisy coraz częściej widziane są też w miastach. W Oświęcimiu kilka sztuk mieszka w zaroślach w pobliżu Soły.
Źródło: Gazeta Krakowska