Poszło o wypowiedzi na łamach m.in. "Krakowskiej", w których Leśniak sugerował, że Stawiarski, negocjując cenę działki dla kopalni, mógł przepłacić 400 tys. zł. Były radny twierdził, że pierwotna cena gruntu dla gminnej spółki wynosiła 1,1 mln zł. Po rozmowach prowadzonych przez wójta została jednak sprzedana za półtora miliona.
Na pierwszej rozprawie sędzia zaproponował ugodę. Po negocjacjach panowie podali sobie ręce. Były radny wyraził ubolewanie z powodu medialnego zamieszania wywołanego przez jego wypowiedzi. Podkreślił, że nie spodziewał się takich następstw, a chciał jedynie dojść prawdy.
- Ani Centralne Biuro Antykorupcyjne, ani prokuratura nie doszukały się żadnych nieprawidłowości - podkreśla wójt. Przystał na ugodę, bo, jak twierdzi, nie ma czasu na chodzenie po sądach.
Taki sam powód zamknięcia sprawy w ekspresowym tempie podaje Leśniak. - Prowadzę firmę, a proces mógłby się toczyć nawet dwa lata - wyjaśnia.
Przypomnijmy, że 13 lutego Sąd Apelacyjny w Krakowie rozpatrzy odwołanie wójta od wyroku w przegranym z byłym radnym procesie o zniesławienie. Stawiarski zarzucił Leśniakowi w gminnej gazecie, że traktuje gminę jako koło ratunkowe, gdy nie idzie mu w biznesie. Ten udowodnił jednak, że diety radnego przekazywała na cele charytatywne. Sąd pierwszej instancji kazał przeprosić Leśniaka w gazecie i wpłacić 10 tys. zł na cel charytatywny.
Najlepsze zdjęcie naszych fotoreporterów 2012 roku [ARCHIWALNE ZDJĘCIA]
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!